[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może była to kulminacja procesu dokonującego sięw jej umyśle od chwili przeczytania listu doktora Trenta? Dochodziła trzecia w nocy -najmądrzejsza i najbardziej grozna godzina całej doby.O tej porze czasem dzieje się zczłowiekiem coś znaczącego - nadchodzi jego wyzwolenie.- Przez całe życie starałam się zadowolić innych i to mi się nie udawało - powiedziałasobie.- Odtąd więc będę starała się zadowolić siebie i nigdy niczego nie będę udawać.Oddychałam atmosferą przepojoną fałszem i niedomówieniami.Z jakąż więc przyjemnościązacznę mówić prawdę! Może nie uda się zrobić wiele z tego, co zamierzam, lecz nigdy niezrobię tego, czego nie chcę! Matka może się dąsać, ile zapragnie, nic mnie to nie obchodzi.Rozpacz czyni człowieka wolnym, nadzieja - niewolnikiem.Z tą myślą wstała i ubrała się, a poczucie wolności narastało w niej z minuty na minutę.Kiedy skończyła się czesać, otworzyła okno i jednym ruchem wyrzuciła na sąsiednie podwórkodzbanek z wiekowym pot-pourri.Z donośnym trzaskiem rozbił się o wymalowane na frontoniestarego sklepu oblicze dziewczyny zachwalającej piękną cerę.- Niedobrze mi się robi odzapachu rzeczy martwych - stwierdziła głośno Valancy.Rozdział trzeciPierwsze objawy dziwnego zachowania się Valancy zauważono na srebrnym weselustryja Herberta i ciotki Alberty.Nikt ze Stirlingów za nic w świecie nie powiedziałby wprost, żeValancy jest słaba na umyśle lub nawet, że nie wszystko z jej głową jest w porządku.Stwierdzenie stryja Bena, że ona jest stuknięta, po prostu stuknięta , uznano za zbyt dosadne iwybaczono mu wyłącznie ze względu na niewłaściwe zachowanie Valancy podczaswspomnianej uroczystości.Jednakże pani Fryderykowa i kuzynka Stickles już przed tympamiętnym obiadem zauważyły parę niepokojących rzeczy.Wszystko oczywiście zaczęło sięod różanego krzewu i od tej pory Valancy nigdy już nie była całkiem jak należy.Prawdopodobnie dlatego nie przejmowała się tym, że matka się do niej nie odzywa.Stanowczoodmówiła zażywania Gorzkiej Mikstury i Czerwonych Pigułek Redferna.Oświadczyła teżstanowczo, że nie ma zamiaru dłużej odpowiadać na imię Doss.Kuzynce Stickleszaproponowała, by ta przestała wreszcie nosić broszkę z puklem włosów kuzyna ArtemasaSticklesa.Aóżko w swym pokoju przestawiła na przeciwną stronę.W niedzielne popołudnietrzy godziny czytała Czarodziejskie Skrzydła.Gdy kuzynka Stickles zwróciła jej uwagę,odparła obojętnie.- Och, zapomniałam, że to niedziela - i zaczęła czytać dalej.Kuzynka Stickles widziała rzecz niesłychaną; przyłapała Valancy na zjeżdżaniu poporęczy schodów! Kuzynka nic o tym nie powiedziała pani Fryderykowej - biedna Amelia i beztego ma dość kłopotów.Z kamiennego milczenia wytrąciło panią Fryderykowa oświadczenie Valancy, że niepójdzie więcej do anglikańskiego kościoła.- Nie będziesz chodzić do kościoła?! Doss, ty chyba postradałaś.- Och, do kościoła będę chodzić - odparła pogodnie Valancy - ale do prezbiteriańskiego.Do anglikańskiego nie.To była poważna sprawa.Pani Fryderykowa przywołała na pomoc łzy, okazało siębowiem, że poza urażonego majestatu nie skutkuje.- Co masz przeciwko anglikańskiemukościołowi - wyszlochała.- Nic, poza tym, że właśnie tam musiałam zawsze chodzić.- Czy to ładnie tak mówić do matki? Och, ileż prawdy jest w stwierdzeniu, że bardziejod węża zrani cię niewdzięczne dziecko!- Czy to ładnie tak mówić do własnej córki? - odparła niewzruszona Valancy.Tak więc po czymś takim zachowanie Valancy na srebrnym weselu nie było dla paniFryderykowej i Christine Stickles taką niespodzianką jak dla innych.Obie panie miaływątpliwości, czy należy ją zabierać na uroczystość.Obawiały się jednak plotek i domysłów,gdyby tego nie zrobiły.Poza tym może zachowa się przyzwoicie i nikt nie zauważy, że coś jestz nią nie tak.Dzięki specjalnym staraniom Opatrzności, przez całe niedzielne przedpołudnielało jak z cebra, dlatego Valancy nie spełniła straszliwej grozby i nie poszła do kościołaprezbiteriańskiego.Nie odczułaby przykrości, gdyby pozostawiono ją w domu.Rodzinne uroczystości byłybowiem przerazliwie nudne.Lecz Stirlingowie świętowali każdą możliwą okazję - był todawno ustalony zwyczaj.Nawet pani Fryderykowa wydawała obiad w rocznicę swego ślubu, akuzynka Stickles zapraszała przyjaciół na kolację w dniu urodzin.Valancy nienawidziła tychokazji, bo z ich powodu musiały potem oszczędzać i tygodniami odmawiać sobie wszystkiego.Na srebrne wesele jednak chciała pójść.Gdyby się nie zjawiła, stryjowi Herbertowi byłobyprzykro, a ona go lubiła.Poza tym chciała obejrzeć krewniaków z nowej perspektywy.Będzieto także znakomite miejsce, jeśli nadarzy się sposobność, do wygłoszenia deklaracjiniepodległości.- Włóż brązową, jedwabną suknię - powiedziała pani Stirling.Zupełnie jakby miała coinnego do wyboru! Valancy posiadała jedną jedyną odświętną sukienkę wtabaczkowo-brązowym kolorze, podarowaną przez ciotkę Isabel.Ciotka zdecydowała, żeValancy nie powinna nosić sukien w jasnych kolorach.Gdy była młoda, pozwalano jej ubieraćsię na biało, ale już od dłuższego czasu przestała to robić.Tak więc ubrała się w brązową suknięze stojącym kołnierzykiem i długimi rękawami.Nigdy nie miała sukienki z dekoltem i krótkimirękawami, choć było to modne i od dłuższego czasu noszone nawet w Deerwood.Nie ułożyłajednak włosów w wałek wokół głowy.Zwinęła tylko węzeł na karku i zasłoniła uszy.Uznała,że jej w tym bardziej do twarzy, choć węzeł był żałośnie malutki.Pani Fryderykowej fryzurasię nie podobała, ale pomyślała, że tuż przed przyjęciem lepiej licha nie budzić.Było bardzoważne, aby nie drażnić Valancy, dopóki uroczystość się nie skończy.Pierwszy raz w życiu paniStirling wzięła pod uwagę nastrój i humory córki.No, ale przecież dotychczas Valancy nie była dziwna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]