[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Słyszał pan o Azharim Mahmoudzie?– Nie.Kto to taki?– Nie wiemy.Sądzimy, że posługuje się fałszywym nazwiskiem.– Tutaj?– Jest w Vegas.Mógłby pan sprawdzić rejestry hotelowe?– Mogę sprawdzić nasz i zadzwonić do znajomych.– Proszę sprawdzić również Andrew MacBride’ a i Anthony’egoMatthewsa.– Subtelne.– Skąd wiecie, że jakiś karciarz oszukuje?– Wygrywa – wyjaśnił Wright.– Ludzie muszą czasem wygrać.– Wygrywają tyle, na ile im pozwolimy.Jeśli wygrają więcej, znaczy,że oszukują.Wszystko sprowadza się do statystyki.Liczby nie kłamią.Nie chodzi o to jak, lecz czy.– U Sancheza znaleźliśmy kartkę z liczbami – powiedział O’Donnell.– Sześćdziesiąt pięć milionów dolarów.Sto tysięcy razy sześćdziesiątpięć zdarzeń w ciągu czterech kolejnych miesięcy.– I?– Czy te liczby z czymś się panu kojarzą?– Na przykład z czym?– Z jakimś przekrętem.– Ile by to dało w ciągu roku? Prawie dwieście milionów?– Sto dziewięćdziesiąt pięć – sprostował Reacher.– To możliwe – rzekł Wright.– Staramy się, aby straty nieprzekroczyły ośmiu procent.Taki cel wyznacza sobie nasza branża.Oznacza to, że tracimy ponad dwieście milionów dolców rocznie.Z drugiej strony jeden przekręt na dwieście milionów wydaje sięnieprawdopodobny.Chyba że w grę wchodziłoby coś nowego, znacznielepszego od starych numerów.W takiej sytuacji cel ograniczenia strat doośmiu procent byłby nierealny.Zaczynacie mnie niepokoić.– Sanchez i Orozco byli zaniepokojeni – odparł Reacher.– Sądzimy,że to ich zabiło.– Byłaby to wielka sprawa – powiedział Wright.– Sześćdziesiąt pięćmilionów w cztery miesiące? Musieliby wciągnąć w to krupierów,kierowników sal i ochroniarzy.Uszkodzić kamery i wymazać taśmy.Kupić milczenie kasjerów.Byłby to przekręt na skalę całej branży.– To możliwe.– W takim razie dlaczego nie rozmawiają ze mną gliniarze?– Trochę ich wyprzedzamy.– Policję z Vegas? Gości z Komisji Kontroli Gier?Reacher potrząsnął głową.– Nasi przyjaciele zginęli na terenie hrabstwa Los Angeles.Sprawęprowadzi kilku tamtejszych szeryfów.– Wyprzedzacie ich? Co to znaczy?Reacher nie odpowiedział.Wright zamilkł na chwilę, a następnieprzyjrzał się uważnie każdemu z nich.Najpierw Neagley, następnieDixon, O’Donnellowi i Reacherowi.– Zaraz – rzekł.– Nic nie mówcie.Znaliście się z wojska?Należeliście do grupy specjalnej.Jesteście ich dawnymi kumplami.Ciągle was wspominali.– W takim razie rozumie pan, dlaczego tu jesteśmy.Pracował panz ludźmi.– Powiadomicie mnie, jeśli się czegoś dowiecie?– Trzeba na to zasłużyć – odparł Reacher.– Jest pewna dziewczyna – powiedział Wright.– Pracujew paskudnym miejscu z paleniskiem w centrum sali.W barze, tamgdzie kiedyś znajdowała się Riwiera.Była blisko z Sanchezem.– Jego dziewczyna?– Niezupełnie.Może kiedyś łączyły ich zażyłe stosunki.Będziewiedziała więcej ode mnie.44Wright wrócił do pracy, a Reacher zapytał konsjerża, gdzieznajdowała się Riwiera.Bar był położony w gorszej części miasta.Poszlipieszo.Była pustynna noc, gorąca i sucha.Na horyzoncie, ponadsłupem smogu i łuną świateł miasta, jaśniały gwiazdy.Chodniki byłyzasłane wyrzuconymi barwnymi pocztówkami reklamującymi usługiprostytutek.Można było odnieść wrażenie, że wolny rynek obniżył cenędo pięćdziesięciu dolarów pomniejszonych o jednego centa.Reacher niemiał wątpliwości, że wspomniana kwota szybko wzrośnie, gdy tylkonieszczęsny klient sprowadzi dziewczynę do swojego pokoju.Kobietyna zdjęciach wyglądały atrakcyjnie, chociaż Reacher wiedział, że nie sąprawdziwe.Były to zdjęcia modelek z Rio lub Miami ubranychw niewinne kostiumy kąpielowe.Sanchez i Orozco musieli mieć ręcepełne roboty.Wright powiedział, że byli zajęci jak „jednoręki tapeciarz”i Reacher był skłonny mu uwierzyć.Dotarli do betonowego baru z odchodzącym tynkiem i napisem„Zimne piwo ostre dziewczyny” i skręcili w kłębowisko uliczek, przyktórych stały parterowe otynkowane budynki.W niektórych mieściłysię motele, w innych sklepy spożywcze, restauracje i bary.Przedwszystkimi stały znaki na wysokim słupie składające się z białej tablicyz szybą oraz poziomymi uchwytami na wsuwane czarne litery.Wszystkie litery miały ten sam smukły kształt, więc trzeba było dobrzesię skoncentrować, aby zobaczyć co jest w środku.Sklepy spożywczereklamowały sześciopaki napojów gazowanych za jednego dolaradziewięćdziesiąt dziewięć centów, motele szczyciły się klimatyzacją,basenem i telewizją kablową, a restauracje proponowały szwedzki bufetśniadaniowy czynny dwadzieścia cztery godziny na dobę, z którego pouiszczeniu opłaty można było korzystać bez żadnych ograniczeń.Baryinformowały o godzinach, w których podawano napoje za niższą cenęi stałe niższe ceny za większego drinka.Wszystkie wyglądały podobnie.Minęli pięć lub sześć, zanim dostrzegli znak „Fire Pit”.Znak stał na zewnątrz otynkowanego betonowego budynkupozbawionego okien i przypominającego pudełko do butów.Miejsce nieprzypominało baru.Mogło się w nim znajdować dosłownie wszystko.Klinika chorób przenoszonych drogą płciową lub kościół na obrzeżachmiasta.W środku było całkiem inaczej.Człowiek nie miał wątpliwości,że znalazł się w barze w Vegas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]