[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie pomyślałem otym.- Jedyne, co byłyśmy w stanie uczynić po ucieczce tego człowieka, tosiedzieć na górze, drżąc, by tu nie wrócił.- Gdzie jest Rusty? - zapytał David.- Już wcześniej zamknęłyśmy go w stajni, bo rzucał się naskładające halloweenowe wizyty dzieci.- Przyniosę z samochodu telefon komórkowy i wypuszczę przyokazji psa - powiedział David, głaszcząc uspokajająco Nikki po głowie.Na dworze ujrzał tę samą grupę hałaśliwych nastolatków, którąwidział zaraz po przyjezdzie do domu.- Lepiej trzymajcie się z dala od tego domu - krzyknął do nich.Angela i Nikki czekały na niego w kuchni.- Przed domem obozuje banda wyrostków - powiedział David,kładąc na stole telefon i puszczając obrożę Rusty ego.- Narobili niezłegobałaganu na werandzie.- To pewnie dlatego, że nie otworzyłyśmy im drzwi - westchnęłaAngela.- Musieli się więc obyć bez tradycyjnego poczęstunku.Niemogłyśmy oglądać przebranej w budzące grozę stroje młodzieży; i beztego panicznie się bałyśmy.Wierz mi, że w porównaniu z tym, coprzeżyłyśmy, halloweenowe wizyty to zupełny drobiazg.- Nie taki znowu drobiazg: ci smarkacze wybili kilka szyb w okniesalonu.- To Nikki stłukła te szyby - wyjaśniła Angela, obejmując córkę iprzytulając ją do siebie.- Zachowała się jak prawdziwa bohaterka.W skrócie opowiedziała mężowi, co wydarzyło się tego wieczoru.David nie mógł wprost w to uwierzyć.Zadrżał na myśl, jak tragiczniemogła skończyć się ta przygoda.Kiedy o front domu uderzyły kolejnerzucane przez młodzież jajka, ogarnął go niepohamowany gniew.Zbiegłdo holu i jednym szarpnięciem otworzył drzwi, zamierzając rozprawić sięz bezczelnymi wyrostkami.Angela pobiegła za nim.- Daj im spokój - powiedziała, z trudem hamując napływające jej dooczu łzy.Widząc zdenerwowanie żony, David posłusznie zamknął drzwi iprzytulił ją do siebie.Sam dobrze wiedział, iż gonienie za rozdokazywanąmłodzieżą było zupełnie pozbawione sensu i że chciał w ten sposóbjedynie wyładować swoją złość i zagłuszyć dręczące go wyrzuty sumienia.Drugą ręką objął Nikki, która dołączyła do rodziców, i cała trójka,przytulona do siebie, usiadła na kanapie w bawialni.Przez telefonkomórkowy David skontaktował się z policją.Czekając na przyjazdradiowozu, cały czas przeklinał się w duchu za pozostawienie Angeli iNikki samych w domu.- To również moja wina - zapewniła go żona.- Powinnamprzewidzieć, że możemy znalezć się w niebezpieczeństwie.- Opowiedziałamężowi o swoich podejrzeniach, że próba gwałtu była w istociezamachem na jej życie, zaznaczając, że Phil Calhoun także zgadzał się z jejopinią na ten temat.- Czemu mi o tym nie powiedziałaś? - zapytał David.- Powinnam była - przyznała Angela.- Przepraszam.- Jeśli nawet nie osiągniemy niczego więcej, to przynajmniej dziękitej sprawie nauczymy się nie mieć przed sobą sekretów - westchnął David.- Co z Calhounem? Dał jakiś znak życia?- Nie - odparła Angela.- Ale zgodnie z tym, co mi radziłeś,zostawiłam mu wiadomość.Co teraz zrobimy?- Nie wiem - wzruszył ramionami mężczyzna, wstając z kanapy.-Zanim podejmiemy jakąś decyzję, chodzmy obejrzeć to stłuczone okno.Policja nie śpieszyła się z przyjazdem: upłynęło niemal czterdzieścipięć minut, zanim na podjezdzie ich domu pojawił się radiowóz.Kuniezadowoleniu Wilsonów, człowiekiem, który do nich przyjechał, byłsam Robertson.Tym razem miał na sobie policyjny mundur i Angelękusiło, by zapytać go, czy traktuje ten strój jako halloweenowy kostium.Towarzyszył mu niższy rangą funkcjonariusz, Carl Hobson.Wchodząc na ganek, Robertson prześlizgnął się wzrokiem popanującym na nim bałaganie; zauważył także wybite okno.- Widzę, że mieliście jakiś mały problem? - zapytał.- Nie mały -odparła Angela.- Duży.- Opowiedziała o wszystkim, co wydarzyło się odchwili pojawienia się nieznajomego mężczyzny aż do momentu powrotuDavida.Na policjancie jej słowa nie zrobiły jednak zbyt wielkiego wrażenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]