[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może brakuje mitaktu, ale zawsze jestem chętny do negocjacji.Tylko powiedzcie, cowam obiecała.Owca po raz pierwszy podniósł wzrok znad talerza.- Gregę Cantlissa.Płoszka uważnie obserwowała Ringa i zauważyła, że gdy usłyszałto nazwisko, uśmiech na chwilę zamarł mu na twarzy.- A więc go znasz? - spytała.- Pracuje dla mnie.Czasami go zatrudniam.- Czy pracował dla ciebie wtedy, gdy spalił moje gospodarstwo,zabił mojego przyjaciela i porwał dwoje dzieci? - spytał Owca.Ring odchylił się na krześle, masując szczękę i lekko marszczącczoło.-To poważne oskarżenie.Porywanie dzieci.Mogę was zapewnić, żenie brałbym w czymś takim udziału.- A jednak wygląda na to, że tak było - odrzekła Płoszka.-Tylko na podstawie waszych słów.Jakim byłbym człowiekiem,gdybym zostawił na lodzie swoich ludzi z powodu jednegodoniesienia?- Gówno mnie obchodzi, jakim jesteś człowiekiem - warknął Owca,zaciskając dłonie na sztućcach, aż pobielały mu knykcie.Ludzie Ringa poruszyli się niezadowoleni, a Savian czujniewyprostował się na lerześle, jednak Owca nie zwrócił na to uwagi.- Dostanę Cantlissa i będziemy kwita.Ale jeśli wejdziesz mi wdrogę, czekają cię kłopoty. Zmarszczył czoło, ujrzawszy, że wygiąłswój nóż pod kątem prostym o blat stolika.Ring lekko uniósł brwi.-Jesteś bardzo pewny siebie, zważywszy na to, że nikt o tobie niesłyszał.-Już kiedyś przez to przechodziłem.Dobrze wiem, jak to siękończy.- Mój człowiek nie jest wygiętym nożem.- Ale nim będzie.- Powiedz nam, gdzie jest Cantliss, a ruszymy w swoją stronę izejdziemy ci z drogi rzekła Płoszka.Papa Ring po raz pierwszy stracił cierpliwość.- Dziewczyno, czy mogłabyś się wycofać i pozwolić miporozmawiać z twoim ojcem?- Nic z tego.Może to wina krwi Duchów krążącej w moich żyłach,ale jestem bardzo przekorna.Kiedy ktoś mnie przed czymśprzestrzega, zaczynam myśleć o tym, jak to zrobić.Nic na to nieporadzę.Ring wziął głęboki wdech.- Rozumiem.Gdyby jakiś drań porwał moje dzieci, nie byłobytakiego miejsca w Kręgu Zwiata, w którym bym go nie znalazł.Ale nieczyńcie ze mnie swojego wroga, gdy mogę zostać waszymprzyjacielem.Nie mogę dać wam Cantlissa.Może tak postąpiłaby paniBurmistrz, ale ja tak nie robię.Jednak obiecuję, że gdy znów pojawi sięw mieście, usiądziemy razem przy stole i wszystko omówimy,dotrzemy do prawdy i sprawdzimy, czy uda nam się odnalezć waszychmalców.Pomogę wam na ile będę w stanie, macie moje słowo.-Twoje słowo? - Płoszka uniosła górną wargę i splunęła na zimnyboczek.Jeśli to był boczek. Brakuje mi taktu, ale jestem słowny. Ring dzgnął stół grubympalcem wskazującym.- Na tym opiera się wszystko po mojej stronieulicy.Ludzie są wobec mnie lojalni, ponieważ ja jestem lojalny wobecnich.Jeśli zawiodę zaufanie, zostanę z niczym.-Pochylił się, jakbychciał im złożyć znakomitą ofertę. Ale zapomnijcie o moim słowie ipopatrzcie na to z tej strony.Jeśli chcecie otrzymać pomoc od paniBurmistrz, będziecie musieli o nią walczyć, a wierzcie mi, że to będziepiekielna walka.Chcecie mojej pomocy? - Wzruszył potężnymiramionami, z takim rozmachem, jakby zastanawianie się nad innymwyjściem było szaleństwem.-Wystarczy, że powstrzymacie się odwalki.Płoszce nie podobał się ten drań, ale Burmistrz wcale nie zrobiła naniej lepszego wrażenia, a poza tym jego słowa miały sens.Owca pokiwał głową, prostując nóż palcem wskazującym ikciukiem, po czym rzucił go na talerz.Następnie wstał. A jeśli ja wolę walczyć? Ruszył w stronę drzwi, a kolejkaczekających na śniadanie rozstąpiła się, żeby go przepuścić.Ring zamrugał, ściągając ze zdziwieniem brwi. Kto woli walczyć?Płoszka wstała bez słowa i pośpieszyła w ślad za Owcą, lawirującpomiędzy stolikami. Po prostu się zastanówcie, tylko o to proszę! Bądzcie rozsądni!Wyszli na ulicę. Zaczekaj! Owca!Płoszka przepchnęła się przez beczące stado małych szarych owieci odskoczyła do tyłu, żeby przepuścić dwa wozy jadące ulicą.W górzezauważyła Temple'a siedzącego okrakiem na potężnej belce zmłotkiem w dłoni.Kanciasty szkielet sklepu Majuda był już wyższy odpochyłych budynków stojących po obu stronach.Tempie pozdrowił jąuniesioną dłonią. Siedemdziesiąt! wrzasnęła.Nie widziała jego twarzy, ale zzadowoleniem zauważyła, że nieco się przygarbił.- Zaczekasz czy nie? Złapała Owcę za rękę, kiedy zbliżał się doBurmistrzowskiego Kościoła Kości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]