[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej sercezacisnęło się gwałtownie.A więc to z powodu dziecka wampir próbował ją uwieść?Pewnie podejrzewał, że dziecko jest dżinem, i je również chciał oddaćw ręce Komisji.A może tylko chciał zaspokoić chorą ciekawość, zanimostatecznie pozbędzie się Laylah?Myśl, że z taką gorliwością reagowała na pieszczoty wampira,sprawiła, że Laylah miała ochotę zrobić dziurę w ziemi i posłać Tane'a dosamego piekła.- Masz dziwną obsesję na punkcie tego dziecka.- Zmusiła się doprzywołania na usta kpiącego uśmiechu.- Czyżbyś żywił się małymidziećmi lub coś w tym stylu?Wampir przechylił głowę w bok, sondując powietrze wyczulonymizmysłami.- Nie wierzę, że je zostawiłaś.- Mówisz tak, jakby dziecko było jakąś rzeczą.Tane zignorował jejgrozny ton.- Ale jego tu nie ma.Chyba że otoczyłaś je jakimś zaklęciem.- Bezsłowa ostrzeżenia zbliżył się i złapał ją za rękę.-Jesteś wiedzmą?Zgromiła go wzrokiem.- Gdybym nią była, zamieniłabym cię w żabę i zamknęła w słoiku.- Uważaj.Wampiry nie znoszą magii.- A ja nie znoszę wścibskich wampirów.- Wyszarpnęła rękę z uścisku.- Jesteśmy kwita.Pozwolił jej się odsunąć, ale ona nadal drżała i ze stra-chem patrzyła na niego.Stał na środku stodoły w blasku księżycaoblewającego jego ponurą twarz i szeroki tors.34Nie potrzebował wielkiego sztyletu, który miał wetknięty za pasekspodni, ani perłowo białych kłów, by wyglądać groznie.- Jesteś wiedzmą? - spytał ponownie.Wiedziona instynktem zaczęła się cofać i zatrzymała dopiero wtedy,gdy uderzyła plecami w stertę beli z sianem.- Nie.Podszedł do niej, mrużąc oczy, bo wyczuwał kłamstwo.- Nie masz żadnych magicznych umiejętności?- Tylko urok osobisty.Musnął ją po szyi smukłymi palcami.To była subtelnagrozba.- Mów prawdę.- Ja.- Zamilkła.Jezu, ależ z niej śmierdzący tchórz.Prostując się,rzuciła wampirowi wściekłe spojrzenie.- Mam kilka talentów, ale niejestem wiedzmą.- O jakie talenty chodzi?- Jesteś aroganckim dupkiem, wiesz?- Laylah.Zacisnęła dłonie w pięści.Cholera.Wampir jej nie odpuści, dopókinie usłyszy odpowiedzi.Ale ona nie zamierzała wyjawiać prawdy.GdybyTane ją poznał, mógłby dojść do wniosku, że dostanie za nią więcej naczarnym rynku niz od Komisji.- Wiedzmą była moja matka zastępcza, jednak ona twierdziła, że mojemagiczne zdolności są uśpione.Nigdy nie wykonałam żadnego zaklęcia.- Więc na czym polega twoja magia? - naciskał Tane, przekonany, żeLaylah ukrywa przed nim jakieś wielkie czarodziejskie zdolności.Och, gdyby tylko tak było.- Widziałeś już.- Laylah wzruszyła ramionami.- Potrafięmanipulować siłami natury.- Nie, to są moce dżina - przerwał jej ostro.- Mów, jakie magicznezdolności posiadasz?Nagle, niczym dar z niebios (lub raczej z piekieł), wrota stodołystanęły otworem i w prześwicie pojawił się gargulec.Skrzywił się ispojrzał w górę.35- Tu jesteś - zawołał rozdrażnionym głosem, nerwowo wachlującskrzydłami.- Doprawdy, ma chrie, zaczynam podejrzewać, że staraszsię mnie unikać.Laylah zignorowała Tane'a, który mamrotał coś o chęcipoćwiartowania irytującego maszkarona, i zwinnie zeskoczyła zestryszku, lądując na ziemi tuż przed swym wybawcą.- Zapewniam cię, że to nie ciebie staram się unikać -oznajmiła,zerkając na wampira, który nie wiadomo kiedy pojawił się za nią.Gargulec sapnął z niechęcią.- Och, to całkiem zrozumiałe.Nie zważając na tę obrazliwą uwagę, Tane wyminął małego demona iwyjrzał na zewnątrz, jakby podejrzewał, że Levet ściągnął ze sobą całąarmię wygłodniałych zombi.- Po co tu przylazłeś? - spytał.- Twój nieustraszony wódz martwi się, że nie ma żadnych wieści odswojego ulubionego Charona.Tane, który uznał chyba, że Levet faktycznie pojawił się sam,odwrócił się w jego stronę, by obrzucić go niedowierzającymspojrzeniem.- Styks cię przysłał?Levet beztrosko machnął ręką.- Powiedzmy.Miodowe oczy zwęziły się w szparki.- Przysłał cię czy nie?Levet z zapałem polerował końcówkę ogona.- Cóż, trudno dokładnie określić, czego chciał, zważywszy, żerozmawialiśmy przez portal, a połączenie nie należało do tych z rodzaju3G.Mówił coś o tym i owym.- Levet.Wyczuwając, że zaraz dojdzie do mordu, Laylah postanowiła zmienićtemat rozmowy.- Kim, do diabła, jest Charon? Odpowiedzi udzieliłLevet.- Katem wampirów.- Zwietnie.- Laylah odwróciła się, by spojrzeć na Tane'a, dopieroteraz pojmując, dlaczego wampiry w tunelach tak bardzo chciały gozabić.Mogła się założyć, że był najmniej pożądanym gościem na36zjazdach rodzinnych.- Nic dziwnego, że chcesz mnie przekazaćplutonowi egzekucyjnemu.Tane wysoko uniósł brwi.- Plutonowi egzekucyjnemu?- Czy istnieje jakiś kodeks honorowy katów? - zapytała.- Dzielicie sięnagrodami?- Wypełniam tylko swój obowiązek.- Jesteś handlarzem śmierci.Wampir znieruchomiał, jakby jej ostre słowa go zabolały, co przecieżbyło niedorzeczne.- Handlarz śmierci.- Levet zachichotał, nie przejmując się że tuż obokniego stoi śmiertelnie grozny wampir.- Handlarz śmierci.kapujecie? -Gargulec szerzej otworzył oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]