[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ten młody ogier ma pięknąsylwetkę i lata służby przed sobą.Powinien go pan zobaczyć w biegu.Mknie jak wiatr!Nim negocjacje dobiegły końca, Sorcha wywalczyła ponad dwieściegwinei za oba zwierzęta, zaś MacMurtrae pocił się niczym wierzchowiecpo intensywnym galopie.Kiedy dobili targu, Sorcha poklepała Oślicę.107RS- MacMurtrae, ta słodka dziewczynka musi trafić w dobre ręce -oświadczyła.- Natomiast Wulfgar potrzebuje pana, który zrozumie jegodzikiego ducha.- Byś chcioł pogadać z kupcami? - zaproponował z sarkazmemMacMurtrae.Rainger westchnął nad jego głupotą.- A mogę? - Entuzjastyczne pytanie Sorchy odbiło się echem odścian okolicznych budynków.- Ni.- MacMurtrae przejął od niej wodze.- Ale upewni się pan, że Cudowna Oślica będzie dobrze traktowana?- Sorcha po raz ostatni z miłością pogłaskała kuca.- Otrzymała to imię nacześć zwierzęcia, które niosło Maryję do Betlejem.Rainger pomyślał, że oblicze MacMurtrae'a złagodniało chyba po razpierwszy od dnia, gdy ów człowiek wyrósł z pieluch.Niemniejzłagodniało i handlarz także poklepał kuca.Pózniej na jego twarz powróciłzwykły, zgryzliwy i pochmurny wyraz.- Przyjemnie robiło się z panem interesy.- Sorcha żywiołowopotrząsnęła dłonią handlarza.Kiedy wreszcie uwolniła go z uścisku i odeszła, MacMurtrae wytarłdłoń o spodnie.Rainger odprężył się.Już miał się udać do swoich koni, gdy wtemSorcha zawróciła.- Postąpił pan tak uczciwie, dał mi tak zadowalającą cenę i wiem, żemogę mieć do pana pełne zaufanie.Czy zatem poleciłby mi pan lokal,gdzie dostanę posiłek? Taki, gdzie można liczyć na konsumpcję namiejscu i wziąć jedzenie dla kogoś jeszcze?108RSNa oczach Raingera w głowie MacMurtrae'a zrodził się niecny plan.Posławszy Raingerowi radosne spojrzenie, handlarz pochylił się i szepnąłcoś Sorchy do ucha.- Dziękuję!Dziewczyna ruszyła ku obrzeżom miasta.Rainger podążył za nią.Kiedy mijał MacMurtrae'a, ten go przytrzymał.- Mosz, cegoześ chcioł, cłeku.Dostołześ piekielnie dobro cene zokonie, a twoja kobito jest z siebie kontento.W odpowiedzi Rainger chwycił mężczyznę za kołnierz.- Ona jest młodzieńcem - powiedział.- Zapamiętaj to sobie.Młodzieńcem.- Jeśli tok - zripostował MacMurtrae - to bardzo głupiutkim.109RSROZDZIAA 10Rainger odepchnął go i poszedł dalej.Kiedy wszakże w ślad zaSorchą skręcił za róg, ona już gdzieś przepadła.Z cudownie pobrzękującymi, ciężko wywalczonymi dwustomafuntami w kieszeni, Sorcha tanecznym krokiem zmierzała ulicą dopoleconej jej przez pana MacMurtrae'a gospody.Arnou będzie taki rad z jej sukcesu! A także zdziwi się, bowiem,choć próbował ukryć swe wątpliwości, wyraznie obawiał się, że Sorchanie zdoła uzyskać ceny, jaką oboje uznali za odpowiednią.Czerpała teżdodatkową satysfakcję ze świadomości, iż MacMurtrae umieści konie wdobrych domach.Pod tą gburowatą, szorstką powłoką krył się szlachetnyczłowiek.Sorcha zapukała do wąskich drzwi, do których ją skierował.Uśmiechnęła się do posługaczki, która jej otworzyła.- Przyszedłem na konsumpcję - powiedziała, pamiętając o tym, żebymówić nisko, jak mężczyzna.Dziewczyna otaksowała ją spojrzeniem.- Dobrze - rzekła.- Jestem Eveleen.Tędy.Wprowadziła Sorchę do niewielkiego, mrocznego holuudekorowanego dwoma marmurowymi posągami: były to nimfy zwazonami wspartymi na ramionach.Dziwny wybór jak na gospodę, ale teżcałe to miejsce wywierało szczególne wrażenie.110RSPodążając za Eveleen długim korytarzem, Sorcha skonstatowała, że zzewnątrz budynek wydawał się mniejszy.Po jednej stronie ciągnął sięszereg zamkniętych drzwi.Po drugiej, na środku, znajdowały się samotnedwuskrzydłowe drzwi, również zamknięte.Gipsowane, bielone wapnemściany zdobiły oprawne w ramy malowidła, prezentujące urocze kobiety wróżnych stadiach nagości.Sorcha przystanęła przed jednym, pięknieoddaną sceną przedstawiającą dziewczynę, która kąpała się podwodospadem oświetlonym księżycem, całkiem naga, z wyrazemprzestrachu na twarzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]