[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będziesz miał z niej więcej pożytku niż z Evry - dodałem.- Możesz ją wypić.Mówiłeś, że chętnie byś to zrobił.Mówiłeś, że na pewno ma smaczną krew.- Tak - zgodził się ze mną.- Smakowitą.Gęstą.- Odsunął się o krok od Snake a.- Aledlaczego miałbym wybierać? - zastanawiał się głośno.- Dlaczego nie załatwić obojga? Terazzabić chłopcawęża, a Debbie wypić pózniej.Znajdę ją bez trudu.Jutro będę obserwował plac,zobaczę, gdzie mieszka, a gdy tylko zapadnie noc.- uśmiechnął się wrednie.- Nie masz czasu - odparłem.- Musisz opuścić miasto jeszcze tej nocy.Nie możeszczekać.- Ciągle gadasz o wyjefdzie z miasta? - parsknął gniewnie Murlough.- Jeśli ciępuszczę (a muszę przyznać, że mnie do tego przekonałeś), nie będę musiał uciekać.- Owszem, będziesz - zaprzeczyłem.- Wampiry dopiero po jakimś czasie odkryją, żeżyję.Generałowie wejdą do kanałów, kiedy tylko tu przybędą.W końcu się dowiedzą, żeżyję, ale wcześniej cię zabiją.- Nie ośmieliliby się! - wrzasnął Murlough.- To oznaczałoby wojnę!- Ale oni nie będą o tym wiedzieć.Będą przekonani, że mają rację.Pózniej drogozapłacą za swoją pomyłkę, ale dla ciebie nie będzie to żadnym pocieszeniem.Musisz stądodejść najszybciej, jak to możliwe.Możesz wrócić za kilka dni, ale jeśli nie ucieknieszdzisiaj, zle się to dla ciebie skończy.- Młody Murlough nie chce stąd odchodzić - naburmuszył się.- Podoba mi się tutaj.Nie chcę stąd iść.Ale pewnie masz rację - westchnął.- Muszę zniknąć na kilka nocy.Znalezćsobie jakąś przyjemną opustoszałą piwnicę.Zaszyć się na jakiś czas.Przeczekać w ukryciu.- Dlatego właśnie Debbie będzie lepsza niż Evra - przekonywałem go dalej.- Musiszbyć głodny.Chciałbyś się jeszcze najeść przed odejściem, co nie?- O tak - skinął głową, gładząc się po wydętym brzuchu.- Ale polowanie bez przygotowania jest niebezpieczne.Wampiry są do tegoprzyzwyczajone, lecz wampanezy nie, prawda?- Nie - zgodził się ze mną.- Jesteśmy bystrzejsi od wampirów.Myślimyperspektywicznie.Wszystko planujemy.Przygotowujemy posiłek zawczasu.- Ale teraz nie możesz tego zrobić - przypomniałem mu.- Musisz przekąsić cośszybko, żeby nie opaść z sił podczas ucieczki.A ja mogę ci to zapewnić.Przystań na mojewarunki, a zabiorę cię do Debbie.Mogę wprowadzić cię do jej domu tak, żeby nikt tego niezauważył.- Darren! Przestań! - wrzasnął Evra.- Nie chcę tego! Nie możesz.Murlough walnął Snake a w żołądek, uciszając go w ten sposób.- Tylko czy mogę ci zaufać? - zwrócił się do mnie.- Skąd mogę wiedzieć, że mnie nieoszukujesz?- A jak miałbym to zrobić? - odparowałem.- Możesz nie rozwiązywać mi rąk.Możesztrzymać mi nóż na gardle.Zostaw Evrę tu, gdzie jest.Wrócę po niego pózniej, kiedy już sięnajesz i odejdziesz.Gdybym próbował cię wykiwać, zgubiłbym nas obu.Nie jestem głupi.Wiem, o co toczy się gra.Wampanez nucił pod nosem, zastanawiając się nad tym.- Nie wolno ci tego robić - jęczał Evra.- To jedyny sposób - odparłem cicho.- Nie chcę, żeby Debbie ginęła zamiast mnie! Wolę sam umrzeć.- Zobaczymy, czy jutro będziesz myślał tak samo - mruknąłem ponuro.- Jak możesz to robić?! - spytał.- Jak możesz wydać ją na śmierć, jakby była tylko.tylko.- Człowiekiem - dokończyłem krótko.- Chciałem powiedzieć: zwierzęciem.Uśmiechnąłem się słabo.- Dla wampira to jedno i to samo.Jesteś moim przyjacielem, Evra.Debbie to tylkoczłowiek, do którego przez jakiś czas miałem słabość.Snake pokręcił głową.- Nie poznaję cię - powiedział ze smutkiem i odwrócił się ode mnie.- No dobrze - Murlough podjął w końcu decyzję.Podniósł oba noże, a potem przesunął je do przodu.Skrzywiłem się odruchowo, alewampanez tylko przeciął sznur wokół moich kostek.Runąłem ciężko na ziemię.- Zrobimy to po twojemu - oświadczył.- Ale jeśli spróbujesz jakichś sztuczek.- Nie będę próbował - odparłem, wstając.- A co z twoim słowem?- Co?- Nie dałeś mi jeszcze słowa.Nie ruszę się, dopóki nie złożysz obietnicy.Wampanez wyszczerzył zęby.- Bystry chłopak! - zarechotał z zadowoleniem.- W porządku.Daję słowo:dziewczyna za Wężowatego.Debbie za Evrę.Wystarczy ci to?Pokręciłem głową.- Powiedz, że mnie wypuścisz, kiedy skończysz z Debbie.Przyrzeknij, że nieprzeszkodzisz mi wrócić po przyjaciela.Obiecaj, że nie skrzywdzisz potem żadnego z nas.Zaśmiał się głośno.- Miałem rację, jesteś bystry.Prawie tak bystry jak młody Murlough.W porządku.Puszczę cię wolno.Nie będę próbował cię powstrzymać ani nie skrzywdzę was, kiedybędziecie już wolni.- Podniósł ostrzegawczo palec.- Ale jeśli kiedykolwiek wrócicie domiasta albo jeśli nasze drogi znów się skrzyżują, zabiję! To tylko czasowe ułaskawienie, a niegwarancja na zawsze.Zgoda?- Zgoda.- Zwietnie.Idziemy?- Nie przetniesz jeszcze kilku sznurów? Przecież ledwie mogę w tym chodzić.- Ledwie wystarczy - zarechotał.- Nie będę ryzykował.Mam przeczucie, że gdybyśtylko miał okazję, spróbowałbyś mnie wykiwać.Pchnął mnie mocno w plecy.Potknąłem się, potem jednak odzyskałem równowagę iruszyłem naprzód.Obejrzałem się przez ramię na Evrę.- To nie potrwa długo - obiecałem.- Przyjdę jeszcze przed świtem, a potem obajwrócimy do domu, do Cyrku Odmieńców, dobra?Nie odpowiedział.Nawet na mnie nie spojrzał.Westchnąłem ciężko i wyszedłem z jaskini.Murlough prowadził mnie przez labirynttuneli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]