[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdysię tego nie wie, dopóki się nie odkryje.- Jak to się nazywa? Czy to przypadkiem nie nauka całym mózgiem?- Tak.To tylko część.Ale większość pomysłów i ćwiczeń pochodzi z programu pt.Jakodnalezć prawdziwe ja.To już sprawdzony i przetestowany program.Zawiera najcenniejsze zudowodnionych teorii, których się obecnie używa.Jest bardzo wszechstronny.- No, a jaka jest jego główna idea?Brewer uśmiechnęła się.- Pani nie jest rodzicem, prawda?- Nie, jedynie zainteresowanym obywatelem.Tak jak mówiłam pani przez telefon,dużo słyszałam o tym, co tu robicie, i pomyślałam, że bardzo chciałabym zobaczyć.- Proszę bardzo.No tak, więc naszą naczelną zasadą jest ta, by pozwolić każdemudziecku osiągać jego własny, najwyższy potencjał, a to wymaga pewnego zakresu swobody wtworzeniu, w myśleniu.Nierzadko zdarza się, że wychowawca może stłumić ten potencjał, bonarzuca uczniowi jakąś konkretną zasadę zachowania bądz prawdę, podczas gdy uczeńpowinien doświadczać własnej rzeczywistości, kreować własną koncepcję świata.Otóżzauważyliśmy, że ćwiczenia z relaksacji i wizualizacji to autentyczny klucz do każdegodziecka, że naprawdę wyzwalają jego ja", tak że dziecko może rozpocząć indywidualnyproces stawania się tym, kim ma się stać.Zwiadomość ludzka, nawet u dziecka, ma w sobietak zdumiewające bogactwo wiedzy, że żadna szkoła nie mogłaby tego nauczyć, gdyby nawetmiało to trwać całe życie.Tę wiedzę może dziecko czerpać z zasobów wewnętrznej mądrości.Nie uczymy dzieci, jak mają odczuwać czy postrzegać prawdę.Trzeba im tylko pokazać, jakwyzwolić tę mądrość i intuicję, a dalej już samo pójdzie.- I to właśnie pani dziś robiła?- Hm, no tak, właśnie to.Bo przecież używamy jedynie dwóch procent naszegomózgu.Kiedy nauczymy dzieci, jak się wkraść do zasobów, które znajdują się w pozostałejczęści mózgu, możliwości poznania będą praktycznie nieograniczone.- A gdzie tu jest miejsce na tych wewnętrznych przewodników" i czarowników"?Brewer szukała odpowiednich słów, penetrując wzrokiem niebo.- Najprościej mówiąc: w ukrytej części naszej świadomości zamknięto potężnąskarbnicę wiedzy.Jednym ze sposobów na zyskanie do niej dostępu jest jej personifikacja,przybranie jej w kształty jakiejś istoty, kogoś, kto jest nam znajomy.Więc wyobrazmy sobie,że jestem przykładowo małą dziewczynką, pełną lęków przed dużymi ludzmi, dorosłymi,może nawet rodzicami.Właściwie już w tej chwili posiadam wszelką wiedzę, która możemnie uzdolnić do poradzenia sobie z sytuacjami, wobec których staję.Muszę się jedynie tegosama od siebie nauczyć.A więc, oczywiście upraszczając co nieco, odprężam się, puszczamumysł na wolność i wyobrażam sobie - wizualizuję - jakiś ulubiony obraz, postać, przyjaciela.Zwróciła pani uwagę, jakie obrazki dzieci rysowały? Na tych obrazkach każde dzieckoprzedstawiało, jak wyobraża sobie swego wewnętrznego kolegę, przewodnika.To takieuosobienie ich własnej mądrości, wobec którego czują się swobodnie, bez zahamowań, naluzie.Kiedy już wykreują taki obraz, zaczyna on żyć własnym życiem.Rozmawia z nimi,udziela im rad i wskazówek, których potrzebują w danej sytuacji.Czyli zasadniczo uczą sięsami od siebie, z tego, co zalega na dnie świadomości.- I o tym właśnie mówi program Jak odnalezć prawdziwe ja.- Tak, to wszystko tam jest, logicznie poukładane, posegregowane, odpowiednioustopniowane.To niesłychanie ułatwia pracę.- Ale - może przez chwilę zabawię się w adwokata diabła - czego oni się właściwiedzięki temu uczą? Czy spędzanie czasu na takich ćwiczeniach wiąże się z jakimikolwiekpostępami w nauce?Brewer przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.- Sądzę, że chodzi pani o pewien argument, którym ostatnio tak często się nas epatuje,mianowicie, że właściwie niczego dzieci nie uczymy, tylko je programujemy, a możeużywamy w roli królików doświadczalnych.Ale czymże tak naprawdę jest edukacja? Jest toprzecież uczenie dzieci i przygotowanie ich do normalnego życia, do przetrwania na świecie,kształtowanie w nich właściwych postaw i umiejętności życiowych, aby potrafiłyprzystosować się do błyskawicznie zmieniającego się środowiska społecznego.- I.oczywiście zakładam, że czytanie, pisanie, matematyka, elementy socjologii i tympodobne przedmioty mają swoje miejsce w tej ogólnej definicji edukacji?Nancy Brewer zrobiła dziwną minę.- No cóż.podstawowa wiedza akademicka ma naturalnie jakąś wartość, ale to nie onatworzy konieczną zmianę.- Zmianę?- Czytanie, angielski, arytmetyka i te inne przedmioty stanowią odrębną kategorię.Niemożna się nimi posługiwać w sensie afektywnym, klinicznym.Kate zawahała się.Ta młoda dziewczyna była wielką entuzjastką swojej pracy i styluuczenia, ale odpowiedzi udzielała wyjątkowo niejasnych.- No tak.- powiedziała, przeglądając notatki.- Użyła pani słowa kliniczny".Więcpostrzega pani swoją rolę jako kogoś więcej niż tylko nauczyciela? Uważa się pani równieżza pewnego rodzaju terapeutę?Brewer uśmiechnęła się i kiwnęła głową.- Chyba trafnie to pani ujęła.Kompletna edukacja nie sprowadza się wyłącznie donapełniania głów starymi koncepcjami, których uczono jeszcze naszych rodziców.Musimyprzygotować dzieci do sięgnięcia ponad wiedzę dostępną poprzednim pokoleniom, doposzukiwania własnej prawdy i osobistych wartości.Kate miała już dość ogólników.- Nawet jeśliby to oznaczało uczenie dzieci szamanizmu i medytacji wschodniej?Brewer roześmiała się, jak gdyby usłyszała żart.- Pani tak to ujmuje, jakby miało to coś wspólnego z religią.Często słyszymy takiezarzuty.Przychodzili do mnie z nimi niektórzy rodzice, ale wszystko wyjaśniliśmy.To niereligia, to czysta nauka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]