[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Teraz.OszoÅ‚omiony Suhlak stwierdziÅ‚, ¿e powoli wraca mu zdolnoSæwidzenia.OparÅ‚ dÅ‚oñ o pozbawion¹ miêSni klatkê piersiow¹ ObaFortuny i uniósÅ‚ siê do pozycji pionowej.ZÅ‚apaÅ‚ siê fotela pilotai zmusiÅ‚ ciaÅ‚o, aby powlokÅ‚o siê do pulpitu sterowniczego Z-95. Co& co masz zamiar zrobiæ? Twi lek wydawaÅ‚ siê bliskipaniki. To, co powiedziaÅ‚ ten goSæ. Suhlak wyÅ‚¹czyÅ‚ główny sil-nik. Nic gÅ‚upiego.Sabota¿ysta wygl¹daÅ‚ mniej wiêcej tak, jak sobie to Fett wy-obra¿aÅ‚.DoSæ szczupÅ‚y, ciemnowÅ‚osy, ubrany w kombinezon BazyMySliwców Tierfon, z którego oderwano wszystkie insygnia.Ostrerysy twarzy Suhlaka wyra¿aÅ‚y chciwoSæ, a w tym momencie rów-nie¿ brak entuzjazmu. Mam tak¹ zasadê oznajmiÅ‚ Boba Fett ¿e nie wtr¹camsiê do interesów prowadzonych przez inne istoty.Z wyj¹tkiemsytuacji& staÅ‚ w otworze rêkawa transferowego, zamiast wci-skaæ siê do i tak zatÅ‚oczonego kokpitu Z-95 Suhlaka & kiedy tooni wtr¹caj¹ siê w moje sprawy. Nie ¿yczê sobie twojego wykÅ‚adu na temat praktyki w moimwÅ‚asnym fachu westchn¹Å‚ N dru Suhlak z ostentacyjnym znu¿eniem.100 Nie ¿yczysz te¿ chyba sobie, ¿ebym ciê zabiÅ‚.Choæ miaÅ‚-bym na to wielk¹ ochotê. Boba Fett przed zejSciem ze statkuzabraÅ‚ swój zwykÅ‚y arsenaÅ‚.Nie zaprz¹taÅ‚ sobie gÅ‚owy celowaniemz miotacza czy choæby siêgniêciem po broñ wiêkszej mocy.Wy-starczyÅ‚a sama ich obecnoSæ, milcz¹ca i onieSmielaj¹ca. Wierzmi, to byÅ‚by wyÅ‚¹cznie interes.Nic osobistego.ChÅ‚opak nawet nie odpowiedziaÅ‚.Pas ze standardowymi pi-stoletami laserowymi Floty Imperialnej zwisaÅ‚ z wystaj¹cego k¹-townika konstrukcji noSnej Z-95.ZnajdowaÅ‚ siê w zasiêgu rêki,ale Suhlak staÅ‚ nieruchomo, z ramionami skrzy¿owanymi na piersi,opuszczon¹ gÅ‚ow¹ i wSciekÅ‚ym bÅ‚yskiem w oku.Dobrze, pomySlaÅ‚ Boba Fett.ChÅ‚opak nie jest caÅ‚kiem gÅ‚upi. A skoro ju¿ mowa o interesach& Å‚owca nagród zwróciÅ‚siê do drugiej istoty rozumnej w kokpicie Z-95.Twi lek Ob Fortu-na przylgn¹Å‚ plecami do Sciany, unosz¹c dÅ‚onie do twarzy w kon-wulsyjnym bÅ‚agalnym geScie. Mamy ze sob¹ pewne sprawy doomówienia. Ja& nie wiem, o co ci chodzi dÅ‚onie Oba Fortuny splotÅ‚ysiê ze sob¹, niczym Slepe, bezwÅ‚ose zwierz¹tka. Jestem tylkopyÅ‚em pod podeszwami twoich butów.Tylko biednym& i w tejchwili bezrobotnym& sÅ‚ug¹ tych, którzy mieli prawdziw¹ siÅ‚ê.Ju¿od chwili, gdy umarÅ‚ szanowny pan Cradossk& Poprawka.Cradossk nie umarÅ‚.ZabiÅ‚ go wÅ‚asny syn, Bossk,a potem zaj¹Å‚ siê zwÅ‚okami w sposób, w jaki robi¹ to Trandoszanie.CiaÅ‚em Twi leka wstrz¹sn¹Å‚ dreszcz.Nawet skrzywiony Suh-lak jakby nieco zbladÅ‚ na wspomnienie trandoszañskich praktykdynastycznych.W tym momencie ogryzione do biaÅ‚oSci koSci Cra-dosska ze Sladami kłów spoczywaj¹ na honorowym miejscu w kom-nacie trofeów Bosska. Có¿& na twarzy Oba Fortuny pojawiÅ‚o siê coS w rodzajuprzymilnego uSmiechu.PodniósÅ‚ puste dÅ‚onie spodem do góry.Ruchramion uniósÅ‚ zwisaj¹ce w dół miêsiste gÅ‚owogony. Nie mo¿eszmnie winiæ o to, ¿e szukam innego miejsca.Bardzo dÅ‚ugo byÅ‚emmajordomusem Cradosska.Nie potrafiÅ‚bym teraz pracowaæ dlajego syna, to byÅ‚oby dla mnie zbyt przera¿aj¹ce. To caÅ‚kiem rozs¹dne tÅ‚umaczenie. N dru Suhlak równie¿wzruszyÅ‚ ramionami, choæ bez takich emocji. Mo¿e daj chÅ‚opuspokój, co?Spojrzenie spod czarnego wizjera byÅ‚o zimne i twarde.Taksamo na pół zapomniane legendy opisywaÅ‚y mandaloriañskich101wojowników, dawno temu pokonanych przez rycerzy Jedi.BobaFett doskonale wiedziaÅ‚, jakie wra¿enie wywiera na innych isto-tach ten mroczny wzrok równie dobra broñ, jak ta, która zwisaÅ‚amu z pleców. Tobie ju¿ daÅ‚em spokój rzekÅ‚ cicho do sabota¿ysty. Prze-cie¿ ¿yjesz.Jeszcze.Suhlak oparÅ‚ siê o fotel pilota.ObejrzaÅ‚ siê na Oba Fortunêi powoli potrz¹sn¹Å‚ gÅ‚ow¹. To byÅ‚ mój najlepszy skok. Ale& panika przesÅ‚aniaÅ‚a wszelkie inne uczucia w oczachTwi leka, wpatrzonych w Bobê Fetta. Musisz zrozumieæ& Bardzo du¿o rozumiem odparÅ‚ Fett. Nie w tym problem.Wiem ju¿, ¿e ¿aden z was nie chce pracowaæ dla Bosska.Nic mnienie obchodzi, kto chciaÅ‚by pracowaæ dla kogoS takiego.Interesujemnie tylko, dla kogo jeszcze pracowaÅ‚eS, pozostaj¹c w sÅ‚u¿bie Cra-dosska.Skóra na gÅ‚owogonach Oba Fortuny staÅ‚a siê spocona i prze-zroczysta.Resztki koloru odpÅ‚ynêÅ‚y mu z twarzy. Ale& ale to wariactwo.To kÅ‚amstwo! SkierowaÅ‚ despe-rackie spojrzenie na Suhlaka, jakby spodziewaÅ‚ siê znalexæ w nimsojusznika. ByÅ‚em caÅ‚kowicie lojalny wzglêdem Cradosska! Przy-siêgam! Lojalny& tak, ale na swój wÅ‚asny sposób, jak ka¿dy Twi lekzreszt¹. Boba Fett nie musiaÅ‚ siê ruszaæ ze swojego miejsca, byprzygwoxdziæ Oba Fortunê do Sciany Z-95. Mniej wiêcej tylebyÅ‚o tej lojalnoSci, ile mo¿na kupiæ za kredyty.Czyjekolwiek kre-dyty skierowaÅ‚ spojrzenie wizjera w stronê Suhlaka. Ile ci za-pÅ‚ac¹ za dostarczenie tego towaru? U¿yÅ‚ terminologii Å‚owcównagród, choæ w tym przypadku nie miaÅ‚o to sensu, poniewa¿ zagÅ‚owê Oba Fortuny nikt nie wyznaczyÅ‚ nagrody.Suhlak zmierzyÅ‚ go zimnym wzrokiem. Wystarczaj¹co du¿o.Tym razem Boba Fett zrobiÅ‚ krok w przód.Siêgn¹Å‚ do maÅ‚ejkieszonki przy pasie i wyj¹Å‚ kilka kredytów.Wcisn¹Å‚ je w dÅ‚oñSuhlaka. Masz rzekÅ‚. Uwa¿aj towar za dostarczony.Suhlak przyjrzaÅ‚ siê kredytom. Wydaje siê trochê maÅ‚o mrukn¹Å‚. Wiesz, co mam namySli?UpÅ‚ynêÅ‚o kilka sekund, zanim Boba Fett odpowiedziaÅ‚.102 Masz nadmiar zimnej krwi wycedziÅ‚. To nic zÅ‚ego, jeSlisiê wie, w jaki sposób zarabiasz na ¿ycie.Mogê nawet czuæ pe-wien podziw, ale pozwól, ¿e udzielê ci rady. Fett wróciÅ‚ na swojemiejsce przy luku transferowym prowadz¹cym do Niewolnika I.Nie próbuj tego ze mn¹. Nie! przeraxliwy krzyk przerwaÅ‚ Bobie Fettowi w pół sÅ‚o-wa.Resztki opanowania Oba Fortuny ulotniÅ‚y siê nagle.Z twarz¹znieksztaÅ‚con¹ przez strach rzuciÅ‚ siê na drug¹ stronê kokpitu Z-95.Jego ciê¿kie gÅ‚owogony unosiÅ‚y siê nad obleczonymi w opoñczêramionami.Szponami palców siêgn¹Å‚& nie, nie w stronê gardÅ‚aBoby Fetta, lecz po miotacz przy pasie, zwisaj¹cym w pobli¿ufotela pilota.GwaÅ‚towny ruch rzuciÅ‚ go gÅ‚ow¹ na pierS Suhlaka;obaj wyl¹dowali na pokrytej metalow¹ krat¹ podÅ‚odze kokpitu.Suhlak kopniakiem uwolniÅ‚ siê od ciê¿aru Oba Fortuny i odpeÅ‚zÅ‚jak najdalej, osÅ‚aniaj¹c siê uniesionym ramieniem.Ob Fortuna podniósÅ‚ siê na klêczki i zacz¹Å‚ nerwowo majstro-waæ przy nieznanej broni.DÅ‚onie o dÅ‚ugich palcach owin¹Å‚ wokółrêkojeSci; lufa drgaÅ‚a konwulsyjnie, celuj¹c we wszystkich kierun-kach po kolei.Zanim zdoÅ‚aÅ‚ znalexæ spust i wystrzeliæ, od Sciankokpitu odbiÅ‚ siê dziwny, sycz¹cy dxwiêk.Twi lek jêkn¹Å‚ z bólu jakaS siÅ‚a wyrwaÅ‚a mu miotacz z dÅ‚oni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]