[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mamobowiązek cię strzec i za każdą cenę wypełnię ten obowiązek.I biada mu, jeśli zacznie znowu tobie grozić lub mnie napastować.Przewidywania Rozamundy sprawdziły się co do joty.Tem-pest nie zaniechał prześladowań i śledził ich, co prawda nieosobiście, lecz przez szpiegów.Ten nadzór zresztą wkrótce sięskończył.W trzy dni po wizycie Tempesta jedna ze starych służących przybiegła zaaferowana do Rozamundy.Anula & Irenascandalous- Przepraszam, panienko, chciałam coś powiedzieć, a paniMarion wyszła.Jakiś podejrzany typ szwendał się tu przez cały boży dzień i właśnie przyłapałam go, jak rozmawiał przezpłot z Margery, nową służącą.- Co mówił ten człowiek, Barbaro?- Najpierw prawił dziewczynie słodkie słówka i kiedy trochęzmiękła, zaczął się dopytywać o naszego gościa.O której zazwyczaj nas odwiedza, gdzie mieszka i tak dalej.Przerwałam tęgadkę, nim Margery zdążyła gębę otworzyć.Powiedziałam mu,żeby pilnował swojego nosa i żeby więcej się tu nie pokazywał.- Dziękuję, Barbaro.Ojciec Ignący ma wrogów i musimychronić go ze wszystkich sił.Pani Tempest wyjechała z Litemna cały dzień, a zatem mnie pozostaje ostrzec księdza.Każ zaprząc jak najszybciej kuca do kolaski i powiedz Johnowi, żejedzie ze mną.Rozamunda bezzwłocznie ruszyła w drogę.Zamierzałaostrzec przyjaciela przed grożącym mu niebezpieczeństwem.Ignacy zajmował skromne mieszkanko nad sklepem.Rozamunda weszła do sklepu i udawała, że chce zrobić zakupy, poczym niepostrzeżenie pobiegła tylnymi schodami na górę.Był sam i spał.Wyglądał na zmęczonego po wielu bezsennych nocach i niespokojnych dniach.Z rąk wysunęła mu sięksiążka.Podniósłszy ją, Rozamunda zobaczyła, że jest to biografia Marcina Lutra.Książka sama się otwarła, jakby wielokrotnie wracano do tej strony; niektóre akapity zostały zakreślone, a kartka była zniszczona od częstego przewracania.Ta część opowieści mówiła o tym.jak to wielki reformator5wprowadzał w życie swoje teorie; śmiałe zaś twierdzenie, iżksięża mogą się żenić, potwierdził własnym przykładem, poślubiając ukochaną Katarzynę.Spojrzenie Rozamundy wędrowało od książki do śpiącego i nagle pod wpływem radosnejwymowy faktów wezbrała w niej ogromna fala nadziei.Dotknęła go delikatnie, wyszeptała jego imię; Ignacy,uniósłszy powieki, wyciągnął do niej ramiona, jakby widziałją w trwającym jeszcze śnie.Ocknął się jednak i zerwał narówne nogi.Był zaskoczony i uradowany.Anula & Irenascandalous- Ty tutaj! - zawołał.- Zniłem o tym, ale nigdy nie sądziłem, że mój sen się urzeczywistni.Co się stało, dziecino? - Nigdy nie zwracał się do niej Różo" , imieniem skalanym przezTempesta.Zwierzyła mu się ze swych obaw i błagała, żeby zachowałostrożność.Powiedziała, że musi wracać, nie chciała zbyt długą nieobecnością budzić podejrzeń.Pozwolił jej odjechać, alenim kuc zdążył pokonać pierwszy pagórek, Ignacy dogonił kolaskę i trzymał się w pewnej odległości za nią, póki nie skręciła w stronę klasztoru.Wówczas, zadowolony, nie zważając nawiszące nad nim niebezpieczeństwo, zawrócił.W połowie drogi prowadzącej przez rozległe i puste wrzosowisko jakiś mężczyzna wyłonił się zza jednego z wielkich głazów leżących pomiędzy janowcami.Był wysoki i silny; zbliżywszy się, zdjął kapelusz, jakby chciał się odsłonić.Ignacy mimo woli przystanął; uświadomił sobie, że jest bezbroni.Spotkali się pośrodku pustkowia.Stanęli twarzą w twarzi mierzyli się wzrokiem w milczeniu.Gdyby Tempest dostrzegłbodaj cień strachu na twarzy rywala, łatwiej by mu przyszłozaatakować.Ignacy jednak był tak doskonale obojętny i spokojny, spojrzenie miał tak jasne i pewne, postawę tak niewzruszoną, że Tempest, chcąc nie chcąc, odczuł respekt.Pierwszyodezwał się Ignacy:- Szukasz mnie pan, więc jestem.- Bardzo dobrze.Rozwiążmy tę sprawę raz na zawsze.Gdybyś był tym, za kogo początkowo cię miałem, zastrzeliłbym cięjak psa, kiedy przed chwilą mnie mijałeś.Teraz wiem, żeś mirówny, ofiaruję ci tedy szansę i żądam jedynej satysfakcji, jaką mi dać możesz.Oto broń, wybieraj i stawaj do walki, bo tylko jeden z nas ujdzie stąd żywy - mówił Tempest tonem zdecydowanym.Ze złośliwym uśmiechem wyciągnął pistolety.Ignacy wybrał broń i rzekł półgłosem:- Kiedyś szło mi to całkiem niezle, zobaczymy, co jeszczepamiętam.Anula & IrenascandalousObrócił się na pięcie i pozornie nie celując wypalił.Ptakprzycupnięty na gałęzi janowca spadł nie opodal bez życia.Ignacy zwrócił pistolet i rzekł tym samym cichym głosem:- Nie ładuj broni, szkoda fatygi.Dziś nie będę już strzelałdo żadnego celu.Słowa jego i pokaz umiejętności całkiem zbiły z tropu Tem-pesta.Zaniemówił i dopiero gdy Ignacy gotował się do odejścia, zawołał nienawistnie:- Stój! Nie uratuje cię ten popis.Trafiłeś na równego sobieprzeciwnika.Będziesz strzelał albo podzielisz los tego ptaka.Oto pistolet.Bierz i stawaj w szranki.Tym razem nie przepuszczę okazji i zemszczę się bodaj za sprawę koblencką.Ignacy, stojąc nieruchomo naprzeciw niego ze skrzyżowanymi ramionami, rzekł z kamiennym spokojem:- Odrzucam twoje wyzwanie.- Tchórzu! Zmuszę cię, byś je przyjął! - Tempest wyciągnąłrękę jak do ciosu, lecz powstrzymała go stanowcza i władczapostawa rywala.- Daremnie rzucasz obelgi.Nie będę walczył.- %7łądam wyjaśnienia powodów tej odmowy.- Nie masz prawa żądać wyjaśnień, ale dobrze, powiem ci,może coś zrozumiesz.Gdybym był dawnym Bayardem, rzekłbym: Bayard de Conde walczy tylko z dżentelmenami"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]