[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatrzymujemy się to tu, to tam, po różnych gospodach.Nigdy nie wiem,gdzie się znajdę następnego wieczora.- Ale czy to nie jest trochę niemoralne?- Niemoralne? Co takiego?- No, skoro dzielicie ze sobą pokój, czy coś takiego?- Nie dzielimy! Kto tak powiedział?Przyglądał jej się uważnie.Vindze nie podobało się to spojrzenie:106- Wygląda mi na to, że twój przyjaciel, Heike, jest człowiekiem bardzo zamożnym, skoro staćwas na taki styl życia.- Tak, otrzymał w Szwecji spadek po ojcu.Nie wiem, ile tego jest, ale chyba sporo.No to co?Pomoże nam pan?Adwokat zastanawiał się długo.Sprawiał wrażenie, że zle się czuje.- No więc powiem ci, Vingo, że pan Snivel to nie jest człowiek, z którym można żartować, codo tego masz rację.I chociaż trzymasz takie ważne karty w ręku, to ja mógłbym zle na tymwyjść.On może pozbawić mnie godności, zrujnować mnie.Ale daj mi parę dni, bym mógłwysondować sprawę, przyjdzcie więc oboje, ty i twój krewny, Heike Lind z Ludzi Lodu,powiedzmy w czwartek, wtedy zobaczymy, co się da zrobić.Brzmiało to wszystko zbyt gładko, Vinga nie była zadowolona.Jeszcze większąpodejrzliwość wzbudziło w niej następne pytanie, które zadał Sorensen, prowadząc jąprzyjaznie, lecz stanowczo ku drzwiom.- To naprawdę wielka radość zobaczyć znowu córkę Vemunda Tarka! Co byś powiedziała nazjedzenie ze mną kolacji dziś wieczorem? Znam pewne wspaniałe towarzystwo, w którymzrobiłabyś furorę.- Dlaczego miałabym to zrobić? To znaczy furorę?Jego ręce wykonywały wokół niej wymowne gesty.- Dzięki swojej świeżości! Jesteś jak nikomu nie znany mały kwiatek! Zostaniesz królowąwieczoru!Obrzydzenie, a zarazem tłumiony lęk ogarnęły Vingę, Pójść z nim wieczorem? Nigdy!Zmusiła się do uprzejmej odpowiedzi:- Dziękuję, ale dziś nie mogę.Może wrócimy do tej sprawy w czwartek?Sorensen przyjął niezwykle wystudiowaną pozę, jakby od niechcenia oparł się o framugędrzwi tak, że wszystkie jego męskie atrybuty uwydatniły się w tych obcisłych,szarosrebrzystych jedwabnych spodniach.Ponownie uderzył go wyraz obrzydzenia w jejwzroku.Jakby porównywała go z kimś innym i różnica ją śmieszyła.Zabawne, skąd mu się biorą takie myśli?- W takim razie umawiamy się na czwartek - powiedział z udaną swobodą, czuł bowiem, żeprzegrywa w jakiś idiotyczny sposób, nie mógł tylko zrozumieć dlaczego.Ta dziewczynkamiałaby zyskać nad nim przewagę? Oczywiście, że nie!107- Przyjdz z tym swoim nieszczęśliwym ciotecznym bratem, czy kim on tam dla ciebie jest.- Nie, Heike nie jest moim ciotecznym bratem.To zaledwie daleki kuzyn.Sądzę, że jesteśmyspokrewnieni w siódmym pokoleniu.- Tak? To już nawet nie może być uważane za pokrewieństwo!- Wszyscy Ludzie Lodu są ze sobą spokrewnieni, zawsze, bez względu na to, jak dalekie sąta powiązania.Jednak myśl, że związki krwi pomiędzy nią i Heikem są tak dalekie, nieoczekiwanieprzepełniła ją ogromną radością.- Och, rozumiem, że w poczuciu miłosierdzia chcesz człowieka dotkniętego uważać zabliskiego krewnego.Vinga domyślała się, że adwokat dostrzegł wyraz ulgi na jej twarzy.Ale nie, mój drogi panie,pan się myli! Całkiem niewłaściwie tłumaczy pan sobie moją reakcję.Niech jednak takbędzie, nie powinno cię obchodzić, co ja i Heike ze sobą mamy, ty stary baranie!Sorensen miał szczęście, że nie potrafi czytać w myślach.- W porządku, więc przyprowadz swego nieszczęsnego dalekiego kuzyna, czy jak tam, a jatymczasem rozejrzę się, co mógłbym dla was zrobić.Nie mogę jednak obiecać, że sięsprawy podejmę.To mogłoby mieć dla mnie fatalne skutki.Raz jeszcze w jej wzroku pojawił się wyraz niechęci.- Jeśli pan nie chce.To może jest jakiś inny adwokat, którego mógłby pan polecić?Mogłaby do tego dodać jeszcze: .który będzie miał więcej odwagi.Inny adwokat? Boże uchowaj, myślał Sorensen.Głośno jednak powiedział:- Zastanowię się nad tym.Eeech.Gdzie zamierzacie się zatrzymać dzisiaj? W jakiejgospodzie?Vinga machnęła ręką:- Nie mam pojęcia.- Może mógłbym polecić zajazd Pod Błękitnym Pucharem.Zwietne pokoje i dobrejedzenie.- Dziękuję, pomyślę o tym - powiedziała Vinga, choć przecież żadna gospoda nic ją nieobchodziła.108Adwokata Sorensena ogarnęło trudne do zniesienia pragnienie, by ucałować te rozkoszne,czerwone jak owoce głogu usteczka.Właściwie mógłby to zrobić, powołać się na dawnąprzyjazń z jej rodzicami.Taki życzliwy, ojcowski pocałunek.Powstrzymał się jednak z dwóch powodów.Po pierwsze, bał się tej obojętności w jej oczach,a po drugie, nie był pewien, czy on sam zdoła przerwać w odpowiednim momencie.Tak łatwo ulegał namiętnościom, a ona była taka słodka!Ale będzie ją miał.Tę różyczkę musi zerwać! Nieczęsto w dzisiejszych czasach możnaspotkać tak zupełnie niezepsutą dziewicę.A do tego tak śliczną jak ona!Kiedy jednak wyszła, musiał usiąść i poważnie się zastanowić.Co robić z tymnieoczekiwanym dziedzicem Grastensholm? No i z dziedziczką Elistrand
[ Pobierz całość w formacie PDF ]