[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dawno powinienem to zrobić. Nie, nie, Marcin, nie kupuj.Po co. Jak to po co? %7łebyś miała się w co przebierać.Zgnieść ciorzecha? Proszę. Patrz, jaki ładny! I skórka z niego schodzi.Teraz orzechysą najlepsze.A z miodem! Zobaczysz, jak smakują z miodem! Zostań, Marcin, stale gdzieś biegasz.Wcale nie chcęmiodu. I tak muszę przynieść z kuchni filiżanki.Wiesz, widziałemwczoraj na wystawie śliczny komplet do herbaty.Pójdziemy tamjutro razem, nie chciałbym kupować bez ciebie. Po co komplet.po co ci od razu komplet?.Marcin ustawia na stole filiżanki. A czy można spokojnie patrzyć na te czerepy? Każda inna.Kiedy byłem sam, nic mi nie było potrzeba, ale teraz. Zgnieć mi orzecha! O, proszę! Jednak smakują! Masz, jedz! I siedz sobie tutaj,grzej się przy kaloryferze, a ja będę gospodarował.Przekonasz się,jakim dobrym potrafię być gospodarzem.Już teraz widzę, ilemamy braków i co trzeba będzie zaraz kupić. Przestań wciąż myśleć o kupowaniu.Czy.czy nie szkodaw końcu pieniędzy?. Boże drogi, przecież ja żyłem dotąd jak pustelnik.Na comiałem wydawać? Dopiero teraz zaczynam odczuwać radość z zarabianych pieniędzy.Mam je dla kogoś! Tereska! Widzisz, ilewniosłaś do mego życia! Pragnienie posiadania.Chcę mieć ciebiei chcę mieć wszystko dla ciebie.Ty jesteś całym kapitałem mojegożycia. Och, Marcin! Nie żartuj. Nie podoba ci się to porównanie? Dobrze, wymyślimy cośbardziej wzniosłego.Ty jesteś moim kompasem, który mnie będziewiódł przez wody życia.To już lepsze, prawda? Poza tym to cośz mojej branży.Nawet się nie uśmiechniesz? Tereska! Ja.ja.ja muszę ci coś powiedzieć, Marcin.265 Co takiego? Ja.Marcin! Musisz mnie zrozumieć. O co chodzi? pyta Marcin cicho. Och, mój drogi! Już nic.już nic nie mów. Ale musisz mnie wysłuchać! Nie trzeba.nie trzeba, żebyś o tym mówiła.Jeśli takpostanowiłaś, to wiem, że musiałaś tak zrobić.Masz orzecha. Marcin! Posłuchaj mnie, Marcin! On ma dopiero sześć lat!Gdyby był starszy! Gdyby był chociaż trochę starszy! Cicho.Nie trzeba o tym mówić, naprawdę nie trzeba o tymmówić. Muszę, Marcin, muszę.On ma dopiero sześć lat i potrzebuje nas obojga.Nie tylko mnie, ale i ojca.To się nie da zmienić ani odwołać, że ten człowiek jest jego ojcem. To się nie da zmienić ani odwołać. Myślałam.myślałam, że on przyzwyczai się do ciebie, żepotrafi cię pokochać.Wiesz, jak to wyglądało. Nie trzeba o tym mówić, naprawdę nie trzeba o tymmówić. Gdybym tego nie zrobiła, nie moglibyśmy i tak byćszczęśliwi. A.a teraz.będziesz?Teresa krzyczy: Nie, na pewno nie! Ale on! On będzie miał nas oboje.Matkę i ojca, tak jak inne dzieci. Nie płacz, dlaczego płaczesz? Och, Marcin! Mój drogi! Nie płacz! Wiem, że wszystko co robisz, jest słuszne.Topowinno ci wystarczyć. Wiedziałam, że mnie zrozumiesz, wiedziałam.Ale przezto wcale nie jest mi lżej. Myśl o tym, że przecież to ja.ja właśnie powiedziałem ci,pamiętasz? Kiedy Krzysztof bał się sam w nocy, że wszyscy chłopcyboją się, gdy są sami, ale tym małym.tym małym trzeba ustąpić. Dziękuję, dziękuję, Marcin. Ja jestem po jego stronie.Kiedy dorośnie, powiedz mu, żebyłem po jego stronie.Ponieważ pamiętam siebie z taką samą rozpaczą w sercu, kiedy traciłem to, co kochałem.Powiesz mu to, tak?266 Tak, powiem mu. Ja jestem silny.Myśl o tym, że ja jestem silny.Zamustrujęna jakiś długi rejs, do Chin albo do Japonii.Będę miał wiele pracyi wiele wrażeń.Będę miał morze.Wrócę do niego.Myślałem, żezdobędę w życiu jeszcze coś poza nim, ale teraz ono będzie musiałomi wystarczyć.Chcesz już iść? Muszę, Marcin.On będzie czekał na mnie w parkuw Oliwie i mamy razem pojechać po Krzysztofa. Dobrze, idz.Idz, tak będzie najlepiej.Idz! Idz jak najprędzej. Marcin! Poczekaj! Wez, wez to! Co mi dajesz? Klucz.Klucz od mego.od naszego domu.Zawszebędziesz mogła tu przyjść.będziesz mogła tu wrócić.jeśli.jeśliwszystko nie ułoży się tak, jak myślisz.Będziesz mogła tu wrócići czekać na mnie.i myśleć, że ja także.gdziekolwiek bym był.czekam na ciebie. Dziękuję. I jeszcze jedno: pozwól mi, abym czasem zawołał cięz morza jak dawniej.Pamiętasz? Mówiłem zawsze, że jesteś mojąziemią, ku której płynę. Tak, Marcin, tak. Moją ziemią, ku której się płynie, choć nie widać brzegu,a jest tylko nadzieja, nadzieja, że ona istnieje.Będę miał twój głos,twój głos i morze.To powinno mi wystarczyć, to mi wystarczy.Niemyśl, że będę nieszczęśliwy.Dałaś mi bardzo wiele, dałaś miwspomnienia i nie zniszczyłaś ich.Będę je miał i będę mógł do nichwracać, ilekroć zapragnę.Nie smuć się, jestem szczęśliwszy odwielu ludzi.A teraz bądz tu jeszcze, przez chwilę bądz ze mną.Tak, blisko.bardzo blisko. Nie zatrzymuj mnie, Marcin. Nie zatrzymuję cię.Wiem, że byś została.A musisz iść.Idz!Idz szybko i nie oglądaj się.Idz, moja droga, moja jedyna.Jesteśmysilnymi ludzmi i zawsze będziemy po stronie słabszych, zawszebędziemy po ich stronie, choćby wymagali naszego cierpienia.Idz, biegnij szybko, nie oglądaj się za siebie, nie będę cię zatrzymywał, idz, ale pamiętaj, że zawsze.zawsze możesz tuwrócić.267Danielewicz czeka przed wejściem do parku.Stąd widaćprzystanek i autobusy nadjeżdżające z Gdyni.Kiedy z któregośz nich wysiada wreszcie Teresa, idzie naprzeciw niej, ale nie maodwagi podnieść oczu na jej twarz. Czy chcesz się przejść po parku, czy od razu pojedziemytam? Wszystko jedno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]