[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chociaż nie oznaczało to, że nie może się trochę nad tym draniem poznęcać.Uniosła sztylet i na wysokości jego serca wycięła cienką linię.Z satysfakcją patrzyła jak jego krewcieknie po piersi.- Nie ma tam żadnych mieszańców.Zadrżał, choć tak naprawdę nie wyrządziła mu poważnej krzywdy.Jeszcze nie.- To pułapka.Zaraz tu będą.Wbiła sztylet głębiej.- Nie zdążą powstrzymać mnie przed wycięciem ci serca.- Czekaj.- Spanikowany, starał się złapać oddech.W jego oczach widziała przecudowny strach.- Niepostępuj pochopnie, Regan.- Pochopnie? - Ze złości cała się w środku zagotowała.- Czekałam trzydzieści lat, żeby cię zabić.Każdej nocy marzyłam tylko o tym.- Jak możesz? Byłem dla ciebie jak ojciec.- Pisnął, gdy wbiła sztylet jeszcze głębiej.- No dobra, możeniezupełnie jak ojciec, ale pamiętaj, że wyciągnąłem cię z tamtego rowu.Gdyby nie ja, pewniebyłabyś martwa.Zmrużyła oczy.- Z rowu, mówisz?- Może był to przepust.- Rozmawiałam z Gaynorem, ty gnoju - syknęła.- Wiem, że to mieszańce oddały mnie w twoje łapskaw Chicago.W jego jasnozielonych oczach pojawiła się panika.Po chwili podjął desperacką próbę obrony.- Z Gaynorem? Nie wierz w ani jedno jego słowo.Specjalnie zwabił mnie do Hannibal.- Skrzywił się.- Zdradziecki dupek.- Gdyby ten zdradziecki dupek powiedział mi, że niebo jest zielone, prędzej uwierzyłabym jemu, niżkupiłabym choć jedno słowo wychodzące z twoich plugawych ust.Oblizując wargi, spojrzał w dół, na sztylet wbity tuż nad sercem.- W porządku, rozumiem.Jesteś zła.Nie traktowałem cię tak jak powinienem.To nie znaczy, że niemożemy dojść do jakiegoś.porozumienia.Jej śmiech wypełnił pomieszczenie.- Porozumienia?- Zrobię wszystko.Tylko powiedz co.Kilka dni temu jedyne, czego chciała, to zabić chochlika.Chciała, żeby umierał śmiercią powolną ibolesną.Teraz musiała pogodzić się z faktem, że były ważniejsze sprawy.Jagr.I prawda o jej przeszłości.- Chcę poznać prawdę.- Jasne.Cokolwiek sobie życzysz.- Powiedz mi, jak to się stało, że wpadłam w twoje ręce.- Przecież ci mówiłem.Znalazłem cię w.- Regan wbiła sztylet mocniej, tak że dosłownie ocierał sięo jego serce.Chochlik zawył.- Cholera.- Jeszcze jedno kłamstwo i po tobie - ostrzegła go.- Nie znalazłeś mnie w rowie.W końcu Culligan dał sobie spokój z wciskaniem jej tej bajeczki.Jego paniczny strach byłprawdziwym darem dla łaknącej zemsty duszy Regan.- Dobra, dobra.- Wziął głęboki wdech.- Byłem wtedy w Chicago.Załatwiałem własne sprawy, gdypodszedł do mnie mieszaniec.Twierdził, że ma gorący towar, którego musi się szybko pozbyć.- Ja byłam tym towarem?- Ty i twoje siostry - wyjaśnił.- Niestety, mieszańce dały ciała i ściągnęły na siebie uwagę miejscowejopieki społecznej.Ludzie zdążyli już zabrać jedno dziecko, ale mieszańcom udało się wymknąć zpozostałymi trzema.Regan zesztywniała.Cóż, ta informacja na pewno ucieszy Darcy.Salvatoretwierdził, że jej siostra nigdy nie dowiedziała się, jak trafiła w ręce ludzi.Poza tym Regan w końcuodkryła, jak Culligan położył swoje łapy na wilkołaku czystej krwi.Być może dowie się też, skądmieszańce dorwały ją i jej siostry.- Starali się wszystko wyciszyć, ale plotki rozeszły się po okolicy iobawiali się, że w końcu dotrą do wilkołaków.Musieli więc szybko pozbyć się dowodów, żeby ich niezłapano na gorącym uczynku.- Co się stało z moimi siostrami? - zapytała, zszokowana świadomością,że naprawdę ją to obchodzi.Gdzie się podział wilkołak samotnik, który miał gdzieś swoją rodzinę? Ten sam, który wolałby daćsobie oczywydrapać, niż usiąść z nimi przy jednym stole do świątecznej kolacji?Odpowiedz była jedna - pojawił się Jagr.I sprawił, że utraciła zawziętość.A niech go.Nieświadomy jej myśli, Culligan ponownie spojrzał na sztylet wbity w swoje ciało.- Jedna z was została w rękach ludzi, jedną przeszmu-glowali do mieszańców w innym stanie, tyzostałaś ze mną, a czwarta.nie mam pojęcia.Zacisnęła zęby.- Mieszańce mają moją siostrę?- Nie widziałem jej, ale twierdzili, że jest u nich.Podobno prowadzą na niej jakieś eksperymenty.Ta informacja pozbawiła jej płuca powietrza.- Jakie eksperymenty?- Czy ja wyglądam na naukowca? - Sarkastycznie rzucone słowa przeszły w krzyk agonii, gdyprzekręciła tkwiący w jego ciele sztylet.- Aau! A niech cię.Miały coś wspólnego ze zwiększeniemmocy mieszańców.To wszystko, co wiem, przysięgam.A więc podejrzenie, że tajemniczy Caine chciał stworzyć wilczą wersję Frankensteina okazało sięwcale nie tak naciągane, jak się na początku wydawało.Facet był kompletnym wariatem? Niewiadomo, jak się skończy igranie z magią, która odpowiadała za przemianę człowieka w mieszańca.Chociaż Salvatore tak bardzo się od niego nie różnił.Przecież specjalnie zmienił DNA jej i jej sióstr,żeby nie przechodziły przemiany.A zrobił to tylko po to, żeby zostały czymś w rodzaju klaczyrozpłodowych i zaczęły rodzić znikające z tego świata wilkołaki.Przeklęci aroganccy mężczyzni i ich kompleksy.W świecie idealnym to kobiety trzymałyby władzę.- Skoro mieszańce mają moją siostrę, to czego chcą ode mnie? - wycedziła przez zęby.- Domyślam się, że przydasz im się jako egzemplarz zapasowy, na wypadek gdyby twoja siostra nieprzeżyła eksperymentów.- Drańskie bękarty.Culligan zadrżał.- Nie masz pojęcia, jakie.Pomogę ci, Regan, tylko mnie uwolnij.- Wiesz, gdzie przetrzymują moją siostrę?- Ja.- Gdy zobaczył, że Regan ostrzegawczo zmrużyła oczy, kolejne kłamstwo nie przeszło mu przezgardło.- Nie, niezupełnie.ale.- Błazenada - mruknęła, nagle zdając sobie sprawę z tego, że to słowo idealnie określało tę żałosnąnamiastkę demona.Culligan był słabym, chciwym głupcem.Nie był nawet porządnym czarnym charakterem.Zacisnęła dłoń na rękojeści sztyletu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]