[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rany, to było fantastyczne.Uśmiechnęłam się.- Seks z dreszczykiem emocji to coś niezwykłego.- Z całą pewnością.- Objął mój policzek nagrzaną dłonią i pocałował mnie lekko wusta.- Bardzo się cieszę, że cię spotkałem.- No cóż, gdyby wszystko potoczyło się inaczej, nadal byłbyś starym, sfrustrowanymogierem zamkniętym w stajni.- Opuściłam nogi i pozwoliłam mu się ubrać.- Terazmożemy.- urwałam, spoglądając w górę na brązowy kształt szybujący wysoko na niebie.-Jesteśmy obserwowani.Uniósł wzrok, mrużąc oczy.- To może być zwykły ptak.Nie każde uskrzydlone stworzenie musi należeć do nich.41- Podejmiesz takie ryzyko?- Nie.Wsiadaj.Otworzył drzwiczki od strony kierowcy, pochylił się nad siedzeniami i otworzyłdrugie.Gdy wsiadałam, Kade majstrował coś przy stacyjce.Stary samochód z rykiem obudziłsię do życia.- Którędy? - spytał, zawracając i wyjeżdżając Z parkingu.Wskazałam kierunek, w którym odjechali policjanci.Uniósł brwi ze zdumienia.Rozbawienie zamigotało w jego oczach.- Gotowa na drugą turę niebezpieczeństwa?- Nie miałabym nic przeciwko, ale prawda jest taka, że to najlepsze wyjście.- Aha.- Kade zjechał na autostradę, a stary grat zaczął nabierać prędkości.Zerknął wewsteczne lusterko, a potem na mnie.- Co będzie, gdy spotkamy twojego szefa i partnera?- Będą chcieli wysłuchać relacji z tego, co zaszło.Kiwnął głową.- Z całą pewnością będą chcieli zobaczyć ten ośrodek.- Masz na myśli to, że będziemy musieli ich tam zaprowadzić?Przyglądałam mu się bacznie przez minutę.- Nie jestem pewna co do słowa my.Rzucił mi krótkie, ostre i pełne determinacji spojrzenie.Kompletnie się różniło odtych, które dotychczas miałam okazję u niego oglądać.Uświadomiło mi też, że właściwieniczego o nim nie wiem.Nawet tego, czy mogę mu zaufać.- Słonko, ci dranie ukradli mi dwa miesiące życia.Nie odstąpię od tego śledztwa, ażbędę pewien, że ci, którzy za tym stoją, poniosą konsekwencje.- Może się okazać, że nie będziesz miał wyboru.Na jego twarzy odmalował się ponury wyraz.- Nikt nie może mnie zmusić do zrobienia czegoś, czego nie chcę.- Jack, mój szef, może.Jest wampirem i potężnym telepatą.- To bez znaczenia.Do umysłów koniokształtnych nikt nie jest w stanie się wedrzeć idotyczy to przedstawicieli wszystkich ras.- Mówisz serio? - Opuściłam własne tarcze ochronne i spróbowałam przeniknąć dojego myśli.Uderzyłam w ścianę równie solidną jak ta, która chroniła umysł mojego brata.Tomnie zaskoczyło.- Jak to możliwe?Wzruszył ramionami.- To zjawisko jest podobne do nieprzenikalności umysłów charakteryzującej ludzi.42- Jakim cudem możesz być nieprzenikalny i posiadać talent mentalny?- Ty mi to powiedz, to oboje się wreszcie dowiemy.Przyglądałam mu się przezchwilę, a potem powiedziałam:- To będzie śledztwo prowadzone przez departament, a ty nie należysz do jegopersonelu.Spojrzał na mnie z ukosa.- Myślałem, że jesteś tylko zwykłym urzędnikiem.- Bo jestem.Przez większość czasu.- To znaczy?- To znaczy, że biorę udział w trwającym właśnie śledztwie, do którego zostałamprzymusowo przydzielona.- Zawahałam się chwilę, nie chcąc zdradzać mu zbyt wieluszczegółów.- Kilka miesięcy temu porwali Rhoana i to był powód mojego zaangażowania.- W takim razie na pewno zrozumiesz, gdy powiem, że to sprawa o charakterzeosobistym.Oczywiście, że rozumiałam.Po prostu nie sądziłam, że Jack wykaże się podobnymzrozumieniem.A jednak pozwolił Quinnowi wziąć udział w śledztwie i zrobił wszystko, bynakłonić do tego również Liandra.Tym razem też mógł mnie zaskoczyć.W końcu starał sięstworzyć pracujący na dzienną zmianę zespół, w którym miałabym odgrywać ważną rolę.Taką, do której nie miałam zamiaru dać się zwerbować, chyba że nie będę już miałainnego wyboru.A wszystkie znaki na niebie i ziemi właśnie na to wskazywały.Potarłam ręką powieki.- Skupmy się na tym, jaki teraz mamy problem powiedziałam.- W porządku.Jakiego hotelu szukamy?- Blue Haven w miejscowości o nazwie Leura.Odwiązałam koszulę i narzuciłam ją nasiebie.Miejmy nadzieję, że znajdziemy ją, zanim właściciele samochodu zorientują się, żektoś zakosił im auto.- I że zrobimy to, zanim odnajdą nas porywacze - poprawił mnie ponurym głosem.Jego słowa sprawiły, że spojrzałam przez okno.Nie dostrzegłam na niebie żadnegoszybującego kształtu, ale to wcale nie znaczyło, że go tam nie ma.I że nikt nas nie śledzi.Jechaliśmy w milczeniu.Gdy w końcu dotarliśmy do Leury, Kade zwolnił doprzyzwoitej prędkości, tak że gruchot przestał się wreszcie trząść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]