[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzruszenie ściskało jej gar-dło.- To musi być cudowne uczucie.- Mogę pani coś powiedzieć? - zapytała nagle Mary.- Wprawdzie to nie mojasprawa, ale.- Oczywiście, mów śmiało.- Od czasu, gdy pani wyjechała, sir Edward bardzo ciężko pracuje.Ciężej niż kie-dykolwiek przedtem.To jasne jak słońce na niebie, że bardzo mu na pani zależy i że cośmiędzy wami było.Joanna oblała się rumieńcem.- Ludzie mają mnie za jego kochankę?- Ależ skądże! - zaprotestowała Mary.- Powiedział nam, że Barksdale groziłśmiercią pani bratu i że pojechała pani do Londynu, by go odnaleźć.Czy to znaczy, żebaron Greaves i pani? Macie się ku sobie.Joanna przeklinała w duchu własną nierozwagę.Cieszyło ją, że miejscowi niewzięli jej na języki, niemniej uważała, że nie powinna zdradzać nikomu tak intymnychszczegółów.Mary zachichotała.- Proszę się nie martwić.Nie zdradzę nikomu pani sekretu.Od razu widać, że sirEdward się w pani kocha, ale nikt nie wie, co pani do niego czuje.Teraz kiedy.O rety! -stropiła się, raptem pojąwszy, w czym tkwi problem.- Byliście kochankami, a pani niewiedziała, kim on naprawdę jest, czy tak?- Nie inaczej.- Odkrycie prawdy musiało być dla pani cokolwiek.wstrząsające.- Owszem.- Pewnie poczuła się pani zdradzona, a może nawet upokorzona?Joanna marzyła o tym, by rozmowa zeszła wreszcie na inne tory.- Tak, ale to już nieważne.- To dlatego tak długo pani nie wraca - ciągnęła Mary, jakby mówiła sama do sie-L Rbie.- Nie tylko dlatego.Do wczoraj czekałam na wieści od brata.- Naturalnie był tojedynie pretekst, by pozostać w Londynie i odłożyć na później decyzję w sprawieEdwarda.- Jestem przekonana, że sir Edward miał powody, żeby panią oszukać.Kiedy siękogoś kocha, wszystko jest możliwe.Aż trudno w to uwierzyć, a jednak Jesse mi wyba-czył.Lord Greaves powiedział mu, że jeśli naprawdę darzy mnie głębokim uczuciem,musi zapomnieć o dumie i dawnych urazach i dać nam jeszcze jedną szansę na szczęście.Mówił, że prawdziwa miłość to rzadki i cenny dar i warto o nią walczyć.- Sir Edward tak powiedział? - zapytała Joanna.- Tak, pani Merrill.Nigdy nie spotkałam wspanialszego mężczyzny, poza moimJesse'em naturalnie.Myślę, że jeśli go pani kocha, powinna pani do niego wrócić.Joanna nie zdążyła ustosunkować się do tej rady, ponieważ do salonu wszedł lokaj.- Markiz Englemere prosi, by panienka dołączyła do niego i sierżanta Russella wgabinecie.Mary poderwała się z kanapy.- Muszę się pożegnać.Było mi bardzo miło.Przemyśli pani to, o czym rozmawia-łyśmy, prawda?- Tak, pomyślę o tym.Powodzenia i jeszcze raz gratuluję zaręczyn.- Ja również życzę pani szczęścia.Do widzenia.Rozdział dwudziesty trzeciW zaciszu swego pokoju Joanna rozważyła raz jeszcze wszystko, czego dowie-działa się od Mary i jej narzeczonego.Ucieszyła ją przede wszystkim wiadomość, żemężczyźni z Blenhem i Hazelwick nie ponieśli srogiej kary za to, że dali się zwieść pod-szeptom Barksdale'a.Sir Edward postąpił bardzo szlachetnie i wspaniałomyślnie, broniącich racji i walcząc o ich uwolnienie.Zapewne chciał także odkupić wcześniejszy brakszczerości wobec nich.Musiała w końcu przyznać, że gdyby nie uciekł się do fortelu inie zataił prawdziwej tożsamości, prawdopodobnie nie odkryłby prawdy i nie doprowa-L Rdziłby do skazania sprawcy wszystkich nieszczęść, które wstrząsały okolicą.Nie potrafiła jednak pogodzić się z tym, że oszukiwał także ją.Pozwolił, abyotworzyła przed nim duszę, niczego nie dając w zamian.Na wspomnienie niektórychrozmów do dziś kuliła się ze wstydu.Jednocześnie bardziej niż kiedykolwiek w ciągurozłąki pragnęła się z nim zobaczyć.Pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia.Uniosła głowę i ujrzała w progu Sarę.- Poświęcisz mi kilka minut? - zapytała markiza Englemere.- Naturalnie, wejdź, proszę - odparła zaciekawiona Joanna.Zapracowana pani do-mu rzadko odwiedzała ją o tej porze dnia.- Miło ci się gawędziło z gośćmi z Blenhem?- Tak, bardzo miło.- Przywieźli pokrzepiające nowiny, prawda? Edward przeszedł samego siebie.Niełatwo było uwolnić ludzi zamieszanych w spisek, zwłaszcza w tak niespokojnychczasach.Wielu im podobnych za coś podobnego zapłaciło życiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]