[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Akt zgonu jest juŜ wypisany, ale ta decyzja jest konieczna.Jennifer zawahała się.Gdy ktoś naciskał, miała zwyczaj odpowiadać tym samym.- Domyślam się, Ŝe ciało jest w chłodni?- Tak jest, ale nasze prawo nakazuje natychmiastowe zajęcie się zmarłym.Nie mamy tu odpowiednich urządzeń, jako Ŝe zgodnie z hinduską tradycją rodziny odbierają zmarłych bardzo szybko, by ich po-chować lub, co zdarza się znacznie częściej, poddać kremacji.- Wybieram się do Indii głównie po to, Ŝeby zobaczyć moją babcię.- Zatem zlecimy balsamowanie.Zapewniam, Ŝe ciało będzie wy-glądało znacznie lepiej niŜ teraz.- Proszę mnie posłuchać, pani Varini - odpowiedziała Jennifer.-Przelecę pół świata, Ŝeby zobaczyć moją babcię.Nie chcę, Ŝeby ktokolwiek naruszał jej spokój, zanim dotrę na miejsce.A juŜ na pewno nie Ŝyczę sobie, by kroił ją i łatał jakiś balsamista.Najprawdopodobniej poproszę o kremację, ale nie chcę o tym decydować, póki nie zobaczę babci po raz ostatni.Czy wyraŜam się jasno?- Jak pani sobie Ŝyczy - odrzekła Kashmira tonem, który jedno-znacznie sugerował, Ŝe nie pochwala tej decyzji.Zanim się poŜegnały, podała Jennifer swój bezpośredni numer i przypomniała, Ŝe dane 56paszportowe będą potrzebne jak najszybciej.Jennifer zamknęła klapkę telefonu.Zdziwienie i irytacja, które ogarnęły ją, gdy opiekunka babci tak niedelikatnie i natarczywie nalegała na podjęcie szybkiej decyzji w sprawie ciała, pomogły przynajmniej na chwilę zapomnieć o bólu.Po chwili wzruszyła ramionami.Cała ta sytuacja była kolejnym dowodem na to, jak niektórym ludziom brakuje zdrowego rozsądku w stosunkach z bliźnimi.Kashmira Varini musiała być zwykłą urzędniczką średniego szczebla, której kazano postawić krzyŜyk w rubryczce przekazanie zwłok.Wychodząc energicznym krokiem z szatni, Jennifer starannie planowała kilka najbliŜszych godzin - między innymi po to, by nie myśleć o zmarłej babci.Przede wszystkim musiała powrócić na blok operacyjny, odnaleźć doktora Peytona i wyjaśnić mu sytuację.Następnie pognać do mieszkania, odnaleźć paszport i podać numer Kashmirze.Wypadało teŜ zajechać na uczelnię i naświetlić sprawę dziekanowi do spraw stu-denckich.Minąwszy drzwi prowadzące do głównego korytarza przy salach operacyjnych, Jennifer zatrzymała się przy dyŜurce.Gdy czekała, by zapytać jedną z zabieganych pielęgniarek, czy doktor Peyton i jego studenci są jeszcze w pokoju anestezjologów, przyszło jej do głowy nader interesujące pytanie.Jak to moŜliwe, Ŝe dowiedziała się o śmierci babci z CNN, dobre półtorej godziny przed tym, jak zgłosił się do niej szpital? Wedle ogólnie przyjętych zasad najbliŜsi krewni powinni do-wiadywać się o zgonie bliskich jako pierwsi, zanim ktokolwiek wpadnie na pomysł, by przekazać nazwiska mediom.A moŜe była to reguła stosowana tylko w Stanach, a niekoniecznie w Indiach? Z drugiej strony jednak: dlaczego CNN w ogóle uznała za stosowne podać nazwisko jej babci do publicznej wiadomości? W końcu nie była nikim sławnym.Czy chodziło wyłącznie o zgrabne wprowadzenie widzów w kwestię turystyki medycznej? I kto był owym zaufanym źródłem informacji, twierdzącym na dokładkę, Ŝe śmierć Marii Hernandez to zaledwie wierzchołek góry lodowej?Rozdział 415 października 2007poniedziałek, 11.40Nowe Delhi, Indie(W czasie, gdy Jennifer się zastanawiała,dlaczego stacja CNN poinformowała o śmierci jej babci) Kashmira Varini była szczupłą, konkretną, rzadko uśmiechającą się kobietą o ziemistej cerze, silnie kontrastującej z Ŝywymi barwami sari, które lubiła nosić.Nawet teraz, późnym wieczorem, gdy wezwano ją do szpitala w trybie pilnym, by zajęła się sprawą śmierci pani Hernandez, zadała sobie trud, by zjawić się w świeŜo wyprasowanej, bogato zdo-bionej, czerwono-złotej szacie.MoŜe nie sprawiała wraŜenia osoby zbyt Ŝwawej czy choćby sympatycznej, ale bardzo dobrze wykonywała swoją pracę: w kontaktach z pacjentami emanowała uspokajającą pewnością siebie, oddaniem i skutecznością, zwłaszcza dzięki znakomitej znajomości brytyjskiej odmiany angielszczyzny.Pacjenci przybywają-cy do szpitala z dalekich stron niemal zawsze byli wystraszeni, a co za tym idzie - nerwowi, ona zaś potrafiła w jednej chwili przywrócić im spokój.- Słyszał pan wystarczająco duŜo, Ŝeby się domyślić, co mówiła panna Hernandez? - spytała Kashmira.Siedziała przy stole, w biurze naczelnego dyrektora szpitala, który zajął miejsce naprzeciwko niej.Wprzeciwieństwie do niej, ubranej w elegancki i bardzo tradycyjny strój, krągły Rajish Bhurgava miał na sobie ubranie w raczej niedbałym, kowbojskim stylu: niedopasowane dŜinsy oraz flanelową koszulę zapi-naną na zatrzaski.Stopy w kowbojkach oparł dość ryzykownie o na-roŜnik blatu.58- Zrozumiałem, Ŝe nie uzyskała pani pozwolenia na balsamowanie ani na kremację, a przecieŜ głównie o to chodziło.Nie jestem zadowolony.- Robiłam, co mogłam - broniła się Kashmira.- W porównaniu z synem, wnuczka pani Hernandez jest osobą bardzo zdecydowaną.MoŜe trzeba było dokonać kremacji, nie pytając jej o zdanie.- Nie sądzę, by stać nas było na takie ryzyko.Ramesh Srivastava wyraził się bardzo jasno, gdy zadzwonił do mnie, domagając się wyci-szenia tej sprawy.Dobitnie stwierdził, Ŝe nie Ŝyczy sobie zainteresowania mediów, a jeśli wnuczka jest tak uparta, jak pani podejrzewa, kremacja bez pozwolenia oznaczałaby istną bombę medialną.- Właśnie, wspomniał pan przez telefon o tym Rameshu Srivstavie.Pierwszy raz słyszę to nazwisko.Kto to taki?- Przepraszam, sądziłem, Ŝe pani wie.To nowy szef departamentu turystyki medycznej w Ministerstwie Zdrowia.- I to on dzwonił w sprawie śmierci pacjentki?- Tak, to doprawdy szokujące.Nigdy go nie spotkałem, ale to waŜ-na figura
[ Pobierz całość w formacie PDF ]