[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój komputer nadal pracował.Aha, odpisać Szymonowi!Kliknęłam.Po emocjach dzisiejszego dnia z ulgą zasiadłam doklawiatury.„Witaj, Szymon.Wreszcie mogę w spokoju odpisać.Czasami dni, którerozpoczynają się normalnym wschodem słońca,podobnym do wczorajszego wschodu i nawet doprzedwczorajszego, okazują się zupełnie nieprzewidywalne ipełne wrażeń.Śmiać mi się chce z mojego filozofowania, choćwierz mi, że dzisiejszy właśnie taki był.Długi i zaskakujący.Wybacz, piszę pod wpływem emocji, więc pewnie niezbytskładnie.Godzinę temu przywiozłam z Gdyni chorego Kajtka,który, jak wiesz, mieszka teraz u ojca.Rafał musiał wyjechać wjak zwykle ważnych sprawach służbowych, a dzieciak zostałsam, chory, z gorączką.Na szczęście teraz śpi w Mieszkowicach,najedzony, napity i nafaszerowany lekami.Będę się nimopiekować, dopóki nie wyzdrowieje i nie uzna, że znowu mulepiej z ojcem.Nieważne, najistotniejsze, żeby się wykurował.Przepraszam za dywagacje na temat Rafała i jego opieki nadnaszym synem.Spodziewałam się, że będziesz w okolicach Muzy,skrępowanie sytuacją mnie nie opuszcza.Nie znamy się,Szymonie, osobiście i wierz mi, sama się sobie dziwię, żemogłam Cię prosić o taką przysługę.Niemniej jednak dziękuję Cibardzo, że miałeś na wszystko oko.Prawdę mówiąc,wypatrywałam nieznajomego Pana Szymona, nie dostrzegłam gojednak.Szkoda, że jestem tak mało spostrzegawcza.Faktycznie,masz nade mną przewagę.Ja Ciebie nigdy nie widziałam, co,mam nadzieję, kiedyś nastąpi.Wiem, że czekają nas dwamiesiące mejlowej korespondencji, które spędzisz na stalowychwzburzonych falach Morza Północnego.A potem? Zobaczymy(to znaczy Ty zobaczysz i ja zobaczę).Na szczęście obojejesteśmy wolni i mamy swoje życia.Piszesz, że wiesz, co robić,i że żadne sztormy Ci niestraszne.U mnie wygląda to trochęinaczej.Praca nie jest pewna, walczę.Zaczynam się jednakprzyzwyczajać.I jestem coraz bardziej zwarta i gotowa.To takanowa jakość po minionym, i jak się okazało - pozornym,bezpieczeństwie małżeńskiego stanu.Jeszcze raz dziękuję Ci za wszystko, co dla mnie robisz,nieznajomy Szymonie.Bez względu na niezależność, która corazczęściej gości w moim sercu, czekam na list Pana od morskichbadań przy dźwiękach kojących dźwięków Caro Emerald, którebardzo lubię.Pozdrawiam Cię bardzo.Czekam na kolejny dzień i na znakod CiebieMarta".RAFAŁKajtek spał do drugiej po południu.Roza kończyła już chybapiątąlekcję.Łukasz,niespecjalniezadowolonyzniespodziewanej obecności mojego syna, biegał po terenie,fotografując coraz to nowo odkrywane kwiaty, krzaki i innerośliny, łapiąc słońce, światłocienie, emocje natury.Nie wiem,czy natura może przejawiać emocje, ja w każdym razie niemiałam na to ochoty.Zamiast kurek usmażyłam normalneschabowe z ziemniakami i kapustą, które bardzo lubi Kajetan.Mój chory syn zadziwiająco szybko się podkurował i pełennadziei na całkowite wyzdrowienie postanowił nam towarzyszyćprzy obiedzie, z czego byłam niezmiernie zadowolona.Łukaszmniej.- Mamuś? Masz sok grejpfrutowy?Pobiegłam do spiżarni, łapiąc kątem oka spojrzenie Łukaszapełne głębokiej dezaprobaty.- Też ci nalać? - zapytałam go, gdy napełniłam szklankęKajtka.- Dziękuję.Wezmę sobie wody.Był wyraźnie niezadowolony.Po obiedzie odszedł od stołu,zaniósł talerz do kuchni i wyrażając uznaniedla moich zdolności kulinarnych, pobiegł do ogrodu,ponieważ „czeka mnie jeszcze sporo pracy".- Niezły chimeryk z tego twojego fotografa.- Łukasznajwyraźniej nie przypadł Kajetanowi do gustu.- Naprawdę jesttaki dobry?- Zobaczymy, gdy skończy sesję.Jest zdobywcą wielu nagród,to chyba o czymś świadczy? A poza tym, skąd bym wzięłainnego? Na pewno ze mnie nie zedrze.Wspominałam ci rano ostanie moich dochodów, szału nie ma.Nie czepiaj się -próbowałam uciąć dyskusję.- Zedrzeć to on by chciał, ale co innego.- bąknął pod nosemmój syn.- Kajetan! - Tym razem przesadził.- Co ty sobie wyobrażasz?Co insynuujesz! Jak śmiesz obrażać mnie i mojego gościa! -Przypomniałam sobie wczorajsze dygresje mojej córki.- Kajtek.- Próbowałam zdobyć się na spokojny ton po ataku pierwszejzłości.- Teraz ty zaczynasz.Byłam spokojna, chociaż nigdy niemogłam zrozumieć, dlaczego odwróciłeś ode mnie po rozwodzie.Przecież to nie ja zawiniłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]