[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod pewnymi względami co-dzienna praca Prudence była przecież jej życiem wewnętrznym.Czytała więcdalej, przedzierając się przez kolejne dni doniesień o pogodzie, pracach w ogro-dzie, przyjazdach i odjazdach tajemniczego mężczyzny imieniem Josiah i po-wtarzających się wezwaniach do cierpiących kobiet z sąsiedztwa.Nagle wy-buchnęła śmiechem, uświadomiła sobie bowiem oczywisty fakt.- Jasne! - powiedziała na głos.- Prudence była akuszerką! Bibliotekarz skar-cił ją spojrzeniem zza biurka.- Nie wygłupiaj się, człowieku, przecież tu nikogo nie ma! - zawołała ziry-towana.- Pssssst! - uciszył ją, przykładając palec do warg.Zachichotała pod nosem, usatysfakcjonowana swoim buntem, i notowaładalej.Być może uległa pokusie sprowokowania bibliotekarza częściowo po to,aby zrekompensować sobie powściągliwość, ograniczającą doświadczenia i całeżycie Prudence.Im dłużej czytała, tym bardziej musiała zwalczać w sobie chęć,by wspiąć się na stół albo zrobić gwiazdę w przejściu między stołami.Miaławrażenie, że niestosownym zachowaniem może spłacić swój dług wobec Pru-dence.Starannie spisywała wszystkie fakty, które mogła ustalić na podstawie dat wdzienniku, cały czas usiłując przebić się przez bezbarwne sformułowania, abyujrzeć ukryte pod nimi prawdziwe życie.Po czterech godzinach skupionej pracymiała za sobą lekturę wszystkich wpisów od tysiąc siedemset czterdziestego pią-tego do tysiąc siedemset sześćdziesiątego trzeciego roku - w sumie niemal dwiedekady uwag o pogodzie, pracach domowych i zapłatach za przyjmowanie po-rodów.Przeciągnęła się, wyprostowała ręce nad głową i odchyliła się na krześle.RLTKrew zaczęła odpływać jej z opuszek, gdy zginała po kolei palce, trzymającołówek wysoko w górze.Potem odsunęła od siebie otwarty dziennik i zabrała siędo przeglądania notatek.Do tej pory w dzienniku ani słowem nie wspomniano o okrytej hańbą babce.Kontury życia Prudence stopniowo wypełniały się kolorami.Kobieta wykony-wała pracę akuszerki, prawdopodobnie dobrze, bo do tej pory nie zdarzył sięwpis o śmierci matki, a dzieci zmarło zaledwie kilkoro.Jej mężem był niejakiJosiah Bartlett, który najwidoczniej zarabiał na utrzymanie jako robotnik porto-wy, pracujący przy załadunku i rozładunku statków zawijających do portu wMarblehead.Bartlettowie wydawali się od dawna zaprzyjaznieni z rodzinąPrudence, chociaż Connie nie mogła dokładnie określić zródła tego przypuszcze-nia.Prudence sprawiała wrażenie lubianej przez sąsiadów, choć chyba brakowałoosób, które mogłaby nazwać przyjaciółmi.Mieszkała w Marblehead, ale do ko-ścioła chadzała sporadycznie.Podróżowała tylko wtedy, gdy musiała wybrać siędo porodu, ale pacjentki miała w bardzo wielu punktach hrabstwa Essex: w Dan-vers, Manchesterze, Beverly, daleko na północy w Newburyport i daleko na po-łudniu w Lynn.Niektóre wpisy wyróżniały się dostatecznie, by uzasadniać skopiowanie ichw całości.Connie przeczytała je raz jeszcze.31 pazdz.1741.Robi się coraz zimniej.Zmarł stary Pet.Petford.Niech muBóg wybaczy.Connie nie była całkiem pewna, jakie znaczenie ma ta uwaga, ale Prudencetak rzadko zamieszczała komentarze dotyczące kogokolwiek oprócz jej pacjenteki rodziny, że wzmianka o Peterze Petfordzie, kimkolwiek był, wyraznie rzucałaRLTsię w oczy.Connie zaznaczyła jego nazwisko w notatniku dużą gwiazdką jakoprzypomnienie, żeby poszukać go również gdzie indziej.6 list.1747.Znieg.Bóle prawie całą, noc.Urodziła, się zdrowa, dziew-czynka.Patience.Siedziałam, w domu.Connie uśmiechnęła się.Wpatrywała się w ten wpis pięć minut, zanim zro-zumiała, że dotyczy dnia urodzin córki Prudence, która zresztą otrzymała niemniej napuszone imię.17 lip.1747.Deszcz i wiatr.Endywie uratowane.Jeded.Lampson zaginąłna morzu.Connie nie była tego pewna, ale miała silne przekonanie, że wspomniano tu-taj śmierć ojca Prudence.Odchyliła się na oparcie krzesła i zadumała.Co za po-wściągliwość, napisać tak beznamiętną notatkę o zaginionym rodzicu! Connienie potrafiła sobie wyobrazić, że równie chłodno zareagowałaby na wiadomość ozaginięciu Leo, gdyby wówczas była świadoma tego faktu.Również Grace, cho-ciaż rzadko wspominała swego ojca Lemuela Goodwina, zawsze robiła to z czu-łością i żalem.Jak zareagowała Mercy, gdy zginął Jedediah Lamson? O tymdziennik milczał.Co zrobiła babcia po śmierci Lemuela? %7ładen ze znanychConnie historyków nigdy nie próbował opisać myśli tych kobiet, które przeżyłyswoich mężczyzn.Zmarszczyła czoło.Oczywiście mężczyzni, na których się natknęła w bada-niach nad rodziną Deliverance, zmarli nie tylko wcześniej niż ich żony, leczrównież śmiercią tragiczną.Spotkały ich nagłe, fatalne w skutkach zdarzenia.Podejrzewała, że gdyby kiedykolwiek znalazła więcej informacji o NathanieluDane, który zszedł z tego świata przed Deliverance, również pasowałyby one dotego wzorca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]