[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakiś facet zaczął się dobijać do drzwi studia i wykrzykiwać cośna korytarzu i wtedy właśnie ona powiedziała mi to imię.- Co dokładnie powiedziała?- Mam nadzieję, że to nie Gaudę".Bała się, że facet może zrobić coś nieobliczalnego.- Kiedy to było, panie Catanio?- W styczniu.W styczniu dziewięćdziesiątego czwartego roku.- Na początku czy w drugiej połowie stycznia?- Raczej pod koniec stycznia.Zapamiętałem to, gdyż jakiś czas przed tym, około Nowego Roku, mieliśmy podobny problem zinnym facetem- Podobny? To znaczy jaki?- Też chodziło o jakiegoś gościa, z którym nie chciała się już widywać.- Również się go bała?378- No jasne.W końcu.Sissy była wysoka, ale bardzo szczupła.I słaba.Jak to kobieta.Następnie, tym razem bez żadnej przerwy, świadkowi zaczął zadawać pytania MacDonald.Szło mu jakoś opornie; nie byłskupiony, nie bardzo było wiadomo, do czego zmierza, i gdy wreszcie dobrnął do końca, Libby odniosła wrażenie, że obrońcaponownie zdobył punkt.Udało mu się bowiem zaszczepić w świadomości sędziów wątpliwości, których oskarżyciel nie był wstanie skutecznie rozproszyć.Zadawał wielokrotnie te same pytania, licząc widocznie na to, że przyłapie świadka na jakichśniekonsekwencjach, co mu się w efekcie nie udało, a w dodatku naraził się sędzinie, która zwróciła mu w pewnym momencieuwagę, aby się nie powtarzał.A przecież przysięgli nie mogą orzec winy, jeśli istnieją po temu uzasadnione wątpliwości. Uzasadnione wątpliwości".Co to właściwie znaczy? - zastanawiała się.31.W czwartek rano, trzydziestego listopada, książki Libby czytało już troje przysięgłych: Basia, Adelaide i - co było zupełniezdumiewające - Stephen.- Dostałem to od Melissy - wyjaśnił, pokazując egzemplarz Uśmiechu losu".- Powiedziała, że na pewno mi się spodoba.Libby spojrzała na przyjaciółkę.- Przeczytałam twoją książkę w czasie weekendu.Zapomniałam ci o tym powiedzieć.Uważam, że jest świetna.- Ty nie jesteś zamężna, Libby, prawda? - spytała Adelaide.- Nie sądzę, aby ktoś, kto pożył trochę w związku małżeńskim, mógł opisywać w ten sposób miłość - stwierdziła, wskazując naotwarte strony pierwszej powieści Libby.- Co ti powiesz? W jaki nibi sposób? - spytała Elena, zerkając przez ramię swej przyjaciółki.Minę miała taką, jakby liczyła nato, że znajdzie na otwartych stronach jakiś wyjątkowo świński fragment.- No.że jest się szczęśliwą.i tak dalej.Will, który siedział tuż obok Libby, wybuchnął śmiechem.- A jakie są twoje wyobrażenia na temat miłości? - spytała recenzentkę Debrilla.- Jak najgorsze - odparła Adelaide.- Najpierw się człowiek zamartwia, że ten drugi go już nie kocha, a potem, że kocha go ktoś,z kim nie sposób dłużej wytrzymać.- Albo że zadał się z kimś, kto nie jest zdolny do miłości- zauważył Alex, przechylając się przez stół i patrząc prowokacyjnie na Libby.- No tak - mruknął pod nosem małolat Ronnie.- To był cios380poniżej pasa.Zdaje się, że Romeo i Julia definitywnie się ze sobą rozstali.- Hola, hola, Ronnie! - ofuknął go Clay.Libby podziękowała mu spojrzeniem.Znowu zdołał ją zaskoczyć.- Moim zdaniem - wtrąciła pani Smythe-Daniels - Cornelia wie bardzo wiele o miłości.A jej książki są po prostucudowne.- Powiodła po zebranych takim wzrokiem, jakby wypatrywała kogoś, kto ośmieli się zaoponować.Libby uśmiechnęła się do niej.Po tej wymianie zdań w pokoju przysięgłych zaległa cisza, libby położyła przed sobą kartkę papieru i wdała się wpisemną konwersację z Willem. Jak się masz?" - napisała.Sięgnął do kieszeni granatowej prążkowanej marynarki i wyciągnął z niej pióro. Nie najgorzej.Ale bez rewelacji.Dobijają mnie te kontakty z adwokatami." Chcesz pójść ze mną na lunch?" Bardzo bym chciał, ale muszę wpaść po coś do hotelu." Rozumiem."Chodz ze mną.Zjemy tam jakąś kanapkę.Zapomniałem zabrać pewien dokument i muszę zadzwonić do adwokata." Dobrze.Chętnie pójdę." Naprawdę?" No pewnie.Będziemy sobie mogli pogadać.No i co w końcu z tą Betsy? O co jej właściwie chodzi?" rsrrrr. Wszystko się w końcu ułoży, Will." Mam nadzieję."Libby nie była w tym momencie pewna, co sprawia jej większą satysfakcję: poczucie, że jest tak blisko Willa, czy teżświadomość, że Alex im się natrętnie przygląda.Zaczynała tego człowieka nienawidzić.Wczorajszy lunch był istnąmakabrą.Alex starał się za wszelką cenę, by Melissa zostawiła ich samych, i dokuczał jej tak, że Libby obawiała się,iż jej przyjaciółka381rozbije mu na głowie talerz z sałatką i wyjdzie.Dzięki Bogu, jakoś tego nie zrobiła.- Panie i panowie - obwieścił Chuck, stając w otwartych drzwiach - proszeni jesteście na salę.Tego ranka na świadka obrony powołano czterdziestokilkulet-nią blondynkę, Mary Lou Peterson.Jej wejście na salęrozpraw wywołało szmer na widowni.Okazało się, że jest ona starszą siostrą oskarżonego.Gdy podano ten fakt dowiadomości, Libby spostrzegła, że rzeczywiście są do siebie bardzo podobni.Geiggen zaczął od pytań natury ogólnej.Mary Lou odpowiedziała, że skończyła Smith College, jest od czternastu latzamężna, ma dwójkę dzieci i - podobnie jak brat i reszta rodziny - mieszka w Locust Valley na Long Island.Przyznała, że pozostaje z bratem w bliskich i zażyłych stosunkach.Zawsze tak było.Brat darzył ją nieograniczonymzaufaniem i nie miał przed nią żadnych tajemnic.Była całkowicie świadoma, że niestety jest on uzależniony odnarkotyków.Sama dwukrotnie próbowała interweniować i pomóc mu w rzuceniu nałogu.Skończyło się to nie-powodzeniem.Dopiero pózniej zdarzyło się coś takiego, co kazało mu zerwać z nim na zawsze.- Co takiego? - spytał Geiggen.- No.to, że Sissy została w tak okrutny sposób zamordowana.- Powiedziała to tak, jakby ofiara była jej serdecznąprzyjaciółką.- Czy znała pani Sissy Cook? - pytał dalej Geiggen.- Tak.Na widowni rozległy się szmery.- Jak ją pani poznała?- Pracowałyśmy razem, zbierając fundusze na ośrodek terapeutyczny dla dzieci, które padły ofiarą przestępstw opodłożu seksualnym.- Czy lubiła ją pani?- Początkowo tak.- Dlaczego tylko początkowo?- No cóż.Przedstawiłam ją memu bratu.- Zawiesiła głos i skrzywiła się z niesmakiem.- Nie przyszło mi do głowy,że382będzie go próbowała uwodzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]