[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zostawcie ją.Oddamwam ten CD ROM, ona nie orientuje się nawet, co na nim jest& Najpierw znajdziemy tę pannicę.Leszku, wez wóz i rozejrzyj się po okolicy.A ty,Lidka, sprawdz świeże koleiny jednośladów na wszystkich okolicznych ścieżkach& Może lepiej zostanę z tobą.To niezły cwaniak wskazała na księdza. Myślisz, że nie poradzę sobie z tym sługą Bożym? Dobra, na wszelki wypadekprzywiążcie go do tej ławki.Nie chciałbym, żeby ta sikoreczka dała nogę. W szopie widziałem jakiś rower! podrzucił idący w stronę fiata osiłek. O właśnie, Lidziu, wez go i objedz wszystkie okoliczne dróżki, a potem sprawdzkrzyżówkę przy szosie.Tak na wszelki wypadek, gdyby ta mała rozminęła się z Leszkiem.*Wrzask starej Włoszki, potem stłumiony wystrzał i okrzyk Pawła Nie strzelaj! sprawiły,że błoto i mętna woda całkiem przestały przeszkadzać Dominice.Starając się nie poruszaćmułu bardziej, niż to konieczne, ukryła się pod pomostem.I czekała.Gdyby Lidka znalazłasię wcześniej nad stawem, zauważyłaby z pewnością zmąconą wodę i domyśliła się kryjówkidziewczyny.Minęło jednak dziesięć minut, zanim jej sprężyste, obute w adidasy stopyzadudniły na pomoście.Bezcennej pomocy dostarczyło również stadko kaczek, które chybaza sprawą świętego Franciszka podpłynęło akurat w rejon młyna.Przez moment agentkaobdarzyła zainteresowaniem łódkę i leżącą w niej książkę, ale suchy sznur i równie sucha,służąca za wiosło deska wskazywały, że łajba dawno nie była używana.Lidka oddaliła sięniechętnie.Jeszcze kilka minut trwała prowadzona podniesionymi głosami rozmowa napastników,potem do Dominiki dotarł odgłos odjeżdżającego auta i potępieńczy zgrzyt łańcucha dawnonieoliwionego roweru.Słyszała, jak bicykl krąży wokół gospodarstwa, powoli oddala sięstronę głównej drogi i cichnie w oddali.Pomysł zrodził się w jej głowie, kiedy umierając zestrachu, kuliła się pod drewnianym pomostem.Miała niewiele szans, że się uda, alepostanowiła zaryzykować.Odczekała jeszcze dobrą chwilę, potem pod osłoną łódki popłynęłado brzegu.Wczołgała się w krzaki.Powolutku ściągała obrzydliwie przemoczone ciuchy&Poszukała wzrokiem łopaty, która jeszcze wczoraj stała oparta o ścianę młyna.*Paweł czuł podświadomie, że Dominika jest gdzieś niedaleko, nie miał jednak pojęcia,gdzie się ukryła i co zamierza.Może szukała pomocy u sąsiadów albo próbowała zawiadomićpolicję? Po irytacji Egzekutora orientował się, że i dla niego upływający czas stanowiniebagatelny problem.Henryk palił papierosa za papierosem, starannie chowając pety doblaszanego pudełka. Oświeć mnie, jeśli łaska zagaił ksiądz. Jak ludzie stają się kimś takim, jak ty? Zawód dobry, jak każdy inny usłyszał w odpowiedzi. Wymaga określonychpredyspozycji, profesjonalizmu& I żadnych wątpliwości? Gdybym był naturą wątpiącą, wybrałbym karierę filozofa. A sumienie? Nie znam takiego pojęcia. Rozumiem, że w Boga też nie wierzysz? Tu cię zaskoczę.Wierzę! Tym razem zaciągnął się wyjątkowo głęboko. Wierzę,ale na swój sposób.W prapoczątek, w jakąś energię, siłę sprawczą całego tego bajzlu.Tyle żenic z tego dla nas, śmiertelników, nie wynika.%7łycie wieczne, odkupienie& to już nie dlamnie.Jest tylko tu i teraz! Natomiast gdyby bliżej zająć się Sprawcą wskazał tlącym siępapierosem niebo i sporządzić portret psychologiczny na podstawie jego czynów, towyszłoby nam, że jest to wyjątkowo złośliwy, zgryzliwy staruszek, socjopata, o fatalnympoczuciu humoru, który igra z nami jak maniak gry komputerowej. Tylko tyle? Starczy.W życie pozagrobowe nie wierzę, a na tym padole płaczu zamierzamprzebywać jeszcze ładny kawał czasu& Jak Bóg da! wtrącił ksiądz.Przez moment miał wrażenie, że zabójca zgasi mu papierosa na policzku.Ten jednakzaśmiał się tylko: Ja, nie twój Bóg, rozdaję tu karty.Naraz umilkł i zerwał się na równe nogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]