[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeczytałam wszystkie zeznania świadków, które zostały spisane trzy lata temu.Moim zdaniem, to i owo pozostaje nie całkiem jasne.Poza tym materiały z tamtego śledztwanie zawierają wszystkiego, co powinny zawierać.Spróbuj przypomnieć sobie dzień wyjazduThomasa na Styrsó.Czy tego dnia spotkałaś się z nim osobiście?- Tak.Gdzieś o wpół do szóstej przyjechał do domu i zabrał stąd trochę jedzenia i kilkabutelek wina.Chciał też pożyczyć ode mnie buty z cholewami.Buty Antonia były dla niegoza małe.- Czy właśnie wtedy zapowiedział swój wyjazd na Styrsó?- Tak.Zapytałam, dlaczego tam jedzie, i usłyszałam, że musi w ciszy i spokoju przemyśleć toi owo.Można go było zrozumieć.Ci okropni ludzie, Sanna Kaegler i Philip Bergman,próbowali całą winę zrzucić na Thomasa! Prawdę mówiąc, właśnie on przestrzegał obojeniejeden raz, że firmie grozi bankructwo.Nie chcieli tego słuchać.Antonio i ja usłyszeliśmy otych ostrzeżeniach od Thomasa już jesienią.Był naprawdę bardzo zmartwiony.Irenę nie omieszkała przerwać opowieści pani Bonetti:- Czy przypominasz sobie jeszcze coś, co Thomas powiedział tamtego dnia?Jego matka chciała już pokręcić głową, ale zrezygnowała z tego.- Zapowiedział, że podjedzie do supermarketu na placu Jaegerdorffa, bo kończył się namzapas whisky.Dokładnie to pamiętam - zapewniła pani Bonetti.- Jakie wrażenie sprawiał Thomas, kiedy widzieliście się po raz ostatni?W oczach pani Mariannę pojawiło się więcej wilgoci - była chyba bliska płaczu.Zdjęłaokulary i otarła oczy chusteczką.- On.on był zestresowany.Jak zawsze zresztą.Ciągle absorbowało go mnóstwo ważnychspraw.Jego telefon komórkowy odzywał się co rusz.- Czy ktoś dzwonił w tym czasie, kiedy Thomas pakował się przed wyjazdem na Styrsó?- Taak.raczej tak.Komórka odzywała się, jak mówiłam, bez przerwy.Tak! Teraz sobieprzypominam! Jakiś mężczyzna zatelefonował tutaj, na nasz numer, i zapytał o Thomasa.- W tym czasie, kiedy Thomas się pakował?- Nie.Krótko po jego odjezdzie.Minął kwadrans albo może pół godziny, ale nie więcej.- Czy pamiętasz, kto to był?- Niezbyt dobrze.po tylu latach.ale chyba dzwonił ktoś z jakiegoś banku w Anglii.Topamiętam.Mariannę zdawała się szczerze uradowana tym, że taki fakt pozostał w jej pamięci mimoupływu czasu.- Czy przypominasz sobie nazwę banku?- Nie.Wiem tylko, że był to angielski bank.- Rozumiem, nie tak łatwo zapamiętywać nazwy angielskich banków.Zwłaszcza gdy trzebasię skupiać na mówieniu przez telefon po angielsku.- To nie było potrzebne.On mówił po szwedzku.- Ach tak.Pewno podał więc jakieś skandynawskie nazwisko?Po minie pani Bonetti widać teraz było, że usilnie stara się wydobyć to nazwisko z pamięci.W końcu pokręciła swą czarną fryzurą.- Nie.On się nie przedstawił.Tego jestem całkiem pewna.Powiedział tylko, że dzwoni wimieniu banku i szuka Thomasa.Chciał wiedzieć, gdzie mógłby go odnalezć.- Co mu odpowiedziałaś?- Usłyszał, że Thomas potrzebuje paru dni urlopu i wyjechał do letniego domku.Podałam munumer telefonu komórkowego Thomasa.- Czy ujawniłaś lokalizację domku?- Ależ nie.Thomas prosił, żebym nikomu nie mówiła, gdzie jest.Irenę coś tknęło.Wyczuła w tych słowach pewną wskazówkę.Coś się tu nie zgadzało.- Czy nie zastanawiałaś się nigdy, jak pracownik angielskiego banku uzyskał wasz numertelefonu, tutaj w Góteborgu?Mariannę wyglądała na zaskoczoną.- Nigdy o tym nie pomyślałam.Ale musiał chyba dostać ten numer od Thomasa.Dlaczego miałby podawać numer telefonu rodziców, a nie swej komórki człowiekowi zeświatka bankowców, komuś, z kim chciał utrzymać kontakt? Coś się tu nie zgadzało.Irenępostanowiła zostawić to i nie naciskać zbytnio pani Bonetti, która okazała się osobą życzliwąi robiła, co mogła, żeby pomóc.O większości ludzi, z którymi prowadzący to śledztwopolicjanci mieli do czynienia, nie można było tego powiedzieć.Irenę zmieniła temat i zapytała:- Dlaczego zniknięcie Thomasa nie zaniepokoiło was tak bardzo, jak należałoby sięspodziewać? Zanim ty i twój mąż poinformowaliście o tym policję, minęły prawie dwamiesiące.Akanie przemieniło się szybko w kaskadę łez i spazmatyczny płacz.Irenę musiała podać paniBonetti swoją serwetkę, bo jej chusteczka była już zbyt mokra.- Sądziliśmy.sądziliśmy, że on.żyje - wydusiła z siebie w końcu.Pani Mariannę wytarła nos w serwetkę i kilka razy odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić.Drżącymi rękami założyła znów okulary, a potem przez grube szkła, które powiększały jejopuchnięte oczy, wpatrzyła się w Irenę.- Przesyłka.dostaliśmy przesyłkę - powiedziała.Z trudem wstała i zniknęła w holu.Irenę słyszała trzeszczenie podłogi, kiedy pani Bonettiprzechodziła z pokoju do pokoju.Po dłuższej chwili wróciła z niewielkim brązowymkartonem.Wręczyła go Irenę.- Otwórz - zachęciła zwięzle.Irenę uniosła pokrywę.Na wierzchu leżał złożony arkusz papieru.Irenę postawiła pudełko nastole przy sofie i ostrożnie potrząsnęła nim, trzymając za jeden róg.Potem równie ostrożnierozłożyła arkusz papieru.Była to zwyczajna kartka formatu A4, wyrwana z kołonotatnika wkratkę.Wypisano na niej niebieskim tuszem:WSZYSTKO W PORZDKU.ODEZW SI.THOMASTe zapewnienia zostały umieszczone pośrodku arkusza i zapisane drukowanymi literami.Nadnie kartonu leżały okrągłe okulary.Irenę nie wyjęła ich.- Czy to okulary Thomasa? - zapytała, choć znała już odpowiedz.Mariannę skinęła głową.Decyzja o pokazaniu przesyłki uspokoiła ją chyba.- Kiedy nadeszła ta przesyłka?- Dokładnie w tydzień po zniknięciu Thomasa.Niepokoiliśmy się już, bo się nie odzywał.Iwtedy nadeszło właśnie to.Antonio był zdania, że Thomas chciał.zniknąć na pewien czas.Aby w ciszy i spokoju ochłonąć po tych wszystkich niesłusznych oskarżeniach.Potrzebowałczasu na zebranie dowodów swojej niewinności.Wypowiadając te ostatnie słowa, Mariannę skierowała wzrok w inną stronę, dzięki czemuIrenę zrozumiała, że pani Bonetti zdobyła się na świadome kłamstwo.Rodzice bylioczywiście przekonani, że Thomas faktycznie się uwikłał w to, o co go oskarżano, i że miałbardzo poważne powody po temu, by zniknąć.Wiedzieli o jego wcześniejszychmalwersacjach.W Londynie przewidział swego czasu, co się stanie z Pundfixem, i w porę sięwycofał.A w przypadku firmy ph.com tak łatwe wykręcenie się sianem mogło już niewchodzić w grę.- Czy ta przesyłka została przekazana przez pocztę? - zapytała Irenę.- Tak.Była w dużej wyściełanej kopercie.- Czy zachowaliście tę kopertę?- Niestety, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]