[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Złorzeczenia, klątwy, bójki są wtedy na porządku dziennym, takpomiędzy zamkniętymi w jednej izbie, jak i pomiędzy izbami soli-daryzującymi się z sobą.Drzwi, których zamek izbę od izby dzieliz wewnątrz, wytrzymać muszą wówczas kopania, uderzenia pięści,184Obrazki więziennedrapanie paznokciami, którym to wybuchom dopiero nadchodzącystrażnik tamę kładzie.Co do naiwności, tę spotkać można w starych nawet i wytraw-nych złodziejkach.Pamiętam, była tam jedna, Jasielska, która od-siadywała wyrok za kradzież rzeczy służących do kobiecego ubra-nia.Otóż opowiadała mi ona, w jaki sposób tutaj popadła.Jakieśdamy, sprowadziwszy się do Warszawy, rozpakowały swoje kufryw świeżo najętym mieszkaniu, a że szaf jeszcze nie było, więc rzeczyrozłożone zostały na krzesłach, stołach itd.Leżało to tak dzień czydwa, to jest dosyć długo, aby zwrócić uwagę złodziei.Jakoż znajo-ma Jasielskiej i znajomej tej znajomy zajechali dorożką przed dom,w czasie kiedy damy wyszły, i wysłali Jasielską na połów.- Wchodzę ja - proszę pani - a tu tyle śliczności, że nie wiedzieć,na co wpierw patrzeć.Biorę j a wsypkę jedwabną, co też tam leżała,i pcham w nią, co się mieści; niosę raz na dół - nic, niosę drugiraz - nic, niosę trzeci raz, aż tu mnie stróż pyta: co to pani tak spa-ceruje po tych schodach? A ja mówię: To te panie, co przyjechały,sprzedają niepotrzebne rzeczy, więc ja kupuję.I dobrze.A był tamkapelusz aksamitny z piórem.Ledwośmy do domu wrócili i rzeczydobyli, a ta niegodziwa mówi: kapelusz mój.A ja mówię: nieprawda,bo mój.Tak oni zaraz na mnie we dwoje; pobili mnie, pokaleczyli,wypchnęli i pół rubla za mną jak za psem cisnęli.Aż tu niedługorobi się gwałt na mieście; lokaja wzięli, stróża wzięli.Jak zaczęliszukać, jak zaczęli trząść, tak znalezli rzeczy u paserki na Pradze.Od jednego do drugiego, wszystko się wydało.Zabrali ich dwoje,zabrali i mnie.Tak potem, jak przyszła ta sprawa, prowadzą mniedo sądu.Patrzę ja, aż tu rzeczy precz porozkładane, a w sądzie panii panna takie śliczne, jak te anioły z nieba, aż płaczą, tak prosząza mną.Panie sędzio, panie dobry! patrz pan, jaka ona młoda! po-prawi się jeszcze, wypuśćcie ją, może głodna była, może z biedy.My już i tak mamy, co nasze, odpuśćcie jej, chociaż jej tylko! Tak jużte panie proszą, tak się modlą, aż mi się serce kraje! A sędzia nie i nie.185Maria KonopnickaAż tu znów starsza mówi: Panie sędzio! Tam w biurku u mnieleżało trzydzieści tysięcy rubli, a przecież ich nie wzięła.- Jak jato usłyszę, proszę pani, jakby we mnie piorun trząsł! To ty, głupia,myślę sobie, za gałgany chwytałaś, a nie zajrzałaś, co było w biurku.Myślałam, że trupem padnę.Otóż to taka mieszanina naiwnej skruchy i chciwości złodziej-skiej jest charakterystycznym ich rysem.%7ładna z uwięzionych nie wyraża się inaczej o sobie, jak tylko że popadła w nieszczęście.Zupełnie jakby nie czuły ani udziału woliw swoich czynach, ani też moralnej za nie odpowiedzialności.Wyjątkiem świetnym pod każdym względem była małorosjanka,Kazarynowa, przez długi czas niania w jakimś zamożnym domu,a potem za kradzież brylantów w jubilerskim sklepie na siedm latwięzienia skazana.Cicha, spokojna, zawsze niezmiernie schludnie w czarnej suknii białym czepeczku wyglądająca, nie podnosiła prawie oczu odszybko robionej cienkiej pończoszki.Pięć lat już siedziała tak w tymsamym miejscu, pod oknem w rogu ławy, schylając swoją bardzomiłą i bladą twarz nad robotą.Kiedy inne narzekały, wypierały się,przeklinały, ona zawsze z niezmienną słodyczą mawiała: yle sięzrobiło, trzeba znosić, co Bóg dał.To była filozofia, która jej dawaładziwną pogodę i otaczała kącik jej spokojem, wtedy nawet, kiedycała izba wrzała jakąś burdą.Ale nie tylko uczucie nienawiści było tam silnie napięte; toż samodziało się z uczuciem miłości.Każda aresztantka, czy starsza czymłodsza, miała swego wielbiciela; nawet zupełnie stare kobiety niebyły wyłączonymi od pocisków Amora.Zdaje się nawet, że był tojeden z powodów, który, obok szczupłości pomieszczenia, skłoniłwładze do otworzenia karnego oddziału dla kobiet w osobnymgmachu i na innej zgoła ulicy.Miłość w Serbii zawiązywała się jak wszędzie nie wiedzieć z czego.Przy więzieniu był ogródek, do którego wypuszczano aresztantki186Obrazki więziennew południe, na ogródek wychodziły okna z męskiego oddziału,i tutaj to prawdopodobnie, podczas tych południowych prze-chadzek, pierwszym pośrednikiem bywał zmysł, który kochaćprzymusza.Aż dotąd rzecz zwykła.Ale objawy tej miłości miałyodrębny swój i godny uwagi charakter.Kiedy więzień upatrzył sobie bogdankę, posyłał jej, mniejsza o tojaką drogą, nowe trzewiki.Były to jakby oświadczyny afektu.Jeśliafekt był podzielany, bogdanka przesyłała parę skarpetek przez siebiezrobionych, jako odpowiedz uczuciom zakochanego przychylną.Alebył to dopiero wstęp niejako, preludium miłości.Trzeba było bogdan-ce pokazać, że się jest dzielnym chłopem, który wszelkiej przygodziedotrwa i dostoi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]