[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W uszach i na szyi lśniłymaleńkie diamenty.Wyglądała skromnie, ale jednocześnie niezwykleelegancko.- Och, jaka jesteś piękna! - powiedział, zapominając o swoimpostanowieniu.- Myślisz, że mogę się im pokazać?- Jak możesz pytać? Przecież wiesz, jak wyglądasz, więc nie musiszmnie pytać.-To prawda.Wybrałam ten kolor, bo wiem, że go lubisz.- Cóż, znasz dostatecznie dobrze mój gust, żeby wybrać odpowiednikolor nawet w.- Niech to diabli! W ostatniej chwili ugryzł się w język.- W ciemności! - roześmiała się Celia.- Chciałeś powiedzieć: wciemności.- To prawda - westchnął.- Zapomniałem.- Najwyrazniej tak.Och, kochanie, to wspaniale.Zaczynam myśleć, żepomimo wszystko jesteś ludzką istotą.Popatrzył na nią zaskoczony.- Nie jesteś na mnie zła? Nie chciałem.61RS- Wiem.Nie chciałeś żartować z mojej ślepoty, ale to zrobiłeś.No,prawie.Dobre i to.Będę cię dalej uczyć.- Czy ja kiedykolwiek cię zrozumiem?- Pewnie nie.Nieważne.Daj mi buziaka.Otworzył ramiona, żeby ją w nich zamknąć, ale ona lekko pocałowałago w usta i wycofała się.Ruszył za nią do salonu, gdzie na krześle wisiałczarny żakiet.Na podłodze leżał Jacko z przyczepioną smyczą.- Gotowy? - spytała, sięgając po żakiet.- Musimy brać Jacka? - zapytał Francesco, pomagając jej włożyćżakiet.- Będę z tobą przez cały czas.- Nie mogę go zostawić samego.Poczułby się odrzucony, a przecieżon też potrzebuje poczucia pewności.Jeszcze się do mnie nie przyzwyczaił.Jacko!Pies posłusznie stanął obok niej.- Andiamo! - Jacko posłusznie odwrócił się tak, że mogła ująć go zasmycz.- Jesteśmy gotowi.Możesz otworzyć nam drzwi?Francesco puścił ich przodem i zaprowadził do samochodu.- Powinienem cię chyba uprzedzić, że będzie tam dzisiaj spory tłum.Moja cała rodzina chce cię poznać, nie wyłączając ciotki Angeliki.- To ta, co się we wszytko wtrąca?- Czyżbym ci już o niej opowiadał?- Nie, ale w każdej rodzinie jest taka osoba, więc zapewne mamy doczynienia z kimś takim.- Masz rację.Ciotka Angelica lubi być dobrze poinformowana.- Będę o tym pamiętać - odparła radośnie.62RSKiedy zajechali pod dom, wszyscy na nich czekali.Patrzyli, jak Celiawchodzi po schodach, z jednej strony trzymając na smyczy Jacka, z drugiejwsparta na ramieniu Francesca.Jeden z mężczyzn zagwizdał na jej widok zaprobatą, a Celia się rozpromieniła.Najpierw przedstawiono jej wujka Giulia i jego żonę Teresę, a potemciotkę Angelikę, której rzeczywiście usta się nie zamykały.- Zacznijmy wieczór od kieliszka wina - przerwała jej słowotok Hope.- Celio, którego się napijesz? - Wymieniła nazwy dwóch doskonałych win.- Och, napij się białego! - zawołała Angelica.- Jeśli wylejesz parękropli na tę piękną suknię, nie będzie śladu.Takie rzeczy wszystkim sięzdarzają.Zapewniam cię, że nikt nie wezmie ci tego za złe.Och, musimysobie w spokoju porozmawiać.Francesco spojrzał na Celię, która zacisnęła usta, jakby powstrzymującsię przed powiedzeniem czegoś dobitnego.- Ależ obiecałaś, że to ze mną dziś będziesz rozmawiać - pospieszył zpomocą Toni.- Liczyłem na to, że będziesz mi towarzyszyć.Wcisnął jej do ręki kieliszek wina, objął i poprowadził w odległy kątsalonu.Wszyscy odetchnęli z ulgą.- Co się dzieje?-Poppa flirtuje z ciotką Angeliką.Zagląda jej głęboko w oczy, żebyzapomniała o całym świecie.Przynajmniej na jakiś czas.- Twoja matka nie ma nic przeciwko temu?- To ona kazała mu to zrobić.Celia zachichotała.- Wiedziałam, że ją polubię.- Zapewniam cię, że z wzajemnością - usłyszała obok siebie głosHope.- Jakiego wina się więc napijesz?63RS- Białego.Na wypadek, gdybym miała zalać suknię.- Nonsens.Nie wydaje mi się, żebyś pamiętała, kiedy ostatni razzdarzyło ci się coś podobnego.- Rzeczywiście, chyba już dość dawno.Od pierwszej chwili Celia podbiła serca wszystkich.Jej uroda, śmiech,a nade wszystko całkowity brak skrępowania związany z jej ślepotąwszystkich zauroczyły.Francesco był z niej dumny.Zdał sobie sprawę, żebracia patrzą na niego z podziwem, a nawet z odrobiną zazdrości, jakbywygrał los na loterii.Gdyby tylko znali prawdę!Hope poleciła przygotować ulubione dania Celii i teraz podanopotrawy, które jasno dowodziły, że jest tu gościem honorowym.Cieszyła siętym i spróbowała wszystkiego, co przed nią postawiono.Wszyscypodziwiali jej znajomość włoskiego i uczyli wyrażeń dialektuneapolitańskiego.- Wszystkie najlepsze słowa pochodzą z Neapolu - dowodził Primo.-Wezmy na przykład słowo sfizio".Tylko Neapolitańczyk mógł wymyślićcoś podobnego.- Sądziłam, że to włoski wyraz.To jedno z moich ulubionych słów.- A zatem wiesz, co znaczy?- Oznacza przyjemność czerpaną z robienia jakiejś idiotycznej rzeczy,którą robi się dla samej przyjemności jej robienia - oznajmiła Celia głosem,w którym dało się słyszeć nutkę ekstazy.Francesco zobaczył, jak członkowie rodziny wymienili między sobąpełne aprobaty spojrzenia.64RS- To słowo pochodzi stąd - wyjaśnił Carlo.- Reszta kraju zapożyczyłaje od nas, bo nie mieli własnego słowa, które oznaczałoby to uczucie.%7łebyto rozumieć, trzeba być jednym z nas.- Francesco musiał być dobrym nauczycielem, skoro znasz znaczenietego słowa.Wszyscy spojrzeli na niego z uznaniem, a on odczuł zmieszanie.Wiedział, że to nie on nauczył Celię tego słowa.Nie wiedział nawet, że jezna.Musiała to przed nim ukryć, wiedząc, że to właśnie jej umiłowaniesfizio obawiał się najbardziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]