[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było jej teraz lekko na duszy, dobrze ibłogo.Wrszcie odnalazła spokój.- Kochaj się ze mną, Chance - szepnęła nieoczekiwanie.- Chcę cię.Pragnę!- Było cudownie.- Skye leżała zwinięta w kłębek na kolanach Chance' a.Nigdy jeszcze nie zaznała czegoś takiego jak przed chwilą.Sypiała wcześniejz mężczyznami, ale chyba nigdy jeszcze nie kochała się z nikim w pełnymsensie tego słowa, tak jak może kochać się dwoje naprawdę pragnących siebienawzajem ludzi.Nawet nie wyobrażała sobie, jak wspaniałe może to byćprzeżycie.Chance nie odpowiedział.Dopiero teraz sobie uświadomiła, że przez cały czasnie wyrzekł ani jednego słowa.- Chance? Jesteś taki milczący.Otworzył oczy.W jego spojrzeniu było coś, co w jednej sekundzie ostudziłoeuforię Skye.Nie mogła zrozumieć, co się stało i dlaczego Chance tak na niąpatrzy.- Co mam powiedzieć? Czekasz na komplementy? - zapytał zdławionymgłosem.- Na nic nie czekam.Zapomnij.-Nie, dlaczego? Jesteś świetna.Nie miałem jeszcze takiej laski.- Ty sukinsynu! - Wymierzyła mu policzek i zerwała się z jego kolan.Jeszcze przed chwilą była w niebie, teraz czuła się jak tania dziwka.Laska.W uszach rozbrzmiewało jej to, co mówił Griffen o chorobliwej ambicjiChance'a, jego stosunku do kobiet, uwodzeniu dziewczyn Griffena.Zacisnęła powieki, nie mogąc znieść bólu i upokorzenia, niezdolna pogodzićsię z prawdą.Griffen próbował ją ostrzec, mówił jej.A ona okazała się igłupia i nielojalna.Zmierzyła Chance'a pełnym nienawiści spojrzeniem i zadarła butnie głowę.- Może zechcesz mi powiedzieć, co się tu przed chwilą stało? Wyjaśniszłaskawie, w czym rzecz?- Przyszłaś do mnie, tak? Zapłakana, bladym świtem stajesz na progu mojegomieszkania.Nie udawaj teraz, że nie wiesz, co się stało.Skye, trzęsąc się z wściekłości, zaczęła zbierać swoje ubranie z podłogi.- Jasne, wiem.Przeleciałeś ko!ejRąpanienkę.No, może lepszą od innych.Bardzo ci dziękuję, ty skończony dupku.Chance zerwał się z fotela, nie mniej wściekły niż Skye.- Chcę ci tylko powiedzieć, do cholery, że nic ci nie mogę zaofiarować.Mojafirma się rozpada.Straciłem niemal wszystkich klientów.Wczoraj musiałem zwolnić sekretarkę.Czego ode mnie oczekujesz? Mało razy mówiłaś mi, że ,Griffen może dać ciwszystko? Świat ci złoży u stóp.Bierz go, Skye.Bierz i wynoś się stąd dodiabła!-To, co Griffen o tobie powiedział, jest świętą prawdą - warknęła, usiłującdrżącymi rękoma wciągnąć legginsy.- Co takiego mianowicie?-Że wszystkiego mu zazdrościsz.Że chciałbyś być nim.Chance miał takąminę, jakby już po raz już drugi tego ranka dostał w twarz.- Griffen tak powiedział?-Tak! Mówił, że masz obsesję na jego punkCie.Uwodzisz nawet jego kobiety.-Uwodzę jego kobiety! - zawołał Chance z furią.-A kto do mnie przyszedł, kochanie, błagając, żebym ją żerz.- Milcz, ty sukinsynu! - Skye chwyciła ze stolika pustą puszkę po piwie irzuciła nią w Chance'a.Ten uchylił się i puszka uderzyła w ścianę.- Doskonale wiesz, że tak nie było!- Powiedz mi, Skye, dlaczego przyszłaś? Masz przecież Griffena.Czy on cięnie zaspokaja?Teraz z kolei Skye poczuła się tak, jakby dostała w twarz.To, co powiedziałChance, zabolało mocniej niż wszystko inne.Zebrała resztę swoich rzeczy iruszyła ku drzwiom.Odwróciła się w progu.- Nie spałam jeszcze z Griffenem, ale teraz zaczynam się zastanawiać, na coczekałam.ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY TRZECISkye była pewnego, że tego wieczoru Griffen poprosi ją, by za niego wyszła.Zadzwonił dwa dni wcześniej i zaprosił ją na dzisiaj, mówiąc, że ma dla niejniespodziankę.Ostatnio zachowywał się bardzo dziwnie.Raz był serdeczny i wylewny, toznowu chłodny i nieobecny.Wzięła do ręki różę, która leżała na talerzu, podniosła ją i powąchała.Zastanawiała się, czy to rzeczywiście Griffen tak dziwnie się zachowuje, czyteż może to ona dokonuje projekcji własnych powikłanych uczue na jegoosobę.Pragnęła Griffena, pragnęła miłości, bezpieczeństwa, rodziny, stabilizacji.Rozum mówił jej, że Griffen jest dla niej najodpowiedniejszym partnerem.Nie mogła jednak przestać myśleć o Chansie, o jego dotyku, o tym co czuła,gdy był obok niej.Miał ją, zdobył, ale już nie jest mu potrzebna.Spuściła głowę.Okazała sięskończoną idiotką.Raz już Chance omal jej nie zniszczył.Dlaczego takbardzo jej zależy, by dać mu po temu jeszcze jedną szansę?- Skye, kochanie.Za nas!Ocknęła się nagle i z wymuszonym uśmiechem podniosła kieliszek.- Za nas - powtórzyła, pijąc łyk szampana.- Przed sekundą byłaś tysiące mil stąd.O czym myślałaś? o Tern i jejcóreczce? Tylko nie próbuj zaprzeczać.Widzę, jak bardzo ci ich brakuje, jakza nimi tęsknisz.Ton głosu, wyraz twarzy, oczy, wszystko zdawało sięzaprzeczać wypowiadanym przez Griffena słowom.Skye wyczuwała kryjącesię pod nimi rozbawienie, tak jakby Griffen czerpał przyjemność z jej smutkulub z samego z faktu, że Terri wyjechała.Skye przyjrzała mu się baczniej, ale to, co przed chwilą dostrzegła, umknęło,na twarzy Griffena malowała się teraz serdeczna troska.Wypiła kolejny łykszampana, łając się w duchu za podobne myśli.Griffen był przecież wobecniej taki opiekuńczy i czuły.- Rzeczywiście, myślę o nich często, ale akurat nie w tej chwili.- Co u nich?- Wszystko w porządku.Urządzają się w nowym miejscu.- To straszne, co im się przydarzyło.Po świecie chodzi tylu pokręconychludzi.-Tak.Griffen uniósł kieliszek do ust, upił trochę·- A jak się miewa Muu? Mam nadzieję, że nie przytrafił mu się żadennastępny nieszczęśliwywypadek?Skye pokręciła głową.-Nie.-Wiesz może, kto próbował go otruć?- Niestety, nie.- Okropność! Ten człowiek może znowu chcieć to zrobić.Skye tak zaczęły drżeć dłonie, że musiała odstawić kieliszek, by nie rozlaćszampana.- Jestem teraz ostrożniejsza.Nie wypuszczam go już samego.-To dobrze.- Griffen położył dłoń na jej ręce.- Masz taką smutną minę,kochanie.Powiedziałem coś niewłaściwego ?- Nie, skądże.-To, przez co ostatnio przeszłaś, zmusiło mnie do przemyślenia wielu sprawna nowo.Zastanawiałęm się, co naprawdę jest ważne w życiu.Człowiek tak łatwo możestracić wszystko, ale jeśli ma rodzinę, nigdy nie będzie sam.To jedyneprawdziwe oparcie.Skye pomyślała o swojej matce i łzy napłynęły jej do oczu.- Bliscy nigdy cię nie opuszczą, jeśli cię kochają _ ciągnął Griffen, jakbyczytał w jej myślach.-Twoja matka nie zasłużyła na to, żebyś tak ją nazywała.Nie zasłużyła natwoją miłość.Podobnie jak Chance.Nie mogła już powstrzymać łez, które zaczęły toczyć się po policzkach.- Przepraszam, kochanie.Nie chciałem doprowadzić cię do płaczu.To miałbyć wyjątkowy wieczór.- Nie przepraszaj.Nie mam nikogo, Griffenie.Jestem zupełnie sama.- Masz mnie.- Kiedy próbowała cofnąć rękę, mocniej zacisnął palce.-Naprawdę, skarbie.Musisz mi uwierzyć.Wiesz przecież, co do ciebie czuję.Nigdy nie ukrywałem, jak jesteś mi droga.Spojrzała mu w oczy i ze ściśniętym gardłem czekała na następne słowa.Wiedziała, co usłyszy i ciągle nie była pewna własnej odpowiedzi.- Chcę się tobą opiekować, skarbie.Kochać cię i troszczyć się o ciebie.Zawsze być przy twoim boku.Zostań moją żoną.Zgodzisz się wyjść za mnie?Skye milczała.Nie była w stanie wydobyć z siebie słowa.Myślała o Chansie,o jego dłoniach na swoim ciele i przeklinała go, tak jak przeklinała samąsiebie.- Zanim odpowiesz, dobrze rozważ, co ci powiem.Nigdy już nie będzieszsama [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl