[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Margot sprawdziła, że przy pełnej kwiatówkapliczce hałas był ledwo słyszalny, więc za wejściowe, grube przecież drzwi, zapewne w ogóle sięnie przedostawał.Inna sprawa, że sama konstrukcja starych budowli potrafiła płatać czasemzdumiewające figle.I wcale nie było pewne, czy huku dochodzącego z katakumb nie słyszano naprzykład na pierwszym lub drugim piętrze świątyni.Ale to było ryzyko, które musieli podjąć.W razieczego mogli mieć tylko nadzieję, iż z bronią w garści uda im się przebić na ulice i rozpłynąćpomiędzy pogrążonymi w mroku ulicami nekropolii.Margot zabrała Trishię i obie usiadły na podeście posągu bogini, odgarniając wcześniej zwałyupajająco pachnących, świeżych kwiatów. Lubię cię stwierdziła, patrząc na smutną i przestraszoną twarz swej towarzyszki. Nie próbujrobić żadnych głupstw, bo będę musiała cię zabić. I tak mnie zabiją odparła Trishia głosem bez wyrazu. Jak nie twoi przyjaciele, to strażnicy.Niktnie uwierzy, że nie byłam z wami w zmowie.Margot położyła dłoń na jej ramieniu, po raz kolejny dziwiąc się, jak delikatne i kruche jest ciałokapłanki. Nikt ci nie zrobi krzywdy obiecała. A w łapy straży nie wpadniemy z całą pewnością.Niedługobędziemy już daleko stąd.Bogaci, wolni i szczęśliwi wypowiadała te słowa i całą duszą chciaławierzyć, że tak właśnie się stanie. Bogaci? jęknęła Trishia. Mówiłam ci, Mag, że tam nic nie ma.%7ładnych ukrytych skarbów!Margot podobało się, jak kapłanka zdrabnia jej imię, więc uśmiechnęła się. Zobaczysz powiedziała. Już niedługo będziesz mogła oddawać się mężczyznom dla własnejprzyjemności, a nie dla pieniędzy.Margot była pewna, że ten wieczór i ta noc są najważniejsze w jej życiu.Wiedziała, że musi byćprzytomna, sprawna i w pełni sił, że nie może jej dopaść czerwona mgła, zaburzająca myśli, sądyoraz uczynki.Dlatego też popołudnie spędziła z dwoma wesołymi chłopakami z arenburskiego statku,zachwyconymi, iż mogą nasycić się ciałem pięknej, młodej kobiety, która w dodatku nie żąda od nichpieniędzy.Ale teraz, kiedy patrzyła na bezradną, śliczną Trishię, oprócz litości i współczucia,zaczęło się w niej budzić pożądanie.Przypomniała sobie nagie ciało kapłanki, dłonie i usta, które wędrowały po całym jej ciele, pełnązachwytu twarz, kiedy Trishia przeżywała uniesienie, i pozbawioną zahamowań namiętność, z jakąsama potrafiła dawać rozkosz. Zrób mi to szepnęła w samo ucho kapłanki. Póki oni są zajęci pracą.Zrób.Przez twarz dziewczyny przeszła leciutka mgiełka zdumienia, ale zaraz potem Trishia uśmiechnęła sięi bez słowa przylgnęła ustami do ust Margot.Jej dłonie powędrowały tam, gdzie Margot ichnajbardziej pragnęła, i złodziejka musiała zagryzć usta, by nie zacząć jęczeć.A potem położyła się nakwiatowym kobiercu i pozwoliła robić kapłance ze sobą wszystko, na co ta tylko miała ochotę.* * *Pracowali na zmianę.Wszyscy, z wyjątkiem Severina, który wyniosłym tonem stwierdził, że jegodłonie są zbyt wielkim skarbem, by miał je psuć szpadlem lub kilofem.O mało nie doszło wtedy dobójki z Korzumem, ale Otton zdobył się na sprawiedliwy osąd. Severin czytał i rysował mapy rzekł, powstrzymując szarpiącego się Korzuma.Będzie też nas prowadził przez labirynt.Nie chciałbyś go chyba teraz zabić, co?Chłopak uspokoił się, ale na jego twarzy wykwitł chytry uśmieszek. Tera nie rzekł.Przyglądał się przez chwilę Severinowi wzrokiem, który w jego zamierzeniu miał być zapewnezłowieszczy, po czym ujął w dłonie rękojeść oskarda i, posapując, zabrał się do roboty.Kiedy poradzili już sobie z kamiennymi płytami, musieli przebić się przez warstwę twardej, pełnejkamieni gliny.Na początku pracowało się tylko trudno, potem, kiedy wykop stawał się głębszy, pracazaczęła przypominać męczarnię.Wszyscy byli już rozebrani do półnaga, spoceni, brudni i wścieklijak diabli.Jedyne, co hamowało ich przed skoczeniem sobie do oczu, to fakt, że niedługo mogą staćsię nieprzyzwoicie bogaci, a reszta ich życia będzie usłana różami.Oczywiście, jeśli wszystkopójdzie według ustalonego planu.Wreszcie, kiedy w dole pracował Małykuśka, stało się to, na co cały czas czekali. Płyty! wrzasnął Małykuśka. Jak Boga Jedynego kocham! Płyty! Nie kamienie? zasapał sponad niego Otton. Nie, kamienne płyty! To chyba sufit, jak Boga. %7łesz ty, a my bijaka nie mamy warknął Korzum.Strop w każdej chwili mógł się zapaść, a mapy pokazywały, że tajemny korytarz miał co najmniejdziesięć stóp wysokości.Małykuśka zabić by się nie zabił, ale nikt nie miał ochoty ciągnąć go zagrupą, jeśli połamie sobie nogi.Severin rzucił w dół linę. Owiąż się w pasie rozkazał Małemukuśce. I kuj dalej.A ty obrócił twarz w stronę Ottona idz po Margot i tę świątynną dziwkę.Otton splunął.Plwocina upadła na tyle daleko od nóg Severina, by ten nie mógł uznać tego za obrazę,i na tyle blisko, aby dać szlachcicowi do zrozumienia, że porządny złodziej nie będzie wykonywałrozkazów szlachetnie urodzonego. Chyba już czas, żeby Margot wróciła do nas powiedział, kierując te słowa do siedzącego nabrzegu wykopu Josipa. Przejdę się po nią.Kiedy Otton wszedł do kwietnej kaplicy, Margot i Trishia siedziały, przytulone do siebie, ale niezauważył w ich zachowaniu niczego zaskakującego.I nic dziwnego, gdyż zdołały nasycić się sobądużo, dużo wcześniej, a teraz pozostało już tylko słodkie otępienie. Idziemy! wrzasnął Otton. Dokuł się skurwyżeszsyn. Rozpromieniony, chwyciłMargot w objęcia.Złodziejka nagle ze zdumieniem zdała sobie sprawę z faktu, że bliskość Ottona napełnia ją odrazą.Jego owłosione ramiona, zatykający dech w piersi odór potu, ostrość wyrastającej na brodzieszczeciny, która pokłuła jej twarz.Jakżeż to wszystko było różne od delikatnego dotyku Trishii, od jejatłasowej skóry, miękkich włosów. Dobrze. Zręcznie wysunęła się z uścisku. Idziemy!Radość z osiągniętego celu walczyła u niej o lepsze ze zdumieniem.Zdumieniem z własnych uczuć,których jednak w żaden sposób nie zamierzała ujawniać. Trishia szepnęła miękko. Idziemy. Jahaaaa! wykrzyknął Małykuśka po kilkunastu minutach zawziętego kucia oskardem. Dziura! Jest dziura, Severin!Margot nie patrzyła w głąb dołu, w którym pracował Małykuśka.Przyglądała się twarzomtowarzyszy.Josip Nochal szczerzył resztki zębów w szerokim uśmiechu, Korzum wpatrywałsię w otwór ogłupiałym wzrokiem, Severin obserwował wszystko tak obojętnie, jakby chciałwzruszyć ramionami i powiedzieć: Czemu się tak podniecacie? Przecież mówiłem.Jedynie natwarzy Ottona gniew zwyciężył radość.A stało się to w chwili, w której Małykuśka krzyknął: Jestdziura, Severin!.Gdyby krzyknął: Jest dziura, Otton , byłoby wszystko w porządku.Ale on jednakzwrócił się do szlachcica, a nie do swego dawnego towarzysza.I było tak, jakby wszystkim mówił: sukces zawdzięczamy Severinowi.A to nie mogło podobać się Ottonowi.W tym samym momencie dziewczyna zdała sobie sprawę, że być może jej ostateczne zadanie staniesię łatwiejsze niż przypuszczała.Kiedy już osiągną cel, wystarczy poszczuć na siebie Ottona iSeverina.Szlachcic prawdopodobnie zabije wszystkich, ale z całą pewnością nie wyjdzie z tejawantury bez szwanku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]