[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.NatomiastChavez i Amerykanie przyciskali broń do ramienia.Ding strzelił pierwszą serię, zanim jeszcze upadł na podłogę, ale system komputerowy nie zawsze zaliczał to jako trafienie – co potężnie wkurzało Dinga.Nie chybiał nigdy, o czym przekonał się facet o nazwisku Guttenach, znalazłszy się bez ostrzeżenia przed obliczem Świętego Piotra.Upadłszy, Chavez przeturlał się po podłodze, strzelił ponownie, po czym przesunął lufę MP-10 w poszukiwaniu innego celu.W słuchawkach rozległ się bardzo głośny huk strzałów (z jakiegoś powodu program SWAT 6.3.2 nie przewidział korzystania z broni z tłumikiem).Z jego prawej strony Steve Lincoln i Hank Patterson, którzy również byli w tym pomieszczeniu, strzelali do sześciu terrorystów.W uszach dźwięczały mu ich krótkie serie, w goglach miał obraz eksplodujących głów, zmieniających się w czerwone chmury.Całkiem dobrze……ale terrorysta numer 5 ściągnął spust, strzelając nie do ludzi z ZOZ, lecz do zakładników.Dziewczęta padały pod kulami, dopóki co najmniej trzech ludzi z Tęczy nie strzeliło równocześnie do terrorysty…–Czysto! – krzyknął Chavez, zerwał się i podbiegł do terrorystów.Komputerinformował, że jeden z nich dawał jeszcze słabe oznaki życia, chociaż krwawił z głowy.Dingodtrącił nogą jego broń, ale numer 4 właśnie przestał się ruszać.–Czysto! Czysto! – usłyszał swoich ludzi.–Ćwiczenia zakończone – dobiegł ze słuchawek głos Clarka.Ding i jego ludzie zdjęli elektroniczne gogle, i rozejrzeli się po pomieszczeniu mniej więcej dwa razy większym od boiska do koszykówki i pustym jak szkolna sala gimnastyczna o północy.Trochę to trwało, zanim oswoili się z tym widokiem.W rzeczywistości wirtualnej mieli przed chwilą do czynienia z terrorystami, którzy zajęli szkołę – szkołę dla dziewcząt, żeby efekt psychologiczny był silniejszy.–Ilu zakładników straciliśmy? – spytał Chavez, podnosząc głowę w stronę sufitu.–Według komputera, sześć dziewczynek zabitych i trzy ranne – odpowiedział Clark, wchodząc do sali.–Co poszło nie tak? – spytał Ding, podejrzewając, że zna już odpowiedź.–Zauważyłem cię wyglądającego zza węgła, chłopcze – odpowiedział dowódca Tęczy.– Zaalarmowałeś terrorystów.–Cholera – mruknął Chavez.– Ten program nie jest doskonały.W rzeczywistości posłużyłbym się lusterkiem albo zdjąłbym ten kewlarowy hełm, ale program tego zabrania.Granaty obezwładniające wybuchłyby bez ostrzeżenia.–Może – przyznał Clark.– Ale stawiamy wam tym razem tylko B minus.–Piękne dzięki, panie C – mruknął dowódca Drugiego Zespołu z przekąsem.– Może jeszcze powiesz, że strzelaliśmy niecelnie?–Ty na pewno, zdaniem maszyny.–Do diabła, John! Ten program nie ma pojęcia, co potrafi dobry strzelec, a ja nie będę uczył moich ludzi strzelać tak, jak się to podoba maszynie!–Uspokój się, Domingo.Wiem, że potraficie strzelać.Chodźcie ze mną, obejrzymy to sobie jeszcze raz.–Chavez, dlaczego wchodził pan do środka właśnie tędy? – spytał Stanley, kiedy już wszyscy usiedli.–Bo te drzwi są szersze, dzięki czemu zwiększa się pole ostrzału…–Dla obu stron – zauważył Stanley.–Na polu bitwy tak już jest – odparował Domingo.– Ale jeśli atakuje się z zaskoczenia, większe pole ostrzału jest korzystne.Umieściłem grupę rezerwową przy tylnych drzwiach, ale konfiguracja budynku uniemożliwiała im udział w ataku.Dzięki Noonanowi wiedzieliśmy, co się dzieje w budynku, gdzie dokładnie są terroryści.Zaatakowaliśmy, kiedy wszyscy byli w sali gimnastycznej…–To znaczy, kiedy cała uzbrojona szóstka była w tym samym pomieszczeniu, co zakładnicy.–Lepiej tak, niż gdybyśmy musieli ich szukać.Któryś z nich mógłby rzucić granat zza węgła i pozabijać te lalki.Nie, sir, zastanawiałem się nad wejściem od tyłu albo nad atakiem z dwóch stron, ale nie zdecydowałem się na to, biorąc pod uwagę odległości i czas.Mówi pan, że nie miałem racji?–W tym wypadku, nie.Gówno prawda, pomyślał Chavez.– Dobrze, proszę mi pokazać, jak pan by to zrobił.W sumie była to zarówno kwestia osobistego stylu, jak i prawidłowej oceny sytuacji.Ding wiedział, że Alistair Stanley miał w tej dziedzinie ogromne doświadczenie.Patrzył więc i słuchał.Spostrzegł, że Clark robi to samo.–Nie podoba mi się – powiedział Noonan, kiedy Stanley zakończył swą prezentację.–Wystarczyłoby jakieś proste urządzenie alarmowe na klamce.Taka zabawka kosztuje coś kołodziesięciu dolarów.Można ją kupić na każdym lotnisku w sklepie z upominkami.Ludzie wieszają to na klamkach w pokojach hotelowych jako zabezpieczenie przed nieproszonymi gośćmi.Mieliśmy taki wypadek w FBI, całą operacja omal nie skończyła się fatalnie, ale na szczęście wybuch granatu obezwładniającego pod oknem skutecznie zagłuszył sygnał alarmowy.–A co by było, gdyby pańskie kamery nie przekazały nam miejsca pobytu wszystkich terrorystów?–Ale przekazały, sir – odparł Noonan.– Mieliśmy dość czasu, żeby się dokładnie zorientować.– Podczas symulacji komputerowej czas skrócono dziesięciokrotnie, ale w wypadku ćwiczeń w rzeczywistości wirtualnej było to normalne.– Ten program komputerowy świetnie się nadaje do planowania akcji odbijania zakładników, ale w innych dziedzinach nie jest już taki dobry.Sądzę, że poradziliśmy sobie całkiem nieźle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]