[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Masu przenosi ciężar ciałana drugą nogę i wymierza pchnięcie.Uśmiecha się, gdy ostrze wbijasię w brzuch kapłana i wychodzi plecami.Przed oczami Teukrosa staje obraz Tecji w dniu, kiedy pierwszyraz się poznali.Jest piękna i nieśmiała, a on ma wielką ochotę jąpocałować.Kopnięcie w ramię boleśnie przywraca go do rzeczywi-stości.Upada twarzą na ziemię.Nie może oddychać.Nic nie widzi.Niczego już nie czuje.Teraz wracają do niego obrazy z nocy poślubnej.Tunika Tecjiopadająca z jej ramion.Jej nagie ciało w świetle płomieni z paleniska.Czeka na niego.Zimny sztych ostrza wbija się w serce Teukrosa.Ogarnia gociemność.Opada na niego czarną kurtyną.Tecja wypowiada słowaprzysięgi małżeńskiej, ale Teukros jej nie słyszy.Otacza go zupełnacisza.222W miękkiej, niezgłębionej ciemności otwierają się drzwi do na-stępnego świata.I nagle uderza go demoniczny hałas.Krzyk nowo-rodka.Dziecka, którego nigdy nie zobaczy.Nasienie, które gwałcicielzasiał w łonie jego żony.Upływ krwi całkowicie pozbawił Tecję sił.Może tylko bezradniepatrzeć, jak Masu wyciera dłonie z krwi Teukrosa.Mężczyzna pod-nosi miecz i wyszczerza żółte zęby w uśmiechu.- Chyba będę się lepiej bawić, zabijając cię, niż gwałcąc.Tecja z trudem podnosi z ziemi miecz Arnzy.Rana ręki unie-możliwia jej wykonanie jakiegokolwiek ruchu ostrzem.Masu dostrzega jej słabość i robi pół kroku naprzód.Już nie możesię doczekać, aż ją dopadnie.Będzie z niej wydzierał życie kawałekpo kawałku.Bierze zamach.Ale nie wyprowadza uderzenia.Tecja rozpaczliwie pcha mieczem przed siebie i w górę.Ostrzewbija się prosto w gardło Masu.Jego oczy rozszerzają się, gdy klingaprzebija się przez krtań i wychodzi przez kark.Kiedy upada, jego ostatnią myślą jest zdumienie, że umierającakobieta potrafi zaatakować tak szybko i z taką siłą.Zdziwienie udziela się też Tecji.Okrutna, gwałtowna siła, którakierowała jej ruchami, wyparowuje.Tecja upuszcza miecz i osuwa sięna ziemię obok męża.Mrok zbliża się ku niej jak galopujący czarny rumak w szalejącejburzy.Z trudem unosi się i kładzie dłonie na piersi Teukrosa.Jej palceprzebiegają po zakrwawionym sznurku, na który nawleczony jestceramiczny wisiorek, który dała mu w dniu ślubu.Pamięta, jak go dlaniego zrobiła.Pamięta, jak ucałowała wisiorek, nawlekając go tam-tego ranka.Trzyma go w dłoni, z trudem chwytając powietrze.Zbliżają się ludzie.223Tecja musi za wszelką cenę oddychać, musi żyć, żeby ocalićswoje dziecko.Słyszy kroki ludzi nadbiegających ze świątyni.Z obustron rozlegają się głosy.Oczy zalewa jej krew i pot.Dostrzegaprzerażoną twarz Ventiego, który bierze ją w ramiona.CAPITOLO XXXKopalnia srebra, AtmantaPesna i Kavie zsiadają z koni przed bramą kopalni.Natychmiastpojawia się grupka młodych, półnagich niewolników, którzy zajmująsię końmi.Sędzia otrzepuje tunikę z kurzu.- Kiedy to się skończy, musimy jak najszybciej pozbyć się Lartha.Straciłem do niego zaufanie.- Pozbyć się? To znaczy zabić? - pyta zaskoczony Kavie.- Czyzrobić z niego zarządcę jakichś odległych ziem?- Ten człowiek nie potrafi kontrolować własnych trzewi, niewspominając już o poważniejszych sprawach.Ambicja przyćmiewamu rozsądek i w rezultacie wszyscy wychodzimy na głupców.- To nie będzie takie proste.- Nie ma innego wyjścia - przerywa Pesna, odwracając się doswojego doradcy.- Widziałeś sam, że rzucił mi wyzwanie.W jegooczach była zdrada.224Kavie usiłuje załagodzić gniew sędziego.- Po prostu został upokorzony.Larth to dumny człowiek, jak tobyły żołnierz.Trudno mu przełknąć przyganę w obecności zwykłegowoznicy.- To nieistotne.Zajmij się tym.- Jak sobie życzysz - odpowiada Kavie z namysłem - ale będępotrzebował wielu, naprawdę wielu lojalnych ludzi, żeby pozbyć siętakiego potwora, jak Larth.- Więc ich sobie zorganizuj.Ten człowiek jest dla mnie ciężarem,Kavie, a stoimy u progu czasów, gdy nie będę mógł pozwolić sobie nadzwiganie ciężaru kłopotliwych sług.Wyżłobione koleiny prowadzą ich do pierwszej, największej zsześciu połączonych kopalni srebra.Wydobycie odbywa się główniena powierzchni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]