[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewny.Prawdziwy.Pocałunek ze snu.cóż.to był tylko sen.Connor zaprowadził mnie do kłody, na której wcześniej siedziała Kayla.Kiedy usiadłam,przykucnął przede mną i założył mi za ucho kilka zbłąkanych kosmyków.Przełknęłam ciężko ślinę.- Tamtego wieczoru, kiedy nie mogłeś mnie znalezć.byłam z Rafe'em.W jego oczach błysnął smutek.- Wiem.- Poczułeś ode mnie jego zapach.Skinął głową.- Dlaczego nic nie powiedziałeś?- Albo jesteś moja, albo nie.Jeśli jesteś moja, będę o ciebie walczyć.A jeśli nie.Może poprostu nie chcę wiedzieć.Musnęłam palcami jego policzek.W przeciwieństwie do Rafe'a przeważnie był gładkoogolony- Nic się nie wydarzyło.Byliśmy na przejażdżce jego motorem.Musiałam na chwilę uciec odtej ponurej atmosfery- Rafe też tak mówił.- Rozmawiałeś z nim?- Jasne.Właśnie o to pokłóciłem się z ojcem, lata uważał, że powinienem wyzwać Rafe'a napojedynek.- To chore! Nie możesz go zabić tylko dlatego, że jezdził ze mną motorem.- Uspokój się, Lindsey.Nie mam zamiaru z nim walczyć.Chcę wierzyć, że jesteśmy trochębardziej cywilizowani niż kiedyś i umiemy rozwiązywać konflikty.- To dlatego Rafe został przeniesiony?- Nie.Starsi naprawdę martwią się o Brittany.Jeśli między nią i Danielem nic się niewydarzy, pewnie przydzielą kogoś innego.Zastanawiałam się, czy nie powiedzieć, że Brittany nie czuje żadnej więzi z Danielem, ale tomogło się jeszcze zmienić.Nagle zjeżyły mi się włoski na karku, ale o ile w moim śnie towarzyszyły temu przyjemnedoznania, tak teraz.- Nie masz wrażenia, że ktoś nas obserwuje?- Mam.Mój oddech zwolnił, kiedy zastanawiałam się, kto i z której strony mógł nas obserwować.Connor odwrócił się gwałtownie.Dwie dziewczynki przypatrywały się nam ze swojegonamiotu.Zapiszczały i szybko schowały się w środku.Connor się zaśmiał.- Nawet nie pamiętam, kiedy byłem taki młody i beztroski.- Wydaje mi się, że to nie ich wzrok czułam.-Wstałam.Odwróciłam się powoli, alewcześniejsze uczucie zniknęło.- Nikogo więcej nie zauważyłem.- Connor po-węszył.Ale ja nadal nie mogłam pozbyć się wrażenia, że wcześniej ktoś tu był.- Lucas chyba ma rację.Nie powinno się pełnićwarty z partnerem.Connor się uśmiechnął.- Mądry jest ten nasz przywódca.TV zostań tutaj.Ja obejdę obóz.Wiedziałam, że niczego nie znajdzie.Ktokolwiek na nas patrzył, już się ulotnił.Ale ja nieprzestawałam się zastanawiać, kim był ten osobnik i czego chciał.Rozdział 8Wędrowaliśmy jeszcze przez dwa dni, prowadząc skautki głębiej w las.Istniały takierejony parku narodowego, w które nie zapuszczało się zbyt wiele osób, gdzie było bardziejdziko, i my również zostawiliśmy te rejony w spokoju, pomagając dziewczynkom i ichzastępowym rozbić obozowisko w bezpiecznym miejscu.Po upewnieniu się, że wszystko jestw porządku, zaczęliśmy przygotowywać się do wymarszu.Z obozowiczami mieli zostaćBrittany i Daniel.Zwykle zostawał tylko jeden przewodnik, ale starsi wydali rozkazy, bystworzyć Brittany okazję do zbliżenia z Danielem.Nie widziałam, by między nimi coś się działo, ale parę dodatkowych dni razem chyba im niezaszkodzi.- Kiedy po was wrócimy, będzie jeszcze dość czasu na powrót do Wilczego Szańca przedpełnią księżyca - powiedział Lucas do Brittany.- Spoko - odparła, jakby była tym wszystkim znudzona.To miała być najważniejsza noc w naszym życiu, a ona zachowywała się, jakby to jej nieobchodziło.Złapałam Brittany za rękę i odciągnęłam na bok.- Hej! - zaprotestowała, wyrywając dłoń.- Przestań się tak zachowywać.Daniel stara się.- Nic nas ze sobą nie łączy.Zupełnie nic, I oboje o tym wiemy.Wolę przejść przez to sama.- Pomyśl o nim jak o linie ratunkowej.Mógłby tam być.tak na wszelki wypadek.- To nie może być aż tali bolesne, jak mówią chłopcy.I jeśli Lucas po prostu odciągał uwagęKayli od bólu.No cóż, sama sobie poradzę.Uściskałam ją.- Obie damy radę - szepnęłam, bardzo chcąc, żeby była to prawda.Z powrotem szliśmy znacznie szybciej, ponieważ nie musieliśmy taszczyć zapasów ani niemieliśmy pod opieką stadka rozbawionych dziewczynek.Kiedy słońce zaczęło chylić się kuzachodowi, postanowiliśmy rozbić obóz.Jeśli nic się nam nie przydarzy, jutro wieczoremdotrzemy do bazy.Lucas i Connor ruszyli na polowanie.Kayla rozpalała ognisko.Mnie nosiło.- Pójdę nazrywać jeżyn.- Złapałam mały pojemnik.Odwróciła się, by na mnie spojrzeć.- Chyba nie powinnaś się sama oddalać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]