[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozostali wyraznie odetchnęli z ulgą, że nie dobrałsię do nich.Ale dziewczyny nadal drżały.- Wiesz co? - Ralph mówił bezpośrednio do Marie.- Wcale mi się nie podobasz.Chyba cię odeślę.Marie skuliła się jeszcze bardziej.Miała łzy w oczach.- Ralph! - Nie wytrzymałem.- To nie w porządku.Ona nie ma z tym nic wspólnego.Kątem oka widziałem, jak dziewczyna odsapnęła, gdy gospodarz przeniósł wzrok na mnie.Przyglądałmi się bacznie, skrzyżował ręce na piersi, jakby czekał na wyjaśnienia.- Posłuchaj.- Nie dawałem za wygraną.Pozostali na pewno liczyli na to, że jakoś ich ochronię.-Prosiłeś, żebym zebrał grupę osób, które stworzą przyjemną atmosferę.I tak właśnie zrobiłem.Zwidrował mnie oczami spod zmrużonych powiek.Wydął usta.Przez dłuższą chwilę milczał.Niesposób było odgadnąć, o czym myśli.- Uwaga! - powiedział nagle.Wszyscy wyprostowali się gwałtownie.- Macie się przygotować dokolacji, a pózniej się zabawimy.- Wstał z leżaka i odszedł.Zostaliśmy sami.Patrzyliśmy po sobie, ale niktsię nie odezwał, jakby ze strachu, że ktoś nas podsłuchuje.Wstałem, żeby się rozluznić, i to chyba był sygnał, na który czekała reszta.Mariepodeszła do mnie.- Dzięki, Luke.Zerknąłem na nią z ukosa, gdy wracaliśmy do pokoi.Wyćwiczony seksapil sprawiał, że wydawała siębardziej pewna siebie, niż była w rzeczywistości.Dołączyły do nas jeszcze trzy dziewczyny, podobnie jakMarie chciały usłyszeć słowa otuchy.- Boję się go - wyznała Anna.Zatrzymałem się w pół kroku i spojrzałem na nią.Przecież sama nas w to wpakowałaś, dziewczyno, pomyślałem, choć zdawałem sobie sprawę, że taknaprawdę Ralpha z równowagi wyprowadziło to, że Cindy wiedziała oHelenie.Wyżywał się na nas.Zignorowałem Annę, wziąłem Marie za rękę i poszedłem dalej.- Nie martwcie się - powiedziałem.- Załatwię to z nim, to moje zadanie, wy macie tylko miło spędzaćczas.W końcu po tu przyjechaliśmy, prawda?Włożyłem najlepsze buty i garnitur i zapukałem do drzwi obok, do Marka.Mocował się ze spinkami domankietów.- Wyglądasz bardzo elegancko! - pochwaliłem.- Wzajemnie! - Uśmiechnął się.Obserwowałem, jak przegląda się w lustrze.- Słuchaj, przede wszystkim musimy zadbać, żeby dziewczyny wyluzowały - zacząłem.- Postaraj sięprzy kolacji usiąść między dwiema laskami i cały czas zabawiaj je rozmową.Skinął głową.- Jasna sprawa.Podszedłem do drzwi.- Powiem też pozostałym.- Trzymałem już dłoń na klamce, gdy przypomniało mi się, po co jeszcze tuprzyszedłem.-1 sam też baw się dobrze.- To się rozumie samo przez się.- Mrugnął do mnie porozumiewawczo.Powoli zapadał zmierzch.Szedłem przez trawnik do pokoju Davida.Ralph stał na ścieżce, obserwowałmnie.Wróciłem na żwir, żeby mnie nie opieprzył, że depczę mu trawę.- Chodz tutaj - polecił, a mnie zjeżyły się włosy na karku, ale posłusznie skręciłem w jego stronę.- Poco te kłamstwa, Luke? Dlaczego twierdziłeś, że wszystkich znasz, skoro to nieprawda?Jego twarz przesłaniał cień, więc nie potrafiłem wyczytać z niej jego myśli.Postanowiłem zagrać wotwarte karty.- Nie znałem osobiście tylko Anny.Przepraszam, że cię nie uprzedziłem.Ale toznajoma Emmy, a jej mogę zaufać, nie wybrałaby byle kogo.Chyba się z tym zgodzisz.Przyglądał mi się podejrzliwie.Uznałem, że mam mówić dalej.- Nie powinieneś się na nich wyżywać.Obiecałeś, że wszyscy będziemy się dobrze bawić - dodałem.W półmroku dostrzegłem szok na jego twarzy.- Ale jak na razie ja wcale się dobrze nie bawię - syknął.- W każdym razie odkąd Cindy wie o Helenie.Przez ciebie.To nie w porządku.Aypnąłem na niego groznie, choć wątpiłem, żeby to zauważył w gasnącym świetlednia.- Ralph, to nie tak.Nie mam pojęcia, skąd Cindy wie, ale na pewno nie maczałem w tym palców.I niepozwolę, żebyś oskarżał mnie o coś, czego nie zrobiłem.Głośno wciągnął powietrze.- W każdej chwili mogę odesłać cię do domu, Luke - wycedził przez zęby.- Jeśli tego chcesz, proszę bardzo.Ale zabieram ze sobą całe towarzystwo.Nie zostawię ich tutaj -odciąłem się i zszedłem ze ścieżki.Skręciłem w stronę pokoju Davida.- Pieprz się! - krzyknął za mną.Zatrzymałem się, odwróciłem powoli i popatrzyłem mu w oczy.- Sam się pieprz, Ralph.Nie wierzyłem własnym uszom, że to powiedziałem.Zrobiłem w tył zwrot i szybko ruszyłem po trawie,spodziewając się, że Ralph lada moment mnie dopadnie.Ale nic takiego się nie stało.Zanim zapukałem doDavida, zerknąłem za siebie.Ralph wracał do rezydencji.Przed kolacją zebraliśmy się na drinka.Nieobecność Ralpha i Cindy bardzo rzucała się w oczy, ale cotam, ważne, że dziewczyny promieniały.- Hej, jedzcie, pijcie i rozkoszujcie się każdą chwilą - powiedziałem.Mark kręcił się przy Susie, z którą zbliżył się już wcześniej nad basenem.To podsunęło mi pewienpomysł.- Możesz zająć się Marie? Byłoby niezle, gdyby każdy z nas miał przynajmniej jedną dziewczynę.- No, nie wiem& - Zmarszczył brwi.Zrozumiałem, o co mu chodzi.- Nie na całą noc, to kwestia symetrii, kapujesz?Podszedłem do Simona.- Fajnie, na każdego z nas przypadają po dwie dziewczyny.Uśmiechnął się szeroko.- Ja wybieram pierwszy, ty bierzesz pozostałe - dodałem.Już przedtem zdecydowałem się na Emmę iLouise, choć szczerze mówiąc, wszystkie były piękne.- Zajmiesz się Anną i Candice, dobrze?- Jasne.Weszliśmy do jadalni.Obserwowałem kumpli i dziewczyny.Ciekawe, czy Ralph zdawał sobie sprawę,że to, jak szorstko potraktował nas nad basenem, zjednoczyło nas, zbliżyło jako grupę.A tym samympodgrzało atmosferę.Ralph i Cindy czekali u szczytu wielkiego stołu.Jedzenie było pyszne.Po posiłku wróciliśmy na patio, gdzie ustawiono wielki przenośny grzejnik.Wkącie czekało ogromne jacuzzi.Mnie wystarczyło przez chwilę posiedzieć spokojnie z kieliszkiem wina irozkoszować się nocną ciszą.Sąsiedni leżak zajmowały wtulone w siebie Emma i Louise.Spojrzałem napozostałe laski; wszystkie były zajęte.Mark całował się z Susie.Zwietnie, że moi kumple się rozkręcili,ale nie bardzo wiedziałem, co dalej.Jedna rzecz widzieć, jak podrywają dziewczyny - to norma sobotniejnocy.Co innego jednak patrzeć, jak się do nich dobierają.A jak jeszcze pomyślę, że i oni zobaczą mnie wakcji&Zjawił się Ralph, prowadził Cindy za rękę.Wszyscy oprzytomnieli mimo oszołomienia alkoholem ijedzeniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]