[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daisy?- Donna - szepnęłam.- Właśnie.Kiedy tu przyjechałam, chodzili z Robbiem jużdosyć długo, ale na początku klasy maturalnej nagle zerwali.Martwiliśmy się z Dougiem, bo Robbie stał się cichszy i trochę zmienił upodobania, na przykład odszedł z drużyny futbolowej i zaczął się więcej uczyć.Nie żeby wcześniej w ogólenie przykładał się do nauki, lecz zmiana zaszła tak nagle.tobyło nieco dziwne.No, ale wiadomo: dorastał, planował pójśćna uniwersytet w Saint Louis.- Judy podpięła pasmo włosów,które wysmyknęło się z jej warkocza.W świetle łazienki frenczna jej dłoniach wyglądał matowo.- I co było dalej? - Splotłam pokaleczone dłonie i lekko nacisnęłam rozstrojony żołądek.- Którejś nocy obudziłam się.Od samego rana bolała mniegłowa.Poszłam na dół napić się mleka i usłyszałam na zewnątrz jakiś głos.Było naprawdę pózno.Około drugiej.Wyjrzałam i zobaczyłam kucającą przed werandą Donnę.Grzebała2 I 7w ziemi u podstawy schodów.Otworzyłam szerzej drzwi i zaprosiłam ją do środka.Pomyślałam, że też nie może zasnąći przyszła tutaj, żeby.sama nie wiem.Być bliżej Robbiego?Rozstali się zaledwie tydzień wcześniej.Pamiętałam, jak tojest po raz pierwszy być zakochanym.- Judy uśmiechnęła sięmelancholijnie i splotła dłonie.- Ale ona uciekła na mój widok.Spojrzałam na miejsce, gdzie przed chwilą kucała.Wyglądało na to, że próbowała coś tam zakopać.Wygrzebałamz ziemi małą skórzaną sakiewkę w stylu indiańskim.- Uniosła palce, żeby pokazać rozmiar sakiewki.- Wtedy z domu wyszedł Robbie.Zapytał: Judy, co się stało?".Pokazałam musakiewkę i wszystko opowiedziałam.Pamiętam, że się zmarszczył i popatrzył za Donną w ciemność.Oświadczył, że siętym zajmie.Dałam mu torebkę i uspokoiłam, że wszystko będzie dobrze.Zapewniłam go, że kiedyś mu wybaczy, ale chybami nie uwierzył.Następnego dnia po południu zapytałam, coto było.Zbył temat, mówiąc, że to jakieś zabobony.Nic wielkiego.Kątem oka zauważyłam minimalny ruch w drzwiach łazienki.Odwróciłam głowę i zobaczyłam Nicka.Stał z ręką zaciśniętą na klamce, jakby się bał, że się przewróci.- Nick - szepnęłam i wstałam, podpierając się o toaletę.Podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia.- Yyy, przyszedłem zobaczyć, co tam u was.- Ale nie patrzył na mnie.Gapił się na Judy.Ona też wstała.W łazience zrobiło się ciasno.- Nick, chodz, opatrzę ci ręce - powiedziała.Wrzuciła doumywalki zwoje gazy i plastry.Usunęłam się z drogi.Nick stanął przy Judy i bez ruchuobserwował jej pracujące palce.Usztywnił ramiona; miałam218ochotę przytulić się do niego, pocałować go w kark i rozmasować napięte mięśnie, żeby go trochę rozluznić.Babcia Judy ciągnęła, jak gdyby nigdy nic:- Z tego, co pamiętam, Donna wyjechała przed maturą.Państwo Harleighowie powiedzieli, że pojechała na północ docioci.Nick podniósł głowę i napotkał w lustrze spojrzenie Judy.- Umieścili ją w zakładzie.Całe moje życie co jakiś czastam wracała.Była rąbnięta.Jest rąbnięta.Judy pokiwała współczująco głową i poklepała go po dłoni.Przysunęłam się do Nicka i objęłam go w pasie, ale dosyćluzno, bo była z nami babcia.- Naprawdę myślisz, że zajmowała się magią? - zapytałamJudy.- Nie mam pojęcia.- Babcia odsunęła Nicka i zaczęła chować opatrunki do szafki.Nick wziął ode mnie jeden plaster.Staliśmy obok siebiei słuchaliśmy.%7łałowałam, że nie mogę dyskretnie podejrzeć,jaki ma wyraz twarzy.Judy zatrzasnęła szafkę i ciągnęła:- Tak chyba uważała.Wówczas takie sprawy raczej mnienie interesowały.Ale po rozwodzie z Dougiem spędziłamparę lat na Węgrzech i dowiedziałam się sporo o takich ludowych wierzeniach.Dwie panie, u których mieszkałam,nie wychodziły z domu bez monety w lewym bucie.Tomiało uchronić je przed złym czarem.Sama widziałam, jakjedna z nich wyleczyła niemowlę z gorączki, po prostu kąpiąc je w mleku i śpiewając piosenkę.- Uśmiechnęła się.- Osobiście wolę panadol, ale nie mnie oceniać.Nigdy niewątpiłam w moc modlitwy.2 I 9- Babciu, myślimy, że ktoś planuje użyć magii przeciwkonam.- Od razu wyłożyłam kawę na ławę.- Ta sama osoba,która zabiła rodziców.- Co? Och, kochanie, to niemożliwe.Ludowymi czaraminie da się kogoś naprawdę skrzywdzić.Zwłaszcza twojegotatę, który miał głowę na karku.Zcisnęłam Nicka za rękę.- Naprawdę uważasz, że ten Robbie, którego znałaś, mógłbyzabić mamę? On wcale nie oszalał, jak uważają wszyscy.Judy powoli pokręciła głową.- Silla, skarbie, nie wiem.Nikt nie wie.- My wiemy.- Wzięłam głęboki wdech i skinęłam głową.Byłam zdecydowana.- Chodz na dół.Pokażę ci.N I C H O L A SSilla poprowadziła mnie na dół i posadziła przy kuchennymstole.Jakbym doznał urazu mózgu - chociaż może i tak było.Mimo że nie miałem ochoty poświęcać mamie energii, w głowie kłębiły mi się myśli o niej, kiedy była w moim wieku i cośrozpaczliwie kombinowała.Trochę mnie to rozstroiło.Obrzydliwy, słodkawy zapach wymiotów.Mama pochyla się nad sedesem i rechocze sama do siebie.Po kaflowej podłodze toczy sięigła.Zatrzaskuję drzwi i uciekam do mojego pokoju.Z wazonu w korytarzu Silla wyjęła suchy kwiat i położyłana stole przed Judy.Następnie drasnęła się w palec i wyszeptała parę słów po łacinie.%7łółte, wysuszone płatki rozjaśniłysię i rozprostowały.Judy krzyknęła cicho, ale po mnie tym razem to spłynęło.Zamiast mózgu miałem kawałek sera.- Och! - Judy zamrugała i dotknęła kwiatu kościstym palcem.220- Już nawet nie potrzebuję soli - wyszeptała Silla i oparłasię na krześle.Judy uniosła kwiat i przyjrzała mu się wnikliwie.Najwyrazniej potrzebowała chwili, żeby wszystko do niej dotarło.Reese bombardował mnie i Sillę spojrzeniami, pewnie dlategoże wygadała się Judy bez konsultacji z nim.Ja nie byłem w stanie cieszyć się z jego niezadowolenia, bo cały czas myślałemo mamie.Próbowała zakopać magiczne przedmioty pod domem Silli.I była zakochana w jej tacie.- Musimy zaplanować działanie - odezwał się Reese. Silla,opowiedz, co się stało.Ona wzięła do ręki kubek z kawą i opisała starcie z Jose-phine w ciele Wendy.Przemilczała moje podejrzenia względem Lilith.Potem pochyliła się, żeby wziąć łyk kawy, a Judypokręciła głową.- Aadna historia! Wprost marzę o tym, żeby spotkać tostare babsko i wymierzyć jej parę policzków.Reese rozłożył na stole książkę z zaklęciami i przycisnął rogidłońmi.- O, to chyba najlepsze zaklęcie ochronne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]