[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć policja nie wyjawiła im sekretu Emily, rodzice i tak zadawaliby pytania.Możelepiej, gdyby jej tajemnica wyszła na jaw.To od niej powinni dowiedzieć sięprawdy.Mogła się tylko modlić, żeby jej nie zamordowali. Em, to urocze miejsce wyszeptała Aria.Emily wyjrzała przez okno.Jechały główną ulicą w Chestnut Hill.Mijałypiekarnie z francuskim pieczywem, eleganckie restauracje, sklepy z antykami iekskluzywne butiki.Po lewej stronie zobaczyły budynek biblioteki z wielką witryną,w której wisiała wystawa zachęcająca dzieci do czytania.W okolicy zauważyły kilkakościołów zbudowanych z kamienia, a wzdłuż bocznych ulic ciągnęły się rzędypięknie odnowionych, starych domów, przed którymi stały samochody kombi ihuśtawki.Po chodniku szły rodziny z niemowlętami w wózkach i psami.Na boiskudo bejsbola grupka dzieci rozgrywała zacięty mecz.Na twarzy Emily pojawił się pełen nadziei uśmiech.To miejsce faktyczniewyglądało uroczo. Skręć w prawo.Dotarłeś do celu oznajmił głos z GPS-u.Hanna włączyła migacz i zaparkowała na wolnym miejscu przy krawężniku.Dziewczyny wysiadły i zaczęły iść chodnikiem, oglądając mijane stare domy. To tutaj powiedziała Aria po chwili, pokazując na dom po drugiej stronieulicy. Numer osiemdziesiąt sześć.Emily zebrała całą odwagę i spojrzała na niego.Dom z wielką werandą miałbiałą elewację, a w oknach wisiały czarne rolety.Na schodach stała zielonakonewka, na rabatkach rosły żonkile, a na drzwiach wisiał wieniec ozdobionysuszonymi owocami. To naprawdę piękne miejsce, Em powiedziała Spencer. Nawet ładniejszeniż to poprzednie.Serce Emily zabiło szybciej, gdy przez szparę w ogrodzeniu zajrzała na tylnepodwórko do wolno stojącego garażu.Przez otwartą bramę widać było dwaplastikowe kubły na śmieci, rower z dziesięcioma przerzutkami i wózek spacerowy.O ścianę stał oparty dmuchany dziecięcy basenik w kształcie żaby.Emily zasłoniłausta dłonią, czując, że do oczu napływają jej łzy.Czy to, co zobaczyła, świadczyło otym, że jej córeczka nadal tu jest?Jak na sygnał, w tej samej chwili otworzyły się drzwi do domu.Emily skuliła sięi schowała za Spencer.Na progu stanął najpierw znajomy, szczupły mężczyzna owłosach koloru piasku. Masz ją? zapytał kogoś, kto stał w domu. Mhm odparł kobiecy głos.Emily wyjrzała zza ramienia Spencer dokładnie w chwili, gdy Lizzie Bakerwyszła na werandę i zamknęła za sobą drzwi.Lizzie miała wypoczętą, radosnątwarz, czarne spodnie do jogi i adidasy Nike.W ramionach trzymała pucułowatą,jasnooką, uśmiechniętą od ucha do ucha, siedmiomiesięczną dziewczynkę, ubraną wróżową sztruksową sukienkę i czarne skórzane buciki z klamerkami.Dzieckozakręciło małą kołatką, którą trzymało w ręce, i zaśmiało się głośno.Dziewczynkamiała dokładnie takie same blond włosy o rudawym odcieniu jak Emily. O Boże westchnęła Emily ze łzami w oczach.To było jej dziecko.Violet.Taka śliczna i taka szczęśliwa.Emily nie mogłasobie wymarzyć lepszego miejsca dla niej. Em. Tylko tyle powiedziała Aria.Spencer ścisnęła rękę Emily.Hanna oparła głowę na ramieniu Emily i zewzruszenia pochlipywała.Violet była bezpieczna! Bezpieczna! Teraz tylko to się liczyło.Emily mogłajakoś poradzić sobie z rodzicami.I z Isaakiem.I z całym Rosewood.Wszystko.nieułoży się od razu, ale jakoś to będzie.Nigdy by sobie nie darowała, gdyby coś sięstało jej dziecku.Spojrzała na dziewczyny. Wszystko gra wyszeptała. Chodzmy, nim nas zobaczą.Już miały się odwrócić i wsiąść do samochodu, kiedy nagle pani Bakerprzystanęła i spojrzała wprost na Emily.Instynktownie przycisnęła Violet mocniejdo siebie.Gdy jej mąż podążył za jej wzrokiem i zobaczył to, co ona, zbladł.Emily zniewyrazną miną uniosła rękę i pomachała, dając znak, że nie ma złych intencji.Pochwili Bakerowie również jej pomachali.Potem wymienili kilka zdań, którychEmily nie słyszała.Po chwili pani Baker przeszła przez ulicę do Emily, z Violet naręku. Co wy robicie!? zawołała Emily w panice.Kiedy podniosła głowę, Spencer,Aria i Hanna odchodziły na bok. Zostańcie! Poradzisz sobie dodała jej otuchy Spencer, znikając za rogiem ulicy.Emily odwróciła się i patrzyła, jak pani Baker weszła na chodnik i uniosła Violetwyżej na biodro.Przez chwilę wpatrywały się w siebie.Emily nie wiedziała, co paniBaker chce jej powiedzieć. Jak śmiesz tu przychodzić? albo Wynoś się stąd ? Dzień dobry przywitała się wreszcie pani Baker. Heather. Tak naprawdę mam na imię Emily.Emily Fields.Pani Baker zaśmiała się nerwowo. Wiem.Widziałam twoje zdjęcie w jakimś starym numerze People wpoczekalni u pediatry.Sama nie wiem, dlaczego cię nie rozpoznałam. Chwyciłarączkę Violet i pomachała nią lekko. Pewnie poznajesz tę młodą damę.Ma na imięViolet. Cześć, Violet. Emily słowa nie chciały przejść przez gardło. Wyglądaprześlicznie.Jest.szczęśliwa?Pani Baker założyła kosmyk włosów za ucho. No cóż, jeszcze nie umie mówić, ale chyba tak.My też jesteśmy szczęśliwi.Na jej twarzy pojawił się wyraz onieśmielenia. Przeprowadzili się państwo powiedziała Emily.Pani Baker pokiwała głową. Tak.Niedługo po tym, jak.no wiesz.Baliśmy się, że ludzie zaczną namzadawać zbyt wiele pytań.Zdecydowaliśmy się przeprowadzić gdzieś, gdzie nikt nasnie zna. Kiedy podniosła głowę i spojrzała znowu na Emily, miała łzy w oczach.Nie zapytam, dlaczego zmieniłaś zdanie.Musisz jednak wiedzieć, że jesteśmy cidozgonnie wdzięczni.Emily poczuła się tak, jakby nagle nad jej głową zaświeciło jasne słońce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]