[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Resedilla po chwili zastanowieniawskazała na Mariano.- To on!- yle! Ten senior to.o zatrzymam jeszcze stare imię, porucznik Lautreville.- Lautreville? Mariano? - spytał Sępi Dziób.- Tak - odrzekł Mariano.- Zna pan moje imię?- Dobrze, nawet bardzo dobrze - powiedział Jankes.- Skąd?- Pewna dama, Angielka, często mi je wymieniała.- Angielka? - spytał Mariano z pośpiechem.- Jak się nazywa?- Amy Lindsay.Mariano złapał mówiącego za rękę i potrząsając nią, jakby mu chciał ją wyłamać, wołał z uniesieniem:- Powiedz jeszcze raz to imię, ale zaraz, proszę sir.- Amy Lindsay.- Dawniej tak się nazywała, teraz musi nosić inne nazwisko?- Dlaczego miałaby się inaczej nazywać?- Bo każda dama po zamążpójściu przybiera nazwisko męża.- Ależ ona jest panną.- Człowieku! Czy to prawda?- Tak.- I pan ją znasz?- Znam nawet lorda, jej ojca.Ogromne wzruszenie odmalowało się na twarzy Mariano.- Gdzie ich pan widział? W Anglii?- Tutaj w Ameryce! W El Retugio.- To jest przy ujściu rzeki Rio Grandę del Norte?- Tak.- Kiedy?- Przed paru dniami.- O Boże! Więc oni są w Meksyku? Co robili w El Refiugo?- Właściwie to tajemnica, ale w obecnych okolicznościach mogę chyba to powiedzieć.- Proszę sir, zaręczam, że z tego powodu nie będzie pan miał nieprzyjemności.- Służyłem lordowi za przewodnika - ciągnął Sępi Dziób.- Lord przybył do Meksyku jako pełnomocnikrządu brytyjskiego.Przywiózł ze sobą wielkie zapasy broni, amunicji i sporo pieniędzy.Naturalniewszystko w tajemnicy.Francuzi nie mogą się o tym dowiedzieć.Cały transport ma być spławiony wgórę rzeką Rio Grandę del Norte.- Dla kogo? - przerwał nagle Sternau.- Dla Juareza - odrzekł Amerykanin.- Dlatego przybyłem tutaj, bo chcę oznajmić prezydentowi ozbliżaniu się przesyłki i zapytać dokąd mamy ją odstawić.- Ach! Więc lord sam pilnuje przesyłki?- Tak, kieruje wszystkim.- Ale jego córka?- Jest przy nim.- Niepodobne.Dziewczyna w puszczy Rio Grandę?- Ona nie opuszcza swojego ojca.- Ja muszę się z nimi zobaczyć.Gdybym tylko zaraz mógł tam pojechać!- Kiedy transport ma nadejść?- Tego nie mogę powiedzieć, gdyż nie wiem.Muszę najpierw udać się do Juareza, a potem z powrotemdo lorda.- Dziękuję panu serdecznie za tę wspaniałą wiadomość.Nie uwierzy pan jaką nam sprawiłeś radość.Taka nowina.Jestem panu bardzo wdzięczny.- Jeżeli to nie ten, to który? - szepnęła Resedilla do kuzynki.Emma wskazała palcem AntoniegoHelmera i rzekła:- Ten, a stojący obok niego to jego brat.Resedilla podbiegła do obu i przywitała serdecznie.- A ten senior? - spytała wskazując na don Ferdynanda.- Zgadnij.- Nie potrafię?- Wierzę, bo to wręcz nieprawdopodobne.Czy wiesz o wszystkim co się stało w hacjendzie del Erina?- Wiem.- Słyszałaś i o tym, że dom Ferdynand de Rodriganda zmarł?- Tak.- Otóż tu, przed tobą stoi hrabia Ferdynand i jak widzisz żyje.Zdziwienia Resedilli nie da się opisać.Stary hrabia gładził jej piękne włosy i uśmiechał się życzliwie.- Pózniej opowiem ci o wszystkim dokładnie - rzekła Emma.- Ten ostatni pan to senior Mendoza, którybył razem z hrabią w niewoli.- Jeszcze jednego brakuje Emmo! - odezwała się Resedilla.- Kogo?- Niedzwiedziego Serca! Nie żyje?- %7łyje.Wczoraj opuścił nas na jakiś czas, bo chciał podążać za śladami Apaczów, którzy ciągną podwodzą jego brata.Nagle jak w przysłowiu: "Nie maluj diabła, bo go ujrzysz" zjawił się Niedzwiedzie Serce.ZwyczajemIndan zajechał po cichu, tak, że nikt go nie słyszał i teraz zjawił się w drzwiach.Okiem znawcy obejrzał zgromadzenie, po czym jakby nigdy nic nie zaszło zwrócił się z całą powagą doSternaua pytając:- Co będzie czynił mój biały brat? Czy będzie walczył?- Jestem twym przyjacielem - odrzekł Sternau.- Twój wróg jest moim wrogiem.- To niech mój brat chwyta za broń.Francuzi zaraz przyjdą.- Widziałeś Niedzwiedzie Oko?- Nie.%7ładnego syna Apaczów nie ujrzałem.- Dlaczego?- Jechałem ich śladami wczoraj wieczór i dzisiaj rano.Ujrzałem ich ślady krzyżujące się ze śladamiFrancuzów, którzy dążyli na wschód.Synowie Apaczów są tuż za Francuzami.Ale wróg nie podążył kufortecy tylko zwrócił się ku górom Puercos.- Rozumiem! Ponieważ ich oddział został niedawno zniszczony obrali inną drogę, chcą z innej stronynapaść na fort.Zledził mój czerwony brat dalej ich ślady?- Nie! Musiałem prędko wracać, by oznajmić, że nadchodzą.- Byli tylko jeżdzcy?- Tak.- Mieli działa ze sobą?- Nie.- No, zobaczymy co się da zrobić.Kiedy mogą tu dotrzeć?- Godzina upłynie.Sternau skinął na Gerarda i rzekł:- Przyrzekłem panu, że będę mu pomagał, więc pozostaje mi tylko przedstawić innych, którzy równieżbędą walczyli.Już pan słyszał, że Bawole Czoło jest z nami i wiesz który to?- Tak.- To dobrze, otóż ten tutaj Indianin to Niedzwiedzie Serce, wódz Apaczów.Ten pan, co przy nim stoi toPiorunowy Grot, o którym pan też na pewno słyszał.Pozostali mężczyzni także będą uczestniczyć wobronie, tylko hrabiego Ferdynanda będę prosił, by został przy damach, jako ich obrońca.Pomimo swego podeszłego wieku hrabia nie chciał się na to zgodzi, dopiero prośby pozostałych skłoniłygo do tego.- Kto obejmuje dowództwo? - spytał Gerard.- Naturalnie, że pan.Przecież Juarez wyznaczył pana.- O nie, monsieur - odrzekł Gerard.- Proszę mnie od tego zwolnić.- A to dlaczego? - spytał Sternau
[ Pobierz całość w formacie PDF ]