[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Poznała rozjątrzonygłos Nicka.Przygryzła usta, żeby nie krzyknąćz radości.- Oczywiście - zawołała.- Chodz.Przycisnęła palce do oczu, żeby powstrzymać łzy.Ależ się robi sentymentalna!Kiedy zastukał, natychmiast otworzyła drzwi.- Tak się martwiłam.Chciałam cię szukać, ale niewiedziałam, gdzie.Nick, tak mi przykro.- Przykro, że wszystko się zawaliło? - Zamknąłza sobą drzwi.Nie zamierzał tu przychodzić, alew końcu uznał, że jest jedyne miejsce, gdzie możeZ NAKAZU SDU 215coś się rozwiąże.- Przykro ci, bo nakryłem cię z Za-ckiem?W jego oczach dostrzegła taki sam wyraz, jakw chwili, kiedy w biurze rzucił się na Zacka.- Przykro mi, że cię zraniłam.- Przykro ci, bo dowiedziałem się, kim naprawdęjesteś.Kłamczuchą.- Nigdy cię nie okłamałam.- Zawsze kłamałaś.- Stał przy drzwiach, dłoniezaciśnięte w pięści zwisały mu niezgrabnie po bokach.- Oboje udawaliście, że wam na mnie zależy,a naprawdę kręciliście ze sobą.- Zależy mi.- zaczęła, ale jej przerwał.- Ale mieliście zabawę! Biedny Nick próbuje cośz sobą zrobić, ponieważ zakochał się w ślicznej prawniczce.Leżeliście w łóżku i śmialiście się do rozpuku.- Nie.Nigdy tak nie było.- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie poszłaśz nim do łóżka?Zobaczył prawdę w jej oczach, zanim jeszcze błysnęły w nich iskierki gniewu.- Nie będę dyskutowała.Nagle chwycił klapy jej szlafroka.Popchnął ją tak,że plecami uderzyła w drzwi.Poczuła strach, kiedyprzysunął do niej twarz.Widziała tylko jego zieloneoczy, roziskrzone złością.- Dlaczego to zrobiłaś? I dlaczego właśnie z moim bratem?21 6 Z NAKAZU SDU- Nick.- Chwyciła go za nadgarstki i próbowałaodepchnąć, ale wściekłość dodała mu siły.- Czy wiesz, jak się czuję? Wyobrażałem sobie nasrazem, a ty cały czas byłaś z nim!- Słuchaj, to boli.Myślała, że jej głos zabrzmi spokojnie, nawet autorytatywnie.Tymczasem dominowały w nim niepewność i strach, tak silne, że Nick mimo wzburzeniaopamiętał się.Dojrzał swoje ręce przyciskające Rachel do drzwi.Przerażony, puścił ją.- Idę - powiedział w końcu.Rachel nie ruszyła się z miejsca.- Proszę.Nie rozstawajmy się w ten sposób.Poczuł, że zaczyna sobą gardzić.- Nigdy jeszcze nie potraktowałem tak kobiety.Jak nisko można upaść!- Nic mi nie jest.- Trzęsiesz się.- Zauważył, że jest śmiertelnieblada.- No dobrze, trzęsę się.Czy możemy usiąść?- Nie powinienem tutaj przychodzić.Nie powinienem na ciebie napadać.~ Cieszę się, że przyszedłeś.Skończmy już mówićna ten temat.Proszę, usiądz.- Masz zamiar wygarnąć mi prawdę? Zdaje się, żesobie na to zasłużyłem.- Usiadł i zgarbił się.- Chybapoprosisz, żeby cię zdjęli ze sprawy?- To nie ma z tym nic wspólnego.- Marzyła o ły-Z NAKAZU SDU 217ku herbaty.- Wszystko zepsułam.Nie mam nic naswoje usprawiedliwienie, przecież wiedziałam, na cosię zanosi.To, co się stało między mną a Zackiem, niebyło planowane i z pewnością nie jest to powód domojej adwokackiej chwały.- Teraz mi powiesz, że nie umiałaś sobie z tymporadzie - rzucił zaczepnie.- Nie - powiedziała cicho.- Zawsze jest wybór.Poradziłabym sobie, gdybym chciała.Nick zasępił się.Był pewien, że będzie próbowałaznalezć jak najłatwiejsze wyjście, tymczasem ona niczego nie ukrywała.- A więc wybrałaś jego.- To stało się tak nagle, było jakieś takie przytłaczające.- Była pewna, że istnieją słowa na opisanietego, co zdarzyło się między nią i Zackiem, tyle że niepotrafi ich znalezć.- Mogłam to przerwać.Lub przynajmniej odłożyć na pózniej.Obydwoje byliśmytwoimi opiekunami, ale.- ze smutkiem spojrzałamu w oczy -.nigdy się z ciebie nie śmialiśmy.Myślsobie o mnie, co chcesz, ale nie psuj swoich stosunków z Zackiem.- On wtargnął na moje terytorium.- Nick.- W jej głosie zabrzmiało współczucie.- On tego nie zrobił.Przecież wiesz.Wiedział i zastanawiał się, czy jego związek z Rachel zawsze był tylko fantazją.- Zależało mi na tobie.218 Z NAKAZU SDU- Wiem.- Jej oczy wezbrały łzami.- Przepraszam, Nick.- O Boże, Rachel.Nie płacz.- Pomyślał, że tegonie zniesie.Najpierw zadał jej ból, a teraz zmusił dołez.- Nie będę.- Szybko wytarła oczy, ale zaraz jejzwilgotniały.- Tylko okropnie się czuję.Nie mogęznieść myśli, że stanęłam między wami.- Uspokój się - powiedział przygnębiony.- Słuchaj, nie przejmuj się tak.- Niezręcznie poklepał jąw ramię.- Nie pierwszy raz mam problemy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]