[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Roześmiał się ze skrępowaniem.- Muszę przyznać, Jane, że byłaśbardzo dzielna.Moja była dziewczyna zachowywała się jak jędza.Za każdym razem,gdy byliśmy u mojej siostry i Stevie czymś w nią rzucił albo powiedział jakieś brzyd-kie słowo, zaczynała okropnie krzyczeć.Przecież to tylko dziecko, prawda?Uśmiechnęłam się.Nie oszalałam na punkcie Andrew Mackelroya, ale w końcubył takim samym człowiekiem jak ja i tak samo jak ja próbował znalezć na tymświecie i w tym mieście odrobinę szczęścia.Kimże byłam, by osądzać go tak szybko?A więc był bardzo zżyty z rodziną.Od kiedy to miała być wada? Fakt, że straciłamrodziców, nie oznaczał jeszcze, że on nie może mieć dobrych relacji ze swoimi.Możenie byliśmy dokładnie w swoim typie, ale przecież to nie wykluczało kolejnego84R Sspotkania.Niewykluczone, że gdyby udało mi się pozbyć wszystkich pochopnychocen i wygórowanych oczekiwań, to mogłaby się między nami rozpalić jakaś iskra?Poczułam straszną ochotę, żeby zapalić papierosa.Jeśli Andrew Mackelroy i jamieliśmy się poznać bliżej, jeśli rzeczywiście chcieliśmy dać sobie nawzajem szansę,to ukrywanie nałogu nie byłoby w porządku.Gdy Andrew wciąż się rozglądał, jazapaliłam marlboro.Natychmiast przeniósł na mnie wzrok.- Och.Nie wiedziałem, że palisz.Moją zasadą na randkach zawsze było: poczekać.Czekałam, dopóki nie byłampewna, że facet jest mną zainteresowany, a gdy już wiedziałam, że wydałam mu sięatrakcyjna, zapalałam papierosa z nadzieją, że nie uzna tego za zły, paskudny,niszczący zdrowie nałóg, lecz za coś tajemniczego, nieuchwytnego i seksownego.Tylko czy to nie była zwykła gra? Byłam dorosła.Paliłam i miałam pełne prawozapalić w tej chwili.W końcuAndrew czuł się zupełnie swobodnie, bekając w mojej obecności.Skwitował tośmiechem.Patrzył na papierosa takim wzrokiem, jakby to był zakrwawiony sztylet.- Szkoda, że nie wiedziałem wcześniej, że palisz.Wiesz, mam alergię na dym.-Zakaszlał przejmująco.Poczułam, że policzki mi czerwienieją.- Och, bardzo mi przykro - wyjąkałam, szukając popielniczki.- Zaraz wrócę - powiedział Andrew i wstał.- Natura mnie wzywa.Patrząc, jak przemyka między stolikami i znika we wnętrzu restauracji,zaciągnęłam się jeszcze raz, bardzo solidnie.Skoro wyszedł do toalety, to dlaczegomam tracić zupełnie dobrego marlboro?- Bardzo panią przepraszam? Proszę pani? Proszę pani? Halo, proszę pani?Odwróciłam się, spodziewając się zobaczyć kobietę, która chce się poskarżyćkelnerce, że jej parmigiana z bakłażana jest za twarda albo za rzadka.Tymczasemjednak cała rodzina siedząca przy sąsiednim stoliku wpatrywała się prosto we mnie.- Czy mogłaby pani zgasić tego papierosa? - zapytała matka rodziny.- Joey maastmę.85R SZnów poczułam gorąco na twarzy.Na stoliku nie było popielniczki.Mało, żewypłoszyłam Andy'ego, to jeszcze jakiś dzieciak nie mógł przeze mnie oddychać, a wdodatku musiałam dodać do listy swych zbrodni zaśmiecanie miasta.Rzuciłampapierosa pod stolik i rozdeptałam.Joey spojrzał na mnie pochmurnie i rozkaszlał się teatralnie.Matka natychmiastzaczęła się nad nim trząść.Ojciec potrząsał głową i nagle okazało się, że stałam sięprzedmiotem rodzinnej dysputy.- Zmieniamy stolik.- Uspokój się, przecież zgasiła.- Skąd wiesz, czy znów nie zapali? Chcę natychmiast zmienić stolik i usiąść wśrodku.Tam jest sektor dla niepalących.Zawołaj kelnera.- Głupstwa gadasz, przecież w środku nie ma żadnych wolnych miejsc!Rozejrzyj się tylko i zobacz, jaki tu tłok!- Dobrze, przestań na mnie krzyczeć!- Przecież nie krzyczę.- Proszę pani, czy będzie pani jeszcze paliła? Proszę pani!Znów musiałam się obrócić.- Och.Nie.Bardzo przepraszam.- No właśnie, przeprasza - wymamrotał ojciec.- Joey, dobrze się już czujesz?Ja czułam się jak trędowata.Taki już był los nałogowca nikotyny.Niektórzywalczyli o własną godność i nie zgadzali się na zgaszenie papierosa nawet w obliczugroznych spojrzeń i kategorycznych żądań.Bez końca perorowali, że palenie jest ichprawem, a jeśli niepalącym się to nie podoba, to ich problem.Ale ja zawsze czułam sięwinna.W mieście tak zatłoczonym jak Nowy Jork wiecznie ktoś machał ręką,odpędzając dym na ulicy.Nie lubiłam być obiektem czyjejś niechęci.Andrew Mackelroy wrócił, usiadł i dalej pił swoje tanie wino.Na szczęście jegouwagę pochłaniały najdłuższe nogi, jakie widziałam w życiu.Ja również powiodłamwzrokiem od sandałów z paseczków przez długie, opalone uda, połyskliwą sukienkę wrozbielonych, przenikających się kolorach do jasnych, prostych włosów i w końcu domężczyzny, który szedł obok.Tym mężczyzną był Jeremy Black.86R SObejrzał się i roześmiał z czegoś, co powiedziało dwoje starszych ludzi idącychza nim.I znów odniosłam wrażenie, że patrzę na film w zwolnionym tempie: ci, zktórymi szedł, również wydawali się poruszać w zwolnionym tempie.Starsza para tozapewne byli rodzice Jeremy'ego lub dziewczyny.Cała czwórka nie pasowała do jask-rawych, oblepionych turystami uliczek Little Italy.Ich fizyczne piękno, wdzięk idoskonałość wydawały się tu nie na miejscu.Mogłam sobie wyobrazić, jak Jeremy ijego dziewczyna próbują udobruchać rodziców, zapewniając gorliwie, że Little Italy toczarująca dzielnica.Dla Jeremych Blacków tego świata Little Italy była tylko niecolepszym wydaniem slumsu.Cieszyłam się, że Jeremy mnie nie zauważył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]