[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od razu do niegozadzwoniła i nie wyjaśniając, gdzie była przez ostatnie dwa dni, spytała, czy może się znim spotkać w jego mieszkaniu, jak tylko wróci z pracy.Natychmiast wyczuł, że coś jest nie tak, a kiedy domagał się wyjaśnień,powiedziała, że najlepiej będzie, jak porozmawiają osobiście.Czuła, że jest mu to winna.Teraz starała się wytłumaczyć swoje uczucia w taki sposób, żeby za bardzo go niezranić.- Pojechałam do domu, żeby sobie wszystko przemyśleć - zaczęła ostrożnie - i imdłużej myślałam, tym lepiej zdawałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie pasujemy dosiebie.- Do licha.Zoey, już o tym mówiliśmy - powiedział surowo, najwyrazniejdochodząc do wniosku, że najlepiej będzie przejść do ofensywy.- Nie, nie mówiliśmy, Brian - przerwała mu delikatnie, ale stanowczo.-Niezupełnie.Jest wiele spraw, którymi nie mogłam się z tobą dzielić, ponieważ sama ichdo niedawna nie rozumiałam.Byłam wobec ciebie nieuczciwa.To przykuło jego uwagę.- Jak to? Miałaś romans z tym kowbojem w Wyoming?Pokręciła głową.- To nie ma z nim nic wspólnego.Byłam nieuczciwa, ponieważ chciałam, żebyśmnie kochał, kiedy sama nie byłam w stanie pokochać ciebie.W każdym razie nie taką231SRmiłością, na jaką zasługujesz.Wykorzystywałam cię dla emocjonalnego bezpieczeństwa iudawałam, że jestem z tobą szczęśliwa, chociaż było inaczej.Przyjrzała mu się w zamyśleniu.Był niezłym opakowaniem - przystojny człowieksukcesu, świetna partia.Dla takiego faceta większość kobiet gotowa była zabić.Dla niejjednak to opakowanie było puste.Wyglądał na zaniepokojonego, ale nie zdruzgotanego.Wiedziała, że nie uważa jejsłów za ostateczne.- Posłuchaj, Zoey, możemy wszystko omówić.Jeśli są jakieś problemy, spróbujmyje razem rozwiązać.Mógłbym zredukować godziny pracy, przynajmniej trochę.- Nie proszę cię, żebyś się zmienił, Brian.Nie sądzę, żebyś potrafił, a nawet gdybyśsię starał, byłoby to niesprawiedliwe.Oboje powinniśmy być tacy, jacy naprawdęjesteśmy, a nie jakimi chce nas widzieć druga strona.- To w ogóle nie ma sensu - powiedział, po czym ponuro zacisnął usta.- Gdybyś miał okazję to przemyśleć, pojąłbyś, że to ma dużo sensu.- Nie mogła siępowstrzymać, by nie dodać:- Myślę, że gdybyś naprawdę mnie kochał, już dawno chciałbyś się ze mną ożenić.Widocznie miałeś wątpliwości.- Przecież poprosiłem cię o rękę - bronił się Brian.Uśmiechnęła się lekko.- Tak.I czuję się zaszczycona.Ale musisz przyznać, że zrobiłeś to dopiero wtedy,kiedy zdałeś sobie sprawę, że mógłbyś mnie stracić.Powiedz szczerze, Brian: taknaprawdę nie chciałeś się żenić.Przynajmniej nie ze mną.Bałeś się tylko, że zostanieszsam.Tak jak ja.Trzeba mu przyznać, że nie zaprzeczał.Po raz pierwszy w czasie tej trudnejrozmowy pogodził się z tym, że w żaden sposób nie może jej odwieść od podjętej decyzji.Zobaczyła, że Brian ma zaciśnięte pięści, i zrozumiała, że potrzebuje niesamowitegoopanowania, by nie poddać się złości i nie zacząć robić jej wyrzutów.- I tak naprawdę nie chciałeś mieć dzieci - dodała szczerze.- Czemu ktoś chciałby sprowadzać dziecko na taki świat? - powiedział powoli.232SRPatrząc na Briana - przystojnego, zamożnego, wysoko postawionego - Zoey znówzaczęła się zastanawiać, czy wizerunek jego z pozoru idealnej i szczęśliwej rodziny jestprawdziwy.Zdjęła pierścionek z szafirem, który dostała od niego zaledwie parę tygodniwcześniej, i wyciągnęła w jego stronę.Zawahał się przez chwilę, po czym go przyjął.- Jesteś pewna, że tutaj nie chodzi o Tylera Rossa? - spytał, kiedy już ruszyła dodrzwi.Znów spojrzała na niego.Nie mogła dać mu bezpośredniej odpowiedzi.- Nie mam zamiaru nigdy więcej się z nim zobaczyć - powiedziała szczerze.- Jego strata - odrzekł niespodziewanie czułym głosem Brian.Uśmiechnęła się z wdzięcznością.- Dziękuję.I wyszła.Zoey poszukała zapomnienia w tym, co zawsze nadawało jej życiu sens, nawet gdywszystko inne się waliło - w pracy.Zrobiła odbitki zdjęć ze ślubu Cheryl i wysłała jepocztą.Teraz spędzała całe godziny w ciemni, wywołując fotografie mustangów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]