[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałaś nadzieję, że może mnie zauważy i uczyni mnie swojąwybranką, tak jak Hades Persefonę.Zgadza się?Zaczęło padać; grube, twarde krople grzechotały o blaszany dach łącznika.Zignorowałam je.Cała moja uwaga była skupiona na kobiecie przede mną.Jeśli wogóle była kobietą.Miałam wrażenie, że już od długiego czasu to nie była moja prawdziwa babcia.- To dlatego tamtego dnia zapytałaś, czy go polubiłam, a kiedy ci powiedziałam, żenie wiem, odparłaś, że polubię.Przyznaj się.- Pokręciłam głową.Wreszcie wszytkoposkładało mi się w całość.Ale ciągle nie bardzo mogłam w to uwierzyć.Bo było takiestraszne.- To ty wydziergałaś dla mnie ten szalik, ten z czerwonymi chwostami.Przysłałaś migo na Boże Narodzenie.Teraz wszystko pamiętam.Co zrobiłaś, żeby mieć pewność, żezaplącze mi się wokół nóg i się o niego potknę? Skąd wiedziałaś, że będę go miała na sobieprzy basenie, że wpadnę i utonę? To ty krzywdziłaś te ptaki? Tego na plandece basenu wWestport i tego na ścieżce cmentarza, tu, na Isla Huesos? Kim ty w ogóle jesteś? Kto chciałbyzamordować własną wnuczkę?Wtedy wreszcie mnie puściła.I stała przede mną, dysząc.Ale nie dlatego, że była stara i słaba.O, daleko jej było do słabości.Bo była Furią.I wreszcie pokazywała prawdziwą twarz.I ta twarz była ohydniej sza i bardziej przerażająca niż cokolwiek, co potrafiłam sobiewyobrazić.- To ty - powiedziała z płonącymi oczami.- To ty wszystko zepsułaś.Miałaś byćmartwa.Ale jesteś tak głupia, że nawet umrzeć nie potrafiłaś jak należy, co?Zamrugałam, przerażona.Zajęło mi całą wieczność połączenie faktów.Teraz niemogłam uwierzyć, że się nie myliłam.- Próbowałam im powiedzieć - ciągnęła babcia, dysząc głośno.Jej język wystrzelił jakjęzyk jaszczurki i oblizał jej suche, różowe wargi.- Próbowałam je przed tobą ostrzec.Kiedyurodziła się Deborah, taka piękna i bystra, i doskonała, wydawało się, że to przeznaczenie.Byłam pewna, że nasza rodzina wreszcie zdoła go zniszczyć.Byłam pewna, że zakocha się wniej, gdy tylko ją zobaczy.Ale się nie zakochał.Próbowałam wszystkiego.Spędziłam z nią nacmentarzu Bóg wie ile godzin, krążąc między kryptami i próbując zwrócić jego uwagę.Aleczy chociaż na nią spojrzał? - Babcia parsknęła, jej spojrzenie wróciło do mnie.- Ale ty? -wysyczała.- Zostawiam cię samą na cmentarzu na pięć minut, i co się dzieje? Ledwiemogłam w to uwierzyć.- Jej twarz się wykrzywiła.Gdyby została w niej choć odrobinaczłowieczeństwa, może byłby to uśmiech.- Gdybym tylko wiedziała, że lubi brzydkie igłupie, nie zmarnowałabym tyle czasu, namawiając Deborę na te wszystkie zabiegikosmetyczne i goniąc ją do nauki.- Wiesz co, babciu - wtrąciłam twardym głosem - zaczynam się zastanawiać, czy niepowinnyśmy przypadkiem kazać wykopać ciała dziadka i przeprowadzić autopsji.Bozaczynam myśleć, że przyczyna jego śmierci nie była naturalna.Ty.- Zabicie ciebie było proste - ciągnęła, jakbym się nie odezwała.- Problem w tym, żemasz w sobie o wiele więcej z ojca, niż ktokolwiek z nas przewidywał.Powiedziałam im, żeto się nigdy nie uda, a nawet jeśli, to będzie katastrofa.I miałam rację.Ty po prostu nieumiesz być martwa.A jeśli nie jesteś martwa i nie jesteś u boku Johna Haydena, on nigdy niebędzie szczęśliwy.A jeśli John Hayden nie jest szczęśliwy, nie możemy mu odebrać tegoszczęścia.Więc zdaje się, że będę musiała sama się tym zająć, co?Wtedy skoczyła przed siebie.prosto na pięść, którą nadstawiłam, dokładnie tak, jaknauczył mnie kierowca taty, na wypadek gdybym była w sytuacji wymagającej samoobrony.Zatoczyła się i upadła do tyłu, wydając z siebie wrzask niepodobny do niczego, cosłyszałam w życiu.Był tak piskliwy, że roztrzaskał czerwoną mgłę, która zasłaniała mi oczy.Wtedy zjawił się John.Po prostu pojawił się znikąd, w swoich czarnych dżinsach i koszulce, jakbymaterializowanie się na dziedzińcu Liceum Isla Huesos podczas ulewy i walki na pięścimiędzy jego dziewczyną a jej babcią Furią było jego rutynowym zajęciem.- Chodźmy - powiedział do mnie spokojnym głosem, obejmując mnie w talii i unoszącz ziemi, żeby ponieść mnie ze sobą.Żadnego „Dzień dobry”.Żadnego „Cześć, Pierce.Niezły prawy sierpowy”.Żadnego „Świetnie cię widzieć.Przykro mi, że twoja terapeutka zginęła wczoraj wnocy.Tak, widzę, że twoja babcia jest Furią, chociaż ci mówiłem, że nikt na ciebie nie poluje.Wygląda na to, że się myliłem”.Po prostu „Chodźmy”.- Jeszcze po ciebie wrócę - rzuciłam przez ramię do istoty, która była kiedyś mojąbabcią.Wydaje mi się, że wpadłam w histerię.John na wpół niósł mnie, na wpół wlókł zanarożnik budynku, w stronę wejścia do skrzydła B.- Nie - oświadczył tym samym tonem, którego użył tamtego dnia w sklepiejubilerskim.Jakby dziękował stewardesie za napój.- Nie wrócisz po nią.- Co ty mówisz? - Odgarnęłam włosy, które opadły mi na twarz, żeby widzieć, dokądidziemy.- John, ty wiesz, czym ona jest? To Furia.Powiedziałeś, że nie ścigają mnie żadneFurie, ale wyobraź sobie, że jednak tak! I moja babcia jest jedną z nich.I mnie zabiła!Wydziergała szalik, o który się potknęłam i umarłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]