[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie życzliwy ksiądz podkreślił, że George Kenney powoli, lecz skutecznie popełnia samobój-stwo, odbierając swojej duszy możliwość zbawienia.Jedynym podziękowaniem, jakiego się doczekał za swój wysiłek i szczerą troskę, było głośne:- Odpierdol się!Queenie struchlała, ale łagodna twarz ojca Riley nie zdradziła nic z tego, co musiał czuć.Naga prawda wyglądała tak, że George'owi Kenneyowi132Grzechy ojcanie potrafił pomóc już nikt.Queenie nie była skłonna do głębokich rozmyślań, ale wiele razy siadającprzed zdjęciami swoich ukochanych, zadawała sobie pytanie o sens tego wszystkiego.- Mam siedemnaście lat - mówiła do fotografii cicho -a czuję się starą, samotną kobietą.Takie chwile litowania się nad sobą należały jednak do rzadkości.Zazwyczaj umiejętnośćdostosowania i dojrzała rezygnacja brały górę i Queenie wolała rachować nieliczne okruchy szczęścia.Jedno tylko, niezależnie od samopoczucia nie dawało jej spokoju: ów dziwny sen cioci Biddy, kiedystała już u wrót śmierci.Drżące słowa powtarzane w gorączce.Zaintrygowana dziewczyna wracała donich i rozważała coraz częściej. Queenie musi się dowiedzieć.Boże, miej nas w swojej opiece.on nie jest dla niej."Dziwne słowa bez znaczenia, sprawy, które prześladowały ciocię Biddy na łożu śmierci.Dziewczyna nigdy nie zdobyła się na odwagę, by zapytać ją o nie, bo nawet podczas nielicznychcennych chwil, wolnych od bólu, kobietę dręczył strach o podopieczną.Queenie nie miała sercaskładać następnych trosk na swoją ukochaną ciocię przez zadawanie drażliwych pytań.Wolała raczejprzyjąć, że niezrozumiałe słowa zrodziły się z wycieńczenia i gorączki.Ale jak teraz miała wyrzucić je z pamięci? Czego nie wiem? Kto jest nie dla mnie?"Bez względu na to, jak często obracała w myślach zasłyszane słowa, nie widziała w nich żadnegosensu.Zastanowiła się przelotnie, czy może George Kenney mógłby mieć na ten temat chociaż słabepojęcie, ale z jakiegoś trudnego do wytłumaczenia powodu nie ośmieliła się go zapytać.Zupełnie,jakby zaczęła się bać, że odkryje ich prawdziwe znaczenie.Zdecydowanie odpędziła od siebie ponure myśli.Miała nadzieję, że George Kenney będzie spałspokojnie.Nie chcia-141Josephine Coxła zaczynać jutrzejszego dnia od sprzątania owoców jego pijaństwa.Niepotrzebnie się martwiła.Kiedy następnego ranka wstała, z radością stwierdziła, że nawet się nieporuszył.Straszliwy, duszący odór alkoholu unosił się w powietrzu.Skrzywiła się z obrzydzenia izaczęła otwierać drzwi oraz okna.- Wstawaj.rusz się.- Chwyciła go za nogę dyndającą w powietrzu.Potrząsała nią i ciągnęła, ażrytmiczne ruchy wprawiły w wibrację jego ciało i dotarły do skołtunionej głowy.- Cooo jeeest? Eee.- poruszył się nerwowo.Było mu niewygodnie.- Czego do jasnej cholery?Odpieprz się! Zjeżdżaj!Queenie podparła go z tyłu, ignorując przekleństwa.- No, wstawaj! Musisz zmyć z siebie ten smród.Cuchniesz jak świnia!Reakcja na te słowa była natychmiastowa, łatwa do przewidzenia.Queenie odskoczyła zręcznie nabok, unikając wymierzonego razu.- Ty głupia krowo! Cholerna głupia krowo! Rozwścieczony, że umknęła przed ślepo wymierzonymciosem, grzebał się i wiercił, aż zdołał usiąść prawie prosto.Plecami oparł się o róg kozetki, ramiona inogi rozrzucił niezdarnie na boki.W tej pozycji przypominał bezwładną szmacianą lalkę.- Nie możesz zostawić człowieka w spokoju?Za każdym razem, kiedy widziała go w takim stanie, czuła się strasznie bezradna.Z upływem lat jejuczucia do tej bryły mięsa złagodniały, ciągle jednak brzydziła się go dotykać, a czasami, gdy czuła,jak patrzył na nią w taki dziwny sposób, żołądek podchodził jej do gardła. To chyba przez to, że nigdy mu nie wybaczę tego, jak traktował ciocię Biddy" - próbowała sobiewytłumaczyć.134Grzechy ojcaTeraz, kiedy patrzyła na jego nalaną, złą twarz, uderzyło ją, jak wielkie zmiany w nim zaszły.Tak,owszem, był ciągle tym samym niezdarnym kolosem i nadal miał prostackie maniery pijaka, ale jegotwarz, a w szczególności oczy.Tak, w nich zaszła ogromna zmiana.Queenie pamiętała czasy, kiedyjedno przenikliwe spojrzenie przyprawiało ją o dreszcze dławiącego strachu.Nigdy tego nie zapomni.Ale powoli, w miarę upływających lat, szczególnie po śmierci cioci Biddy, jego twarz jakbyzmartwiała.%7ływe spojrzenie przygasło pod mglistą powłoką cieniutkich spękanych naczynekkrwionośnych, a włosy, niegdyś tchnące wiosenną świeżością, zwisały teraz w matowych strąkach.Dziś patrząc na niego czuła nie strach, lecz litość.Kiedyś, gdy Rick Marsden skrytykował jej zle pojętą lojalność", odparła zdecydowanie:- Ja go nie kocham! Nie mogłabym nigdy pokochać Geor-ge'a Kenneya! Ale ciocia Biddy i.mojamama zostawiły go pod moją opieką.Przecież nikt inny się nim nie zajmie, prawda?Rick nie znalazł odpowiedzi na to proste pytanie, ale Queenie czuła, że się o nią lęka.Zbyła jego niewypowiedziane obawy zwykłym wzruszeniem ramion.George Kenney był zakazanym pijakiem, alejej nie zagrażał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]