[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona zaś wyglądała bardziej jak skazaniec kładący szyję podgilotynę niż jak panna młoda.W dziewczęcej sukience, blada, milcząca, nie jadła nic przez cały wieczór.Posła-łam Harry'ego do jej pokoju pewna, że nic więcej nie można zrobić, aby dodać temu aktowi aury nieprzyjemneji bolesnej konieczności.Uwinął się szybciej, niż oczekiwałam.Przyszedł do mojego pokoju w szlafroku i koszuli nocnejpoplamionej jej krwią. Zrobione powiedział krótko i wskoczył pod kołdrę.Usnęliśmy w serdecznej przyjazni, jak gdyby Harry szukał u mnie pocieszenia.Nad ranem, gdy przezokiennice zaczęło się sączyć szare paryskie światło i obudził nas terkot beczkowozów na kocich łbach,zaczęliśmy się kochać.Zauważyłam, że Celia wydoroślała.Nie zdradziła ani słowem swoich przeżyć związanych z bólempierwszej nocy.Ta mała ufna Celia nic mi nie powiedziała.Lojalność wobec męża przyjaciela, obłożniechorego czy legalnego właściciela nakazywała jej milczenie.Nie snuła też przypuszczeń ani komentarzy,kiedy Harry i ja siedzieliśmy do pózna, a ona dawno już spała.Pewnego ranka zaspaliśmy.Celia zastała łóżkoHarry'ego całkiem nietknięte.Nic na to nie powiedziała, przyjmując, że Harry zasnął w fotelu, a może w głębiduszy podejrzewała, że spędził noc z inną kobietą.Była dla nas idealną żoną.I chyba bardzo nieszczęśliwą.Reakcja Harry'ego dostarczyła mi powodów do zastanowienia.Dostrzegał, podobnie jak ja, niezmiennąlojalność Celii wobec siebie, mnie, honoru naszej rodziny.Zaczął doceniać jej usłużność.Był przesadniegrzeczny.Między nim a Celią rosło zaufanie.W żaden sposób nie mogłam tego przerwać, nie narażając samejsiebie.I właściwie nie miałam powodów, by to robić.Celia miała pocałunki w rękę; dla Celii Harry wstawał,kiedy wchodziła do pokoju; do Celii Harry uśmiechał się przy śniadaniu.A ja miałam namiętność Harry'ego iWideacre.Wiedziałam dzięki Ralphowi i własnym obserwacjom, że erotyzm i Wideacre to najważniejszerzeczy, dla mnie i dla każdego człowieka na moim miejscu.To oś konstrukcji łuku bramy prowadzącej dootoczonego murem ogrodu.Chociaż byłam pewna Harry'ego, niemiły mi obszar jego uczuć dla Celii kazał mi powstrzymać sięprzed oznajmieniem, że poczęłam dziedzica.Gwałtownie zasłoniłam okno i szturchnęłam woznicę w plecy. Jedz do domu burknęłam i patrzyłam, jak niezdarnie zawraca na wyboistej drodze, wzbijająctumany kurzu.RLTMusiałam obmyślić cały plan: jak urodzić dziecko i wychować je w tajemnicy, przygotowując jedno-cześnie Harry'ego na wiadomość o spłodzeniu ze mną syna i dziedzica.Musiałam ukryć ciążę, odbyć potajem-nie poród i znalezć jakąś zaufaną kobietę, która zaopiekowałaby się dzieckiem do momentu, gdy mogłabymnamówić Harry'ego do przedstawienia Celii chłopca jako swego syna i dziedzica oraz do sprawienia, by Celiasię nim zajęła.Skubałam nerwowo rękawiczkę.Mijałam winnice, gdzie chłopi zbierali owoce z rzędów splątanychwinorośli.Wielkie ciemne grona dające wyśmienite wino bordeaux.Będziemy pić takie przy kolacji.Młodewino, cierpkie niczym iskierki skaczące po języku, Ale nie sprawi mi przyjemności wino przy kolacji, aninigdy, jeśli nie uporam się z istotą swego problemu.Przede wszystkim Harry może mi po prostu odmówić.Może też się zgodzić, a potem zreflektować się i odmówić obarczenia Celii bękartem.Wiele było dzieci znieprawego łoża w całym kraju, nikt jednak, o ile się orientowałam, nie wmuszał własnej żonie wychowywaniabękarta na dziedzica.Z drugiej strony Celia też może odrzucić dziecko, co z pewnością poparłaby moja matka(nie mówiąc o jej własnej rodzinie).A poza tym każdy chciałby wiedzieć, skąd się wzięło dziecko.Pod tymwzględem nie ufałabym dyskrecji Harry'ego.Problem z wprowadzeniem berbecia do Wideacre jako nowego dziedzica wydawał się nie doprzezwyciężenia.Zaczynałam znów wpadać we wściekłość.Wyglądało na to, że mój syn podobnie jak ja,będzie miał drogę do własności zatarasowaną.Jak ja jednak, mógł równie dobrze odnieść sukces.Zasiądzie nanajważniejszym miejscu przy stole w jadalni i zyska władzę nad ziemią.Koszty się tu nie liczą.Na razie musiałam znalezć jakąś głupią mamkę, która zaopiekowałaby się noworodkiem iprzygotowałaby go do życia jakie miał prowadzić, i do miejsca, które miał zająć.Lando zatrzymało się.Zostałam wyrwana z marzeń.Musiałam znalezć w obcym kraju, nie znającjęzyka, jakąś dobrą, życzliwą głupią kobietę, aby jak kukułka wychowywała podrzucone jej pisklę.Wbiłamczubek parasolki w ziemię, a moja bratowa dobra, życzliwa głupia Celia, zeszła po schodach hotelu, aby mniepowitać.Niczym słońce po burzy pojawiło się oto rozwiązanie wszystkich moich kłopotów. Czujesz się już lepiej? spytała zatroskana.Wzięłam ją pod ramię, kiedy szłyśmy po schodach. O wiele lepiej odparłam poufale. I muszę ci coś powiedzieć, Celio.Potrzebuję twojej pomocy.Chodz do mojego pokoju, porozmawiamy przed kolacją. Oczywiście Celia jak zwykle była chętna i usłużna. Ale co masz mi do powiedzenia? Wiesz,że pomogę ci najlepiej jak potrafię, Beatrice.Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i uprzejmie cofnęłam się, aby ją przepuścić w wejściu do hotelu.Czymże bowiem był ten jeden mały gest uprzejmości wobec spodziewanej lojalności i szlachetnej pomocyprowadzącej w przyszłości do usunięcia w cień jej i jej prawdziwych dzieci?Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi sypialni, nadałam swojej twarzy wyraz powagi.Kazałam Celiiusiąść obok na szezlongu i wzięłam ją za rękę.Podniosłam na nią smutny, rozczulający wzrok.Moje zielonekocie oczy napełniły się łzami. Celio zaczęłam. Znalazłam się w strasznym kłopocie i nie wiem, jak z tego wybrnąć.Celia wytrzeszczyła swe brązowe oczy i pobladła.RLT Jestem zgubiona, Celio jęknęłam i wtuliłam twarz w jej szyję.Zadrżała. Naprawdę ściszyłam głos. Celio, spodziewam się dziecka.Westchnęła i zamarła.Czułam, jak każdy mięsień jej ciała napina się ze zgrozy i zaszokowania.Apotem zdecydowanym gestem obróciła ku sobie moją twarz i spojrzała mi prosto w oczy. Beatrice, jesteś pewna? Tak obie wyglądałyśmy na przerażone. Tak, jestem pewna.Och, Celio! Co mam zrobić?Wargi jej dygotały.Objęła dłońmi moją twarz. Cokolwiek się stanie, masz we mnie przyjaciółkę stwierdziła.Zamilkłyśmy.Celia oswajała się z wiadomością. A ojciec dziecka? zapytała nieśmiało. Nie wiem obmyśliłam najwygodniejsze kłamstwo. Pamiętasz ten dzień, kiedy przyjechałam dowas przymierzyć suknię i nagle zasłabłam?Kiwnęła głową, wpatrując się we mnie szczerymi oczami. Jadąc do waszego dworu, zle się poczułam i zsiadłam z konia.Zemdlałam, a kiedy się ocknęłam,spostrzegłam, że cuci mnie jakiś dżentelmen.Suknię miałam w nieładzie, może zresztą pamiętasz rozdartykołnierzyk.nie wiedziałam jednak.nie byłam świadoma. mój głos przeszedł w szept tłumiony łzami iwstydem. I chyba on zhańbił mnie, kiedy straciłam przytomność.Celia zacisnęła swe dłonie na moich. Znałaś go, Beatrice? Poznałabyś go teraz? Nie wybrałam najkorzystniejsze zakończenie tej fantazji. Nigdy przedtem go nie widziałam.Podróżował powozem, z bagażem przytroczonym z tyłu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]