[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Złapałem ją i rozłożyłem.Był to jakiś biuletyn naukowy, którego okładkęzdobiła fotografia korpulentnego mężczyzny z bokobrodami podkreślającymilinię żuchwy; towarzyszyli mu uśmiechnięta młoda kobieta i młodymężczyzna o azjatyckich rysach.Podpis pod zdjęciem brzmiał: ProfesorCharles Bartlesby i jego asystenci Alicia Nelson i Li Xian zamierzajązbadać kolekcję eksponatów z Cahokii w chicagowskim Muzeum HistoriiNaturalnej. Ten w środku to dzisiejsza ofiara wyjaśnił Rawlins. Dzielił gabinet zasystentami.Nie odbierają komórek, nie ma ich w mieszkaniach. Podejrzani?Wzruszył ramionami. Ludzie rzadko mordują obcych.Tylko oni w całym mieście znalizamordowanego.Przyjechali z nim z Anglii.Spojrzałem pytająco na Rawlinsa. Dlaczego mi pan pomaga?Zmarszczył brwi. Pomagam? Mogłeś to znalezć gdziekolwiek.A ja cię na oczy niewidziałem. Jasna sprawa zgodziłem się ale dlaczego?Oparł się o ścianę i splótł ręce na piersi. Dlatego że pewnego razu, kiedy byłem młodym gliną, usłyszałemkobiecy krzyk i wbiegłem w zaułek, z którego dochodził.Coś wtedyzobaczyłem.Coś. Zapatrzył się w dal. Coś, po czym od trzydziestu latmam koszmary.To coś dusiło dziewczynę.Odepchnąłem to i wywaliłem wnie cały magazynek, a wtedy to coś podniosło mnie w powietrze i parę razywyrżnęło moją głową o mur.Spodziewałem się już, że synek mamy Rawlinspodzieli los ptaka dodo. Co się wtedy stało? Pojawił się ojciec porucznik Murphy ze strzelbą naładowaną soląkamienną i zabił to coś.Kiedy wzeszło słońce, truchło spłonęło jaknasączone benzyną. Rawlins pokręcił głową. Zaciągnąłem u tego gościapotężny dług.Od tego czasu dostatecznie dużo napatrzyłem się na ulice, żebywiedzieć, że porucznik Murphy odwala kawał dobrej roboty.A ty jej w tympomagasz.Pokiwałem głową. Dziękuję panu.Odpowiedział skinieniem głowy. Nie mam ochoty stracić przez ciebie pracy, Dresden.Zmiataj stąd, zanimcię ktoś zobaczy.Coś przyszło mi do głowy. Słyszał pan o Instytucie Medycyny Sądowej? Pewnie.Jak każdy gliniarz. Nie, chodzi mi o to, co się tam wydarzyło zeszłej nocy.Pokręcił głową. O niczym nie słyszałem.Spojrzałem na niego z powątpiewaniem.Makabryczne morderstwo wkostnicy mogło się nie przebić do gazet, ale wśród policjantów powinnowprost huczeć od plotek na jego temat. Jest pan pewien? Nic a nic? Tak, jestem pewien.Skinąłem mu głową na pożegnanie i zacząłem odchodzić. Ej! zawołał za mną.Obejrzałem się. Możesz ich powstrzymać? Mam nadzieję.Zerknął najpierw w głąb zalanego krwią pokoju, a potem znowu na mnie. W porządku.Pomyślnych łowów, młody.Rozdział czternasty O raju. Butters bawił się przełącznikami na konsoli w SUV-ie. Tujest wszystko.Radio satelitarne.Założę się, że w tym odtwarzaczuzmieściłaby się cała moja kolekcja płyt.A to jakie super, patrz: pokładowysystem GPS.Nie zabłądzimy!Wcisnął jakiś guzik.Z deski rozdzielczej dobiegł spokojny głos: Wjeżdżasz do Helsinek.Uniosłem pytająco brew, zerknąłem najpierw na konsolę, potem naButtersa. My nie, ale samochód chyba jednak zabłądził zauważyłem. Albo to ty mącisz mu w komputerze. Tak myślisz?Uśmiechnął się niepewnie i po raz dziesiąty sprawdził swój pasbezpieczeństwa. Coś sobie wyjaśnijmy, Harry: nie przeszkadza mi, że muszę sięukrywać.To znaczy, jeśli martwisz się o moje ego czy coś, to się nie martw.Ukrywanie się jest w porządku.Ba, jestem z tego powodu szczęśliwy.Skręciłem z autostrady.Samochód sunął po zjezdzie, a naszym oczomukazywały się zielone trawniczki i wypielęgnowane drzewa parkuprzemysłowego mieszczącego Instytut Medycyny Sądowej. Postaraj się wyluzować, Butters.Szarpnął głową w gwałtownym geście zaprzeczenia. Nie chcę dać się zabić.Ani aresztować.Fatalnie wypadam przyaresztowaniu Przy umieraniu zresztą też. To nieuniknione ryzyko.Musimy się dowiedzieć, czego Grevane odciebie chciał. I w związku z tym odwozisz mnie do pracy.Po co właściwie? Pomyśl.Co by się stało, gdyby ktoś odkrył, że nie ma cię w pracy,prosektorium tonie we krwi, gmach został splądrowany, a ciało Phila leży wkostnicy albo na trawniku? Ktoś wyleciałby z roboty. Otóż to.A potem zamknęliby Instytut na głucho i szukali śladów.Dorwaliby cię i zamknęli, chociażby po to, żeby cię przesłuchać. No i? Jeżeli Grevane posprzątał po sobie, to znaczy, że woli nie ściągać nainstytut uwagi czynników oficjalnych.Nie wiem, czego od ciebie chce, alezałożę się, że to coś nadal jest w budynku. Wjechałem na teren parkuprzemysłowego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]