[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niedzwiedz namiętnie lubi słodycze.Wspominałem już o drewnianych kadziach, w którychwyparowywał sok cukrowy.Niedzwiedz był tak małozachwycony przygodą, że pragnął tylko jak najprędzej uciec.Podrodze wpadł na jedną z nich i przewrócił ją.Zapach cukruzatarł w pamięci niedzwiedzia upadek z drzewa, dół z gliną imnie.Zamiast stosować się do mojego farewell, położył sięwygodnie pod drzewem i zaczął zlizywać słodycz z gliny.Byłtak zajęty swoim ucztowaniem, że nie zauważył, jak powoliwkradłem się do domu.Teraz byłem bezpieczny i uzbrojony weflintę.Ponieważ bestia siedziała na tylnych łapach, ja natomiastmogłem długo celować, więc kula nie mogła chybić.Istotnieugodziła niedzwiedzia w to miejsce, gdzie według zapewnieńpoetów tkwią wszystkie szlachetne uczucia, mianowicie wprostw serce.Niedzwiedz drgnął, podniósł się znowu, oznajmiłostatnią wolę drgawkami przednich łap i zwalił się jak kłoda.Był martwy.Z powodu swej lekkomyślności i łakomstwaprzestał istnieć jako istota żywa. Hm, hm powiedział Old Shatterhand. Grizzly niepotrafi łazić po drzewach.Jakiej barwy był pański niedzwiedz? Miał czarną sierść. A ogon? %7łółty. A więc to był szop, którego wcale nie powinien pan siębać. Oho! Widać było po nim, że lubi ludzkie mięso. Niech pan tak nie myśli! Szop chętniej żywi sięowocami niż mięsem.Podejmuję się uporać z takim poczciwymzwierzakiem zupełnie bez żadnej broni.Parę silnych ciosów azwierzę ucieknie. Tak, to pan.Jak głosi pańskie imię, uderzeniem pięścizabija pan nawet człowieka.Ja natomiast jestem o wieledelikatniej zbudowany i bez broni nie odważyłbym się.stój! Cotam ucieka?Frank podczas opowiadania podniósł się, a teraz stanął nagłazie, który poprzednio leżał za nim i wypłoszył jakieśzwierzątko, które błyskawicznie pomknęło do dziuplipobliskiego pnia.Przestraszone stworzenie pobiegło tak szybko,że nikt nie był w stanie określić jego gatunku.To drobne wydarzenie zelektryzowało Murzyna Boba.Zerwał się z miejsca, popędził do pnia i zawołał: Bestia, bestia tu biegać! Tu się schować w dziurze.PanBob wyjąć bestię z drzewa! Ostrożnie, ostrożnie ostrzegł Old Shatterhand. Niewiesz, co to było za zwierzę. O, to być tylko mała bestia! W pewnych okolicznościach małe zwierzątko może staćsię niebezpieczniejsze niż duże. Opos nie być niebezpieczny. Więc widziałeś, że to był opos? Tak, tak, pan Bob widzieć dokładnie oposa? Być tłusty,bardzo tłusty i dać bardzo smaczną pieczeń, o, bardzo smaczną!Mlasnął językiem i oblizywał się, jak gdyby już miał przedsobą pieczeń. A ja myślę, że się mylisz.Opos nie jest tak chyży jak tozwierzątko. Opos bardzo, bardzo prędko odejść.Dlaczego pan OldShatterhand nie życzyć Murzynowi Bob dobrą pieczeń? Pan Bobzłapać oposa! No, jeśli jesteś tak pewny, to rób co ci się podoba.Alenie zbliżaj się do nas z tą potrawą! Chętnie odsunąć się z potrawą.Pan Bob nikomu nie daćoposa.Jeść pieczeń sam, sam jeden.Teraz uważać! Wyciągnąćoposa z dziury!Mówiąc to sięgnął prawą ręką. Nie tak, nie tak! rzekł Old Shatterhand. Musiszschwytać zwierzę lewą ręką, a do prawej wziąć nóż.Gdyzłapiesz ofiarę, wyciągnij ją i uklęknij na niej.Wtedy nie będziemogła się bronić, a ty ją zabijesz. Pięknie! To być bardzo pięknie! Pan Bob tak zrobić, bopan Bob być wielki westman i znany myśliwy.Zakasał lewy rękaw, ujął nóż prawą ręką i lewą sięgnął dootworu, z początku powoli i ostrożnie.Ale nagle wypuścił nóż zręki, wydał głośny okrzyk strojąc przerażone grymasy igestykulując prawą ręką. O Boże, o Boże! lamentował na głos. To boleć,bardzo boleć! Co takiego? Czy trzymasz zwierzątko? Czy pan Bob trzymać? Nie! Zwierzę trzymać panaBoba! O niedobrze! Czy wpiło się w twoją rękę? O tak, całe wpić się, całe! Wyciągnij, wyciągnij tylko! Nie, bo to bardzo boleć! Ale nie możesz zostawić tam ręki.Kiedy takiezwierzątko się wpija, to prędko nie puszcza! A więc ciągnij! Akiedy wyciągniesz, chwyć je prawą dłonią, abym mógł zadaćcios pięścią.Wyciągnął długi nóż zza pasa i podszedł do Boba.Murzynwyciągał rękę, bardzo powoli, ze zgrzytaniem i jękami.Zwierzęnie puszczało.Bob szybko pociągnął i wyrwał z otworumałego drapieżnika.Uchwycił szybko za tylną część ciałazwierzaka spodziewając się, że Old Shatterhand użyje noża.Lecz Shatterhand cofnął się szybko i zawołał: Skunks, skunks! Precz! Uciekajcie, panowie!Skunks jest to rodzaj amerykańskich tchórzy.Długi naczterdzieści centymetrów, ssak ten posiada prawie równejdługości, w dwóch warstwach owłosiony ogon i szeroki nos naszpiczastej mordzie.Ma czarną sierść z dwoma białymi jak śniegpasmami, które biegną osobno po bokach i łączą się nagrzbiecie.%7ływi się jajami i małymi stworzeniami; wychodzi nałowy w nocy, a resztę czasu spędza w norach i pustych pniach.Zwierzę to zasługuje na swą łacińską nazwę Mephitis[57].Pod ogonem posiada gruczoły wydzielające żółtą ciecz, któracuchnie odrażająco.Spryskana tą cieczą odzież wydziela nieprzyjemną wońprzez miesiące.Ponieważ skunks trafia strumieniem tej cieczy zdużej odległości, więc każdy, kto zna właściwości tegozwierzęcia, ucieka od niego jak najdalej.Popryskany człowiekmusi na całe tygodnie pożegnać się z ludzkim towarzystwem.Aakomy Bob zamiast wymarzonego oposa schwytałskunksa.Uczestnicy wyprawy zerwali się z miejsc i czymprędzej cofnęli. Odrzuć go! Szybko, szybko! krzyczał Gruby Jemmy. Pan Bob nie móc odrzucić lamentował Murzyn.Wgryzć się w rękę i.och, ach.au
[ Pobierz całość w formacie PDF ]