[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy warsztat był już gotowy i zaczął funkcjonować, skoncentrowałemsię na doku.Zimą, gdy jezioro było płytkie, wbiliśmy dwadzieścia czteryżerdzie, łącząc je poziomymi belkami.Chociaż nie mieliśmy jeszczewtedy moich łódek, planowaliśmy z wyprzedzeniem, a zatemstworzyliśmy dwupoziomowy, trzymiejscowy dok ze zdalniesterowanymi drzwiami i elektrycznymi dzwigami.Z boku umieściliśmyplatformę, trzy stopy nad powierzchnią normalnego stanu jeziora w porzeletniej, okraszając ją sześcioma bujanymi fotelami.Drugie piętro dokubyło otwarte, pokryte zielonym, aluminiowym dachem, otoczonebarierką z ogromnym, drewnianym stołem pośrodku.Obok stołu zwisłhamak Emmy.Rozpościerał się z niego jeden z najlepszych widoków napołudniową część jeziora.Z mojego miejsca na szczycie budynku dokumogłem spoglądać na blisko pięć mil jeziora, zanim zakręcało na po-łudniowy wschód w kierunku zapory.Gdy pozjadaliśmy już zęby na budowie warsztatu i budynku doku, zktórych oba nie wymagały takiej sprawności82jak budowa regularnego domu wraz z wędzarnią i paleniskiemstojącymi samotnie, zaczęliśmy przeglądać wykonane przez Emmęszkice.Jej plan zakładał wkomponowanie dwuizbowej chaty zobozowiska dla wędkarzy w konstrukcję dwupiętrowego domu nadjeziorem.A więc, będąc w zgodzie z oryginałem, zostawiliśmy pierwotnąkuchnię, izbę oraz werandę.Charlie był zdecydowanym zwolennikiem podejścia, iż nie wartooszczędzać podczas budowy, a zatem, gdy zaczęliśmy stawiać szkieletbudynku, wykorzystał do tego belki dwa na osiem cali, rozmieszczone codwa cale.Przesada, owszem, ale dlaczego nie? I on był zadowolony, i ja.W końcu to tylko ten jeden raz.I tak realne stawało się malowidło Emmy.Zresztą zamierzaliśmy nadać mu możliwie dokładnie taką fakturę i kolor,jak chciała tego Emma.Po ukończeniu konstrukcji szkieletu przeszliśmy się przez pustewnętrze niewykończonego domu, a Charlie przypomniał mi, co Emmapowiedziała, stojąc na pustym jeszcze skrawku ziemi i malując go własnąwyobraznią.Za każdym razem, gdy będę tu wchodziła - zwierzyła siękiedyś - chciałabym, aby wydawało się, że świece płoną w każdymkącie.Pokoje powinny świecić blaskiem.o odcieniu złota.Wskazała wówczas na starą drewnianą podłogę w kuchni, którą tuzastaliśmy.- Skąd tutaj wziąć złoty odcień"? - zapytałem.- Sosna - odpowiedział Charlie - wskazując w dół na podłogę.- Starasosna.Najlepiej ze środka pnia, ale takiej nie dostaniesz w składziebudowlanym.A przynajmniej nie taki gatunek, jak trzeba.Taki jak.ten -skinął dłonią jeszcze raz - tworzy się przez setki lat.Wsiedliśmy więc do suburbana i przeszło sześć miesięcy spędziliśmyw drodze, przeczesując farmy stanu Georgia oraz pukając do drzwipodejrzliwych farmerów, by zapytać ich, czy moglibyśmy rozłożyć naczęści ich spróchniałe stodoły83i chylące się ku upadkowi chałupy, odzyskując z nich drewnianedeski.Większość zgadzała się, uchylając drzwi i ściągając strzelbę ześciany nad kominkiem, gdy my rozbijaliśmy namiot, gdzie było to tylkomożliwe, i spędzaliśmy trzy dni na odrywaniu desek i studiowaniu fachuludzi, którzy żyli prawie sto lat temu.Drewna przybywało, kupiłem więc magazyn zbudowany kiedyś zeschodów budynku sądu w Clayton.Opuszczony magazyn znajdował sięjedynie kilka mil wyżej pośród wzgórz.Powycinaliśmy zarośla,wysprzątaliśmy podłogę i zaczęliśmy składować nasze drewno nastojakach ponad podłogą, aby nie dosięgła go wilgoć.Po sześciu lubośmiu miesiącach mieliśmy już wystarczająco dużo materiału, abywybudować nie tylko mój dom, ale i kilka innych.Wszystko - podłogi,ściany, elementy wykończenia, sufit, a nawet suszarkę na naczynia wkuchni - wykonaliśmy z drzewa, które wskrzesiliśmy ze stodół i chałupporozrzucanych po hikorowych gajach i dębowych zagajnikach stanuGeorgia.Drzewo pokryte ołownikiem, sosnowe igły i żołędzie toprawdziwa żyła złota, którą można wykorzystać, jeżeli ma sięwystarczająco dużo chęci, aby oczyścić zarośla i wyheblować materiał.Jest to proces, który wymaga czasu.Wtedy też natraficie z pewnością nie-chybnie na parę węży, ale być może takie jest życie - nigdy się nie wie,czy coś, co pozostawało w ukryciu, wyłoni się, aby nas ukąsić, czy teżzabłyśnie złocistym blaskiem.Po osiemnastu miesiącach oraz takiej ilości stłuczonych palców, żenie chce mi się już liczyć, podałem Charliemu pneumatyczny pistolet dogwozdzi, a on wstrzelił ostatnie z nich w elementy powały.Wyciągnęliśmy z kontaktu wtyczkę kompresora, odpięliśmy pasy znarzędziami, odkurzyliśmy z wiórów warsztat, strzeliliśmy po piwku icofnęliśmy się kilka kroków, aby móc spojrzeć" na naszą robotę.Charliewodził palcami po ścianach i elementach wykończenia jak84człowiek szukający w ciemności wejścia do jaskini, wyciągniętymirękami przemierzał drewno z nosem zbliżonym do powierzchni, aby czućjego zapach.Gdy skończył, skinął głową, nie mówiąc ani słowa.Na kilka dni przed nadejściem Wielkanocy rozłożyłem na podłodzeswój śpiwór i leżąc w pustym domu, spojrzałem przez okno, zauważającpo raz pierwszy, że byłem otoczony przez derenie, które następnegoporanka zaczęły kwitnąć.Otworzyłem okno w naszej sypialni na drugimpiętrze, wychyliłem się i zanurzyłem pośród gałęzi, kiwając głową z nie-dowierzaniem.Emma wiedziała o tym już wcześniej.85ROZDZIAA 86Pływaliśmy w strumieniu za domem 0'Connorów.Tego dnia Emmastała się kobietą.Ja miałem wtedy dwanaście lat, ona jedenaście, aCharlie tylko osiem, co może tłumaczyć jego reakcję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]