[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pisał o tym Thomas Paine w dziele Prawaczłowieka.Ta świeżo odkryta, prosta filozofia bardzo się jej spodobała.Myślała teraz samodzielnie i czuła się z tym o wiele lepiej.Zyskała też spokój ipewność siebie.Podczas uroczystości nad Wisłą słychać było strzały na wiwat, cosprowadziło myśli hrabiny na mniej radosne tory.Przypomniała sobie rozbiórw roku 1772.Miała wtedy trzydzieści dziewięć lat.Długotrwały marsz Polskiku demokracji właśnie się rozpoczął.Młody król Stanisław popierał ruch re-formatorski, podobnie jak dzisiaj.Niestety, w trzech sąsiadujących z Polskąmocarstwach autokratyzm święcił akurat największe triumfy w całymtysiącleciu.Habsburgowie w Austrii, Hohenzollernowie w Prusach iRomanowowie w Rosji tworzyli swoje imperia kosztem prostych obywateli ichłopów.Powiadano, że dziewięćdziesiąt pięć procent Rosjan to chłopipańszczyzniani, żyjący w skrajnej nędzy.W miastach polskichrozpowszechniło się wówczas powiedzonko, unaoczniające różnice wtraktowaniu obywateli w obu krajach.Brzmiało ono:  Musi to na Rusi, wPolsce jak kto chce".RS 220Wspomniała, jak władcy Austrii, Rosji i Prus, obawiając się, iżdemokratyczne przemiany w Polsce mogą zachęcić ich obywateli, by takżezaczęli domagać się reform, postanowili rozdzielić pomiędzy siebie częśćkraju.Polskie ziemie i zamieszkujący je ludzie zostali sprzedani jak bydło, bezprawa powrotu do macierzy.Na Boga, pomyślała, konstytucja musi się ostać! Dopiero teraz, po tym, jakodzyskała siły i chęć do życia, była w stanie zrozumieć w pełni znaczenie ihistoryczną wagę tego głosowania.Lecz dostrzegała też niebezpieczeństwo.Trzy zdradzieckie imperia były dziś silniejsze niż dwadzieścia lat wcześniej.Czy pozostaną bezczynne, przyglądając się, jak w graniczącym z nimi krajurozkwita demokracja? Na pewno potrafią dostrzec tylko jej ciernie.Wzdrygnęła się, jakby od chłodu.Wiedziała, że mocarstwa nie pozostanąbezczynne.Będą działały.Jak Polska może odpowiedzieć na ich agresję?Nastawiona pokojowo Rzeczpospolita nie posiadała stałej armii.Skarbpaństwa płacił za utrzymanie oddziałów, liczących około osiemnastu tysięcyżołnierzy - co stanowiło niewielką siłę.Poza tym krążyły plotki, jakobyskorumpowane władze polityczne i wojskowe zmniejszyły tę liczbę dla włas-nych korzyści i teraz liczebność armii nie przekraczała jedenastu tysięcy.Za oknem świętowano hałaśliwie, ale hrabina pogrążyła się w niewesołychrozmyślaniach.Cóż znaczyło jedenaście tysięcy żołnierzy wobec armii, jakąmogły wystawić trzy potężne mocarstwa?Modliła się, aby nie dane jej było usłyszeć, jak na ulicach Warszawyrozbrzmiewają wystrzały z wrażej broni.RS 221Rozdział trzydziesty trzeci.Anna leżała oszołomiona przez co najmniej kilka minut.Znieg pokrywał jejtwarz i ręce, z wolna przywracając ją do świadomości.Wpadła do głębokiego,naturalnego rowu obok drogi.Spojrzała w górę.Ponad nią powóz, wyrazniewidoczny na tle ciemniejącego nieba, przechylał się niebezpiecznie.Spód budypłonął, a przerażone konie tłukły kopytami i rżały rozpaczliwie.Niebezpieczeństwo przewrócenia się powozu sprawiło, że do reszty odzyskałaprzytomność.Poczołgała się z trudem wzdłuż rowu, zapadając w kopnym śniegu.Znieżyca z każdą chwilą przybierała na sile.Deszcz ze śniegiem, niesionysilnym wiatrem, chłostał twarz Anny i jej gołe dłonie.Ledwo zdążyła oddalić się dwadzieścia kroków od powozu, gdy usłyszałatrzask, a potem huk.Obejrzała się i zobaczyła, że konie zostały odcięte:znaczyło to, że co najmniej jeden z mężczyzn przeżył!Powóz leżał w rowie, obrócony kołami do góry, a płomienie owijały sięwokół niego niczym ogniste węże.Anna patrzyła na to przez dłuższą chwilę, apotem przyszło jej do głowy, że powinna wrócić po dzieci.Lecz Louis iBabette nie żyli.Nic już nie można było dla nich zrobić.Niech Bóg zabierzedo siebie ich niewinne duszyczki!Instynktownie dotknęła brzucha.Musi chronić własne dziecko, za wszelkącenę.Rozejrzała się dookoła.Tutaj zbyt łatwo można ją było dojrzeć.Potrzebowała bezpieczniejszego schronienia.Wyjący nieustannie wiatr zagłuszał wszelkie odgłosy.Kto z dwójki Rosjani trójki Polaków przeżył? Modląc się gorąco, by nie została dostrzeżona,ruszyła, czołgając się, w górę zbocza wznoszącego się przy drodze, gdzieświerki stanowiły pewną osłonę.Ukrywszy się, przyklękła i schowała twarz i ręce w pelerynie, jak żółwchowający się w swojej skorupie.Straciła poczucie czasu.W końcu odważyła się zerknąć spomiędzy gałęzi.Było już całkiem ciemnoi tylko dopalający się powóz dawał trochę światła.Wpatrywała się w niegoprzez dłuższą chwilę, lecz nie dostrzegła nikogo - ani koni, ani ludzi.Poprzezbiałą zasłonę śniegu widziała spoczywające na ziemi ciała.Komukolwiekudało się przeżyć, najwidoczniej dawno uciekł.Powoli zsunęła się do rowu i wyczołgała na drogę.Wstała ostrożnie iposzła przyjrzeć się ciałom zabitych.Było ich cztery i jedno konia.RS 222Wspomniała dzień, kiedy do domu przyniesiono zwłoki ojca.Dlaczegotakie rzeczy muszą się wydarzać, zastanawiała się, drżąc na zimnie.Otuliła sięwełnianą peleryną, jedną ręką przyciskając do twarzy kołnierz, drugąobejmując brzuch.Ogień zapewniał wystarczająco dużo światła, by dało się zidentyfikowaćmężczyzn.Byli zakrwawieni i mieli surowe, ponure twarze, jakby świat, wktórym się znalezli, nie był im przyjazny.Najpierw natknęła się na ciałoPolaka, potem Rosjanina, a potem jeszcze jednego Polaka.Ostatni spoczywałtwarzą w dół obok martwego konia.Zaczęła się zastanawiać.Przez szczelinę w okiennicach dostrzegła trzechPolaków, choć mogło być ich więcej.Czy to był właśnie ten trzeci? A możedrugi Rosjanin? Zaczerpnęła głęboko oddechu, po czym schyliła się ipociągnęła za powalany krwią płaszcz.Choć kosztowało ją to wiele wysiłku, wkońcu udało jej się odwrócić ciało.Krzyknęła, zaszokowana.Mężczyzna, do którego strzelono zapewne zbliska, został prawie całkowicie pozbawiony twarzy.Dolnej szczęki w ogólenie miał.Mimo to poznała po ubraniu, że nie był Rosjaninem.A zatem drugiRosjanin uciekł.Na chwilę jej serce przestało bić.Gdzie może być teraz?Rozejrzała się po ciemniejącej z każdą chwilą okolicy.Czy Rosjanin wróci?A może już tu jest i obserwuje ją z ukrycia? Zapłacono mu, by ją zabił.Czyzechce dokończyć zadanie? Doszła do wniosku, że jednak tego nie zrobi.Bezwątpienia uznał, że zmarła w powozie, jeśli nie od trucizny, to w wynikupożaru [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl