[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z części sklepowej dobiegały jakieś dzwięki, odgłosy przesuwanych mebli; potem zapadła grobowa cisza.Czaspłynął w śmiertelnie wolnym tempie.Nagle usłyszała zbliżające się głosy.Mężczyzni weszli do pokoju.Wstrzymałaoddech i zamarła ze strachu.Tuż za nią toczyła się rozmowa w języku arabskim.Eryka czuła obecność tych ludzi,słyszała, jak krążą dokoła.Rozległy się kroki, potem głuchy odgłos.Ktoś rzucił arabskie przekleństwo.Potemstąpanie ucichło, a do uszu Eryki dotarł znajomy brzęk koralików zwisających w drzwiach sklepu.Odetchnęła zulgą, ale nie ruszyła się z miejsca, przylepiona do ściany niczym do urwiska zwisającego nad tysiącmetrowąprzepaścią.Czas mijał, a ona nie miała pojęcia, czy czekała już pięć minut, czy piętnaście.W myślach policzyła dopięćdziesięciu.Cisza.Wolno odwróciła głowę i ostrożnie wygramoliła się z kąta.W pokoju nie było nikogo.Jejtorba leżała wciąż na dywanie, na stoliku stała szklanka herbaty.Ale wspaniały posąg Setiego I zniknął!Odgłos dzwoniących u wejścia koralików ponownie sparaliżował Erykę.W panice rzuciła się w stronę kąta,zahaczając stopą o stolik.Szklanka przewróciła się i wypadła z metalowego koszyczka.Potoczyła się po stole zgłuchym stukotem, a herbata wsiąkła w dywan.Eryka ponownie wcisnęła się w kąt.Usłyszała odgłos rozsuwanejkotary.Choć zamknęła oczy, widziała, jak naturalne światło rozlewa się po pokoju i gaśnie.Była teraz sam na sam znieznajomym.Dotarło do niej kilka niewyraznych dzwięków, aż w końcu kroki stały się coraz głośniejsze.Razjeszcze wstrzymała oddech.Nagle poczuła na lewym ramieniu żelazny uścisk czyjejś dłoni, która wyciągnęła ją z kąta na środek pokoju.Boston, godz.8.00 Dzwięk budzika przerwał sen Richarda Harveya i oznajmił mu nadejście nowego dnia.Richard nie spał prawie całą noc, przewracając się z boku na bok.Pamiętał, że gdy po raz ostatni spojrzał nazegarek była godzina piąta.Na ten dzień wyznaczono mu dwudziestu siedmiu pacjentów, a on był zupełniewykończony. O Boże! rzucił z wściekłością, waląc pięścią w budzik.Siła ciosu nie tylko uciszyła dzwonek, ale także wybiła plastykową pokrywkę tarczy.Nie był to pierwszy przypadek tego rodzaju i pokrywka z łatwością mogła wrócić na swoje miejsce, a jednakRichard wiedział, że symbolizuje ona jego styl życia w ciągu ostatnich dni.Wszystko wymykało się spod kontroli, a do tego nie był przyzwyczajony.Wysunął nogi, usiadł i rzucił okiem na budzik.Nie zamierzał walczyć ponownie z alarmem, po prostu wyciągnąłwtyczkę.Terkot elektrycznego zegara ucichł na dobre.Tuż obok budzika stało zdjęcie Eryki na nartach.Nieuśmiechała się, lecz wpatrywała się w aparat z nadąsaną miną, wysuwając dolną wargę.Richard walczył naprzemian z wściekłością i pożądaniem.Wyciągnął dłoń i odwrócił fotografię, otrząsając się z zauroczenia.Jak tomożliwe, że tak piękna dziewczyna zakochana była w cywilizacji martwej od ponad trzech tysięcy lat? Tęsknił zaEryką bardzo, choć nie było jej dopiero dwie noce.Czy wytrzyma aż dwa tygodnie?Richard wstał z łóżka i golusieńki powędrował do łazienki.W wieku trzydziestu czterech lat nadal był wznakomitej formie.Nie stracił kondycji nawet w czasie studiów w akademii medycznej.Chociaż od trzech latprowadził prywatną praktykę, regularnie grywał w tenisa i squasha.Wysoki na sześć stóp, miał szczupłe iumięśnione ciało.Nawet jego tyłek, zdaniem Eryki, zasługiwał na osobną definicję.Z łazienki skierował się do kuchni, nastawił wodę i nalał sobie szklankę soku.W pokoju otworzył okiennice, którewychodziły na Louisburg Square.Pazdziernikowe słońce przebijało się przez złote liście wiązów i ogrzewałochłodne powietrze.Richard zmusił się do uśmiechu, który pogłębił zmarszczki w kącikach oczu i zaakcentowałdołeczki na policzkach.Był przystojnym mężczyzną o kwadratowym, nieco zawadiackim obliczu ukrytym pod czupryną gęstych,miodowych włosów.Miał niebieskie, głęboko osadzone oczy, w których od czasu do czasu pojawiały sięcharakterystyczne błyski. Egipt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]