[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W całym tym zamieszaniu omal nie zapomniał o tym zobowiązaniu.Zastanawiałsię, czy stolica Katalonii leżała również na trasie Groucho Nights to byłby pewnie zbyt wielkizbieg okoliczności?W końcu nie był już w stanie utrzymać otwartych powiek i niechętnie powędrował dosypialni.Następnego ranka odczekał chwilę, wiedząc, jak bardzo Summer ceni sobie leniwe porankiw łóżku, po czym zadzwonił do niej do Brukseli to był ostatni przystanek Groucho Nights przedBerlinem.Summer akurat biegała. Wszystko w porządku? Tak sapnęła, odrobinę zadyszana. Kiedy macie koncert? Pod koniec tygodnia.Gramy w sobotę, a potem w niedzielę.Są dwa występy, napierwszy bilety wyprzedały się tak szybko, że zaproponowaliśmy jeszcze drugi.Potem zostaniemyw mieście na parę dni i ruszamy dalej. Dokąd? Najpierw do Amsterdamu, potem odwiedzimy kilka skandynawskich miast: Kopenhagę,Oslo, Malm, Sztokholm i Helsinki, chociaż musiałabym zerknąć na rozpiskę, żeby podać cidokładną kolejność.Potem jedziemy na południe do Austrii i na Bałkany.Będziemy nawet wSarajewie i w Lublanie. Brzmi niezle. To prawda przyznała z wyraznym entuzjazmem. Jeszcze nigdy nie byłam wżadnym z tych miejsc. Nie mieliśmy zbyt wiele okazji, żeby porozmawiać, prawda? Wiem. Posłuchaj powiedział Dominik, usiłując przybrać ton, który budziłby respekt.Spotkałem się z tym facetem, do którego dostałem kontakt.Gadałem z nim w Paryżu, on wie, jakwygląda rynek instrumentów muzycznych, a konkretnie jego podejrzane strefy.Miałaś rację.Viggorzeczywiście słynie z tego, że jest kolekcjonerem, i z całą pewnością zdawał sobie sprawę, że twojeskrzypce to bailly.Od dawna o tym wiedział i ostrzył sobie na nie zęby. Cholera zaklęła. Naprawdę nie chciałam, żeby to był on. To nie musi znaczyć, że Viggo maczał palce w kradzieży zaznaczył Dominikpocieszająco. Ale trzeba przyznać, że to dziwny zbieg okoliczności. Zgadzam się.Rany, po prostu nie wiem, co powinnam zrobić.Może zwyczajnie gozapytać? Nie jestem pewien.Czy wciąż jest z wami? Nie, dziś wrócił do Londynu.Z Lubą.Ma jakieś umówione nagrania.Powiedział, żebędzie się starał dołączyć do nas w Sztokholmie.Sugerował nawet Chrisowi, że chętnie wyszedłbyna scenę przy trzecim numerze, to miałoby być coś w rodzaju oficjalnego znaku aprobaty. Czy mogę ci jakoś pomóc? spytał Dominik. Niech pomyślę. Urwała na chwilę.Słyszał odgłosy samochodów.Pewnie biegławzdłuż jakiejś ruchliwej ulicy. Nie jedziecie przypadkiem przez Barcelonę? Nie tym razem odparła Summer. Ale niewykluczone, że pojedziemy w tamtąstronę pózniej.Najpierw jednak wrócimy do Londynu.Czemu pytasz? Bo sam się tam wybieram w tym tygodniu.Jakaś impreza promocyjna.Umawiałem sięjuż sto lat temu. To świetnie. Zastanawiałem się, czy może uda nam się zgrać terminy. Hm. Nie był w stanie rozszyfrować znaczenia jej tonu. Nie tym razem. Posłuchaj, to, co się stało tamtej nocy. Wiem.Może powinniśmy porozmawiać, kiedy wrócę do Londynu.Chyba tegopotrzebujemy. Rozumiem. I jeszcze jedno dodała. Słucham. Chodzi mi o tę rosyjską tancerkę z Nowego Orleanu. Summer ściszyła głos. O Lubę.Tak, wiedziała, kim jestem.W każdym razie ja rozpoznałem ją. Ona i Viggo są razem. Zauważyłem.Ale co z wami.z tobą i z Viggiem? To skomplikowane. Właśnie słyszę.To bez znaczenia.Najważniejsze, że my znów ze sobą rozmawiamy. Powiedziałabym, że nie tylko rozmawiamy. zauważyła Summer, a w jej głosiesłychać było leciutki uśmiech.Kryła się w nim jednak również ostrożność.Summer nigdy nierozmawiała zbyt wylewnie przez telefon.Potrzebowała bezpośredniego, bliskiego kontaktu, żebymóc w pełni wyrazić, co czuje. Nie chcę ci przeszkadzać w treningu zakończył Dominik. Czy mogę do ciebiejeszcze zadzwonić w tym tygodniu? Pewnie.Zwięto Sant Jordi to w Katalonii coś takiego, jak walentynki, chociaż jego patronem jestświęty Jerzy.Co roku odbywa się w niedzielę, a centrum Barcelony przemienia się wtedy w jedenwielki targ, od Plaza Catalunya aż po Diagonal wszędzie stoją kolorowe stragany z kwiatami istoły uginające się pod ciężarem setek nowszych i starszych tomów.To święto przyrody iczytelnictwa, tłumy pisarzy przechodzą od jednego stoiska do drugiego, by podpisywać książki,które potem sprzedawane są ludziom.Organizacją przedsięwzięcia zajmują się miejscoweksięgarnie i wydawnictwa, a tradycja nakazuje, by kobiety odwiedzające targ kupiły książkętowarzyszącym im mężczyznom, ci natomiast powinni zaopatrzyć się w kwiaty, najlepiej róże, bywręczyć je swoim wybrankom.Widok ten wywołał uśmiech na twarzy Dominika, przeganianego od stoiska do stoiskaprzez swoich wydawców.Zastanawiał się, jaką książkę kupiłaby mu Summer.Musiał jednakprzyznać, że i tak nie zrobiłoby mu to większej różnicy, bo większość była tylko po hiszpańsku.Nagle uderzyła go pewna myśl: książki są wieczne, a kwiaty więdną i giną; co to mówi na tematróżnic między mężczyznami a kobietami?Znalazł się już przy ostatnim straganie i siedział bezczynnie przy stoliku, chociaż miejscowiautorzy, którzy zajmowali miejsca obok niego, wciąż rozdawali autografy i gawędzili przyjaznie zfanami oraz kupującymi.Nagle czyjaś długa, jasna ręka podała mu wysłużony egzemplarzangielskiej wersji jego książki.Dominik podniósł wzrok.Luba perypatetyczka.Jak zawsze ubrana jak gwiazda, w przylegającą jak druga skóra, płomieniście czerwonąsuknię od Rolanda Moureta. To ty? Dominik nie potrafił ukryć zdumienia. Przecież nie pożałujesz przyjaciółce autografu? A czy ty mnie nie śledzisz?Luba roześmiała się perliście. Przecież dałam ci numer, a ty nie oddzwoniłeś.Co pozostało młodej kobiecie?Wziął od niej książkę, otworzył na stronie tytułowej, po czym podpisał.Czyli jednakmówiła prawdę, że ją przeczytała. Dla mojej tancerki.Zerwała się popołudniowa bryza, a platynowe włosy Luby falowały jak jedwabnaprzepaska, niesione niewidzialnymi podmuchami.Przez chwilę przyglądała się dedykacji. Jaka ładna powiedziała. Cała przyjemność po mojej stronie. Widzę, że zaraz będziesz wolny, może pójdziemy na drinka albo na kawę czy jakieśtapas? zaproponowała.Asystentka z wydawnictwa dała Dominikowi znak, że dopełnił swoich obowiązków i możeiść.W tej sytuacji podziękował jej oraz całej ekipie stoiska, po czym wstał. Skąd wiedziałaś, że będę w Barcelonie? Tylko nie mów, że po prostu przechodziłaśobok. Nic prostszego, drogi Dominiku.Sprawdziłam cię w Googlach.Twój hiszpańskiwydawca ma na stronie listę autorów, którzy promują się w czasie Sant Jordi.Aatwizna.Uśmiechnęła się rozbrajająco.Dominik nie potrafił sobie wyobrazić tak eterycznej i zmysłowej istoty jak Luba przymonitorze komputera, ale to wyjaśnienie trzymało się kupy.W dzisiejszych czasach wszyscy owszystkim wiedzą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]