[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nie, nie tym razem.Może jak będzie wracał, gdy już postoi nad oblazłym muchamitrupem Harlla.To byłoby idealne zakończenie dnia.Wiedziałby, że wszystkie jego problemy sąrozwiązane.Nikt nie polowałby na niego w cieniach.Rzucałby kamienie szybko i mocno, jakludzka katapulta.Trach! Rozwal kruchą czaszkę!Może i nie był jeszcze dorosły, ale wiele potrafił.Potrafił odebrać życie.Zszedł z traktu i ruszył w stronę wzgórz.Tak, to było właściwe miejsce.Jak mógłby jezapomnieć? Wszystkie szczegóły wypaliły się w jego mózgu.To był pierwszy wielki gobelinprzedstawiający historię Przypona.Zabójstwo niegodziwego rywala.Zwróćcie uwagę na smoki krążące na niebie nadjeziorem.To świadkowie!Wejście na stok zmęczyło go z jakichś niewyjaśnionych powodów.Nogi pod nim drżały.To oczywiście były tylko nerwy.Aydki go piekły, gdy biegł przez trawy, ku miejscu, gdziezostawił Harlla.Ciała nie było.Porażony nagłym przerażeniem Przypon rozejrzał się wokół.On gdzieś tu się krył! Nic musię nie stało! Na pewno tylko udawał, przygryzał wargi, by nie czuć bólu, kiedy Przypon gokopał.Ukrywał się, by zemścić się na Przyponie.Kiedy wróci Zrzęda, będzie miał od Kapturakłopotów! Zrzęda zawsze faworyzował Harlla, bo on pomagał w domu, ale kto przyniósł ostatniworek opału? Przypon! Oczywiście Zrzędy nie było, więc tego nie widział.Gdyby się o tymdowiedział.Zabiłby mnie.Przypon zadrżał z zimna na chłodnym wietrze od jeziora.Zbiegł ze wzgórza.Musi wrócićdo domu.No, może nie prosto do domu, ale gdzieś w pobliże, żeby rzucić się na Harlla, gdywróci nakłamać o tym, co się wydarzyło.To wszystko były kłamstwa.Przypon nie miał mieszkaz monetami, tak? Z monetami matki Harlla, ha, ha, ależ to zabawne! Ona i tak była bogata, aPrzypon zasłużył na te pieniądze.Dotknął lekko opuchlizny na lewym policzku.Ta suka gouderzyła i wszystko ukradła.Pewnego dnia za to zapłaci.Tak jest, pewnego dnia będzie dorosły.A wtedy, niech wszyscy się strzegą!***Dopiero po śmierci sławnego ongiś pojedynkowicza zaczęto uważać Gorlasa Vidikasa zadorosłego.Teraz jednak był już mężczyzną, członkiem Rady, i ludzie się go bali.Był też bogaty,choć jeszcze nie obrzydliwie bogaty.To jednak pozostawało tylko kwestią czasu.Głupcy na całym świecie czcili bogów i boginie.Jednakże w rzeczywistości wyłączniejedna rzecz zasługiwała na cześć.Pieniądz.Oddawać mu cześć znaczyło pomnażać go.Wszystko, co zagarniał dla siebie, odbierał komuś innemu.Na tym właśnie polegał prawdziwypodbój.Dzień za dniem, umowa po umowie.Zwycięstwo w tych grach stanowi prawdziwydowód wiary i czci.Sprawiało mu też cudowną satysfakcję.Głupcy rzucali monety do ofiarnych miseczek, a bogaci opróżniali te miseczki.To byłaprawdziwa linia dzieląca ludzkość na dwie grupy.Ale na tym nie koniec: bogaci decydowali, ilepieniędzy zostanie głupcom.Czyż nie na tym polegała prawdziwa władza? Po której stronielepiej się było znalezć? To pytanie nie wymagało odpowiedzi.Pieniądze zapewniały władzę, jak bóg błogosławiący wyznawców.Ani pieniędzy, aniwładzy nigdy nie mogło być za wiele.To samo zresztą dotyczyło ofiar.Ktoś musiał zamiataćulice w Dzielnicy Majątków.Ktoś musiał prać ubrania, pościel i tak dalej.Ktoś musiał szyć tewszystkie cholerstwa! Ktoś musiał też walczyć w wojnach, gdy bogaci dochodzili do wniosku, żepragną powiększyć swe bogactwa kosztem sąsiadów.Gorlas Vidikas, który odziedziczył majątek i tytuł, czuł się zadowolony z życia.Jegozadowolenie mogło jednak jeszcze wzrosnąć, a kroki prowadzące do tego celu były stosunkowoproste. Kochana żono rzekł, gdy Challice wstała, by wyjść. Muszę wyjechać.Wrócę jutroalbo dopiero pojutrze.Znieruchomiała, spoglądając z roztargnieniem na służących zbierających talerze popóznym śniadaniu.Ich stwardniałe dłonie poruszały się szybko jak bezpióre ptaki. Tak? zapytała. Przyznano mi tytuł nadzorcy przedsiębiorstwa działającego poza miastem i muszędokonać tam wizytacji.Następnie będę musiał popłynąć statkiem do Aneksu Gredfallańskiego,żeby podpisać umowę. Jak sobie życzysz, mężu. Ponieważ nie zawiadomiono mnie o tym z wyprzedzeniem, zaprosiłem dziś Shardana iHanuta na kolację. Gorlas przerwał i uśmiechnął się do żony. Powierzę ich twej biegłejopiece.Proszę, przeproś obu w moim imieniu.Wbiła w niego lekko niepokojące spojrzenie. Chcesz, żebym zjadła dziś kolację z dwoma twoimi przyjaciółmi? Oczywiście. Rozumiem.Być może rzeczywiście rozumiała, czy jednak była oburzona? Bynajmniej.Czyżby na jejpoliczkach pojawił się rumieniec podniecenia? Odwróciła się jednak od niego, nie mógł więc byćpewien.Wyszła z pokoju, kołysząc biodrami w ten swój wspaniały sposób.Co się stało.to się stało.Gorlas skinął na swego lokaja. Przygotuj karetę.Zaraz wyjeżdżam.Mężczyzna pokiwał głową i pobiegł wykonać polecenie.Ktoś musiał dbać o konie, sprawdzać uprząż, czyścić karetę i dbać o to, by hamulcedziałały należycie.Ktoś musiał dopilnować, by Gorlas miał w kufrach podróżnych wszystko,czego potrzebuje.Tak się składało, że ktoś musiał się zająć również innymi sprawami.Naprzykład, rozkładać nogi w charakterze nagrody za wyrządzone przysługi, a także pożyczki,której spłaty będzie można zażądać, gdy przyjdzie czas na zmianę stron.Mogli sobie wziąć jego żonę.Pewnego dnia odbierze im wszystko, co posiadali i o czegoposiadaniu marzyli.Po dzisiejszej nocy zostanie właścicielem jednego lub ich obu.Wnajbliższych tygodniach z pewnością będą to obaj.Który z nich spłodzi dziedzica Gorlasa? Niedbał o to.Kiedy Challice zajdzie w ciążę, rodzice wreszcie przestaną zawracać mu głowę.Byćmoże odniesie też dodatkową korzyść i jego żona w końcu poczuje się zadowolona.Z jej twarzyzniknie lekko zbolały wyraz, skończą się te wszystkie irytujące westchnienia i tęskne spojrzeniarzucane za okno.Poza tym, ona również czciła pieniądze.Kaptur wiedział, że wydawała ich mnóstwo nadrogie błyskotki i bezużyteczne przyjemności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]