[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wtedy, i teraz.Pokręcił powoli głową, zastanawiając się przez chwilę.- Zawiodłem.To, co się przydarzyło Corinne - Boże, to cozabójcy zrobili z jej ciałem - było nie do pojęcia.Coś takiegonie powinno się było zdarzyć.Miałem zapewnić jejbezpieczeństwo.Wiele czasu zajęło mi pogodzenie się z tym,że odeszła, że te zwęglone, rozczłonkowane zwłoki byłykiedyś pełną życia młodą kobietą, którą znałem oddzieciństwa.Chciałem zaprzeczać, że nie żyje.Do diabła,długo nie chciałem w to uwierzyć, szukałem jej w trzechstanach, przekonywałem sam siebie, że nadal gdzieś tam jest,że ją ocalę.Ale to nie mogło jej wrócić życia.Jenna widziała ból, jaki nadal go dręczył.- Chciałbyś jej wrócić życie?- Zostałem zatrudniony do jej ochrony.To była moja praca,przysięga, którą składałem za każdym razem, kiedywychodziła z Mrocznej Przystani ojca.Oddałbym za nią życiebez chwili wahania.- A teraz? - spytała Jenna cicho, pełna obaw, że Brock możenadal kochać pięknego ducha z przeszłości.Ale kiedy uniósł wzrok, jego oczy były spokojne i poważne,skupione wyłącznie na niej.Jego dotyk na policzku był ciepły imiły, jego usta tak blisko jej ust.- Nie wolałabyś wiedzieć, co czuję do ciebie? - Przesunąłkciukiem po jej wargach, a ten ulotny kontakt rozpalił ją dobiałości.- Nie mogłem przestać o tobie myśleć, a wierz mi,próbowałem.Nie planowałem się angażować.- Wiem - odparła.- Masz alergię na związki, pamiętam.- Tak długo się broniłem, Jenno.- Jego niski głos przenikałją do szpiku kości.- Staram się z całych sił nie popełnićbłędów.Szczególnie takich, których nie można naprawić.Przełknęła ślinę, nagle zmartwiona jego powagą.- Nic nie jesteś mi winien, jeśli o to ci chodzi.- I tu się właśnie mylisz - odparł.- Jestem ci coś winien -przeprosiny za to, co zaszło między nami tamtej nocy.Pokręciła głową.- Brock, nie.Chwycił jej podbródek i zmusił, by na niego spojrzała.- Pragnąłem cię, Jenno.To, jak wpakowałem ci się do łóżka,nie było w porządku.Wykorzystałem swój talent, żeby ukoićtwój smutek, ale mogłem przy okazji odebrać ci również wolę.- Nie.- Dotknęła jego twarzy, pamiętając bardzo dobrze, jakwspaniale się czuła, gdy go całowała, dotykała, leżała naga znim również nagim w łóżku.Bardzo chciała znów doznaćtakiej rozkoszy.- To nie było tak, Brocku.I nie musiszwyjaśniać.- Przede wszystkim jestem ci winien przeprosiny za to, copowiedziałem - przerwał jej.- Że seks z tobą to będzie sprawaczysto fizyczna, bez żadnych zobowiązań.Myliłem się.Zasługujesz na więcej, Jenno.Zasługujesz na dużo więcej, niżjestem ci w stanie ofiarować.- Nie prosiłam cię o nic więcej - odparła, gładząc go popodbródku, a potem po mocnej szyi.- A pożądanie byłoobustronne.Moja wola należała do mnie.Nadal należy.Izrobiłabym to z tobą znowu.Pomruk, jaki wydał, był kwintesencją męskości.Przyciąg-nął ją do siebie, przytulił i mocno pocałował.Jego serce waliłogłośno, żar jego ciała kładł się balsamem na jej skórze.Kiedycofnął usta, dyszał ciężko, a spod warg błyskały czubki kłów.W jego ciemnych oczach pojawiły się drobinki bursztynu.- Chryste, Jenno.W tej chwili mam ochotę siąść zakierownicę i gdzieś z tobą pojechać.Żebyśmy byli tylko wedwoje, żebyśmy się oderwali od tego wszystkiego.Pomysł był kuszący, tym bardziej że znów zaczął jącałować.Objęła go mocno i zatraciła się w zmysłowympocałunku, splatając język z jego językiem.Wydał niskigardłowy dźwięk, który przeniknął ją dreszczem, a jegopocałunek stał się jeszcze bardziej zachłanny.Czuła na języku napór jego kłów, na biodrze jego twardywzwód, kiedy obrócił ją na fotelu i nakrył swoim wielkimciałem.- Gideon czeka na nas w laboratorium technicznym -zdołaławyszeptać, gdy oderwał się od jej ust, by pokryć drobnymipocałunkami wrażliwą skórę poniżej jej ucha.Jakąś godzinętemu zadzwonili z drogi do kwatery i powiadomili Gideona iLucana o tym, co przeżyli w Nowym Jorku.-Spodziewają sięraportu zaraz po naszym powrocie.- Masz rację - zawarczał, ale nie przestał jej całować.Rozpiął jej płaszcz i wsunął rękę pod bluzkę.Gładził jejpiersi przez cienką materię stanika, drażniąc sutki, ażstwardniały jak perły.Wierciła się pod nim, kiedy się na niejpołożył, a powolne ruchy jego bioder sprawiły, że gwałtowniezapragnęła poczuć na skórze jego nagie ciało, poczuć goznowu w sobie.- Brock - wy dyszała, zatracając się w namiętności.- Gideonwie, że tu jesteśmy.Zapewne już wycelował w nas kameręnadzoru.- Przyciemniane szyby - wychrypiał i uśmiechnął siętak seksownym uśmiechem, obnażając błyszczące czubkikłów, aż coś podskoczyło jej w środku.- Nikt nic nie zobaczy.A teraz przestań myśleć o Gideonie i pocałuj mnie.I tak nie była w stanie myśleć.Jego ręce i usta wyparły z jejumysłu wszystko, prócz tęsknoty za jego ciałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]