[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szliśmy w tym samym kierunku.W milczeniu maszerowaliśmy ramię w ramię.To były najdłuższe trzy przecznice, jakie w życiu przyszło miprzemierzyć.I chyba pobiłam też rekord zmarznięcia.Ale Bóg mi świadkiem, chciałam, żeby ten marsz trwał wiecznie.Kiedy jednak doszliśmy do mojego domu, dygotałam z zimna.Zacisnęłam mocno szczęki, żeby nie klekotać zębami.Mój nos zamienił się wsopel.Palce skostniały.Skręciłam w stronę schodów prowadzących do moich drzwi, przekonana, że Johnny uczyni to samo i bez słowa pójdzie zamną, tak jak szedł całą drogę z Mokki.- Przydałby ci się lepszy płaszcz.Odwróciłam się i spojrzałam na niego.- Co takiego?Dopalił papierosa i wymierzył we mnie niedopałkiem.- Twoja kurtka nie nadaje się na taki mróz.Przydałoby ci się coś cieplejszego.- Ja.eee.gdzieś zapodziałam zimowy płaszcz -odparłam.Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę.- Taa?- Taa.- Spraw sobie nowy - mruknął.I tyle.Patrzyłam, jak szedł chodnikiem w kierunku swego domu.Nie obejrzał się za siebie.Ani razu.Rozdział 12Czyli jednak się nie oświadczył.Gdy kładłam się do łóżka, wciąż czułam łomotanie serca i szum w głowie.Spałam twardo, bez snów, i obudziłamsię wypoczęta.%7ładnych dziwnych zapachów, żadnych wirujących kształtów.Od tygodni nie czułam się tak dobrze, choć pewnie nawet niezauważyłabym różnicy, gdybym tak histerycznie nie wsłuchiwała się w swój organizm.Po pracy znalazłam sukienkę, o którą prosiła mnie mama, i postanowiłam, że do niej wpadnę.Harrisburg był oddalony od Annville zaledwie o czterdzieści minut jazdy i nie miałam nic lepszego do roboty.Ani gorszego.Bo tak naprawdę.chciałam zobaczyć mamę.Po tym, co się stało, miałam ochotę posiedzieć w kuchni, przy starym stole, i napić się gorącej czekolady.Chciałampoczuć, choć przez chwilę, że ktoś się o mnie troszczy.Kiedy dojechałam na miejsce, zastałam dom pusty i ciemny.Na podjezdzie nie było samochodu.Weszłam na ganek.Czułam się jak gość, choć otworzyłam drzwi własnymi kluczami.- Halo.Cisza.Spojrzałam na zegarek, było trochę po siódmej.Niby wcześnie, ale dla moich rodziców to jak północ.Wrzuciłam klucze do torebki, którą zprzyzwyczajenia położyłam na krześle w korytarzu, choć mama zawsze powtarzała, żebym odkładała rzeczy na miejsce.Zresztą teraz nie miałamtu swojego miejsca.To już nie był mój dom.- Mamo? Tato? - Powiesiłam na wieszaku czarną sukienkę, zapakowaną w foliowy pokrowiec po ostatnim czyszczeniu w pralni.- Jest tam kto?Usłyszałam pisk opon.Ktoś wjechał na podjazd.Chwilę pózniej podniosła się brama garażowa.Weszłam do kuchni w tej samej chwili, gdy mama pojawiła się w drzwiach prowadzących od garażu.Na mój widok wykrzyknęła głośno.Ja też.- Emmaline!- Mamo! - Roześmiałam się.- Nie widziałaś mojego wozu przed domem?- Nie spodziewałam się ciebie - odparła, trzymając się ręką za serce i głośno dysząc.-Zmiertelnie mnie przestraszyłaś.- Przepraszam - powiedziałam.Podeszłam, żeby ją uściskać.W tym momencie do kuchni wszedłojciec.- Cześć, tato!Przywitał mnie przelotnym buziakiem.Potem poszedł do sypialni, zupełnie jakby moja wizyta nie zrobiła na nim żadnego wrażenia.Rany,uwielbiam mojego tatę! Mama odsunęła się ode mnie na długość ramion, zlustrowała mnie wzrokiem od góry do dołu i oświadczyła: - Schudłaś.- Chciałabym.Ale ty naprawdę zeszczuplałaś.- Ostatni raz widziałam ją jakiś miesiąc temu i od tej pory zdecydowanie straciła na wadze.Miała nasobie dres.U jej stóp leżała sportowa torba.-Chodzisz na siłownię?Mama popatrzyła najpierw na torbę i dres, a potem na mnie.- Tak.Tata i ja doszliśmy do wniosku, że trzeba zadbać o kondycję.Mama nigdy nie była gruba, co najwyżej uroczo pulchna.Miała obfite biodra i pełne piersi.Dziwnie było patrzeć na jej zapadnięte policzki.Wcześniej obawiałam się, że nie uda jej się wbić w sukienkę, którą jej wiozę, ale terazpomyślałam, że może być na nią za duża.- Kurczę! - zawołałam.- Powinnam brać z ciebie przykład.To było ulubione zdanie mamy, zupełnie jakbym ją słyszała.Mama roześmiała się i mocno mnie przytuliła.Zamknęłam oczy i przylgnęłam do niej zrówną siłą.- O, moja mała córeczko, tęskniłam za tobą.- Mamo - żachnęłam się, ale zrobiłam to z przyzwyczajenia.- Co cię sprowadza? - zapytała, gdy już skończyłyśmy obsypywać się czułościami.- Przywiozłam ci sukienkę.- Ach, tak! - Rozpromieniła się.- Wezmę szybki prysznic i zaraz ją przymierzę.Jadłaś już? Dla nas z tatą mam sałatkę, ale powinnaś coś jeszczeznalezć w lodówce.- Dzięki, nie jestem głodna.Wyciągnęłam z lodówki mleko, ale w szafce nie było czekolady w proszku.Spojrzałam na stółi zauważyłam, że jest nowy.W identycznym kształcie i rozmiarze jak poprzedni, ale zdecydowanie inny.Odstawiłam mleko z powrotem do lodówkii ciężko usiadłam na krześle, które też było nowe.- I jak? - Mama weszła do kuchni, nieśmiało prezentując nową sukienkę.Leżała na niej idealnie, może tylko w biuście była odrobinę za szeroka.Mama obróciła się powoli.- Wyglądasz świetnie.- Naprawdę? - zapytała, macając się po dekolcie, który jak na jej gust był chyba za głęboki.-Nie za bardzo wycięte?- Wcale nie.Upniesz włosy wysoko, założysz ładny łańcuszek i będzie super.Tylko włóż inne buty.-Wskazałam na jej wełniane kapcioszki i obiesię uśmiechnęłyśmy.- Rzeczywiście.Ale tym zajmę się pózniej.Mama wygładziła sukienkę na brzuchu i zaczęła się obracać w prawo i w lewo, żeby jak najlepiej obejrzeć swoje odbicie w lustrze zawieszonymna drzwiach do piwnicy.- Dobrze, że nie muszę już kupować sukienki.- A po co ci ona? - zapytałam, spodziewając się, że idzie na wesele albo inną imprezę.- Ach.- Mama przygryzła na chwilę dolną wargę, a potem spojrzała na mnie błyszczącymi oczyma.~ Tata zabiera mnie w rejs statkiem z okazjinaszej rocznicy.- Co? - Szczęka dosłownie opadła mi z wrażenia.- A tak.I ma tam być uroczysta kolacja.Ta sukienka będzie w sam raz.Nie wierzyłam własnym uszom.- Rejs statkiem? Ty z tatą?- Owszem.Rejs na Alaskę!Nawet nie na Karaiby, które przynajmniej były bliżej.- Rety, mamo.Super 1- Ostatni raz wybraliśmy się tylko we dwoje.chyba w podróż poślubną.Przeze mnie.Nigdy tego nie powiedziała i wiem, że wiele osób nie rusza się nigdzie bez dzieci, dopóki są małe.Ale moi rodzice utknęli w domuna znacznie dłużej.Wszyscy ich znajomi już od dawna wyjeżdżali na weekendy we dwoje.I w rejsy statkiem.Nagle poczułam, że ściska mnie w gardle i zaraz się rozpłaczę.Nie chciałam, żeby mama widziała moje łzy.- Zapowiada się niezła zabawa.Kiedy wyjeżdżacie?- Dopiero w marcu.Dlatego właśnie zapisaliśmy się na siłownię.Kojarzysz Mariannę Jarvis?Powiedziała nam, że na takim rejsie okropnie się tyje.Człowiek podobno wraca o pięć kilo grubszy.Dlatego uznałam, że powinniśmy trochę schudnąć przed wyjazdem ~ wyjaśniła i znów wygładziła przód sukienki.- Na pewno będziecie się świetnie bawić.A ty wyglądasz wspaniale.Mama przyjrzała mi się badawczo.- U ciebie wszystko w porządku?Nie ma czekolady w proszku.Stół jest nowy.Mama w wieczorowej sukience wygląda młodziej i ładniej niż kiedykolwiek wcześniej.Wszystkie tezmiany zaszły tu od czasu, kiedy się wyprowadziłam, i nie chciałam psuć jej radości swoimi lękami.- Zawsze mnie o to pytasz.A co ja wtedy odpowiadam?- Ze wszystko w porządku.- No właśnie.Wszystko w porządku.- To dobrze.Pójdę się przebrać.Zostaniesz jeszcze? Podgrzeję ci coś do jedzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]