[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy puszce, w której Sam trzymał fajkę, leżało pudełko zapałek.Zapaliła papierosa, przeszła za biurko i usiadła na czerwonym skórzanym krześle.Obok kalo-ryfera stały trzy naładowane strzelby.Dziesiątki razy go prosiła, żeby je gdzieś schował.Na biurku stało zdjęcie ich dwojga zrobione wiele lat temu w Kalifornii.Byli wtedy tak młodzi, że patrząc na tę fotografię, uświadomiła sobie tym wyraźniej, jak bardzo się postarzeli.Siedzieli w jego samochodzie - plymouth fuiy - w czterdziestym czwartym.W tym właśnie roku Sam zaczął studia medyczne.Był wtedy szczuplejszy.Miał więcej włosów.Uprzejmiej ją traktował.Chapmanowie zaprosili ich wówczas na swoje rancho do Big Sur.Za ich plecami widać było nawet odległe wzgórza i mgłę nadciągającą znad oceanu.Z tamtego dnia zapamiętała tylko to, że bardzo zmarzła, ponieważ Sam się uparł, iż nie założy dachu samochodu.Zczasem to zdjęcie zastąpiło jej wszystkie wspomnienia.Stało się dla niej symbolem czasów, kiedy uważała, że mąż nigdy by się nie zdobył na żadne okrucieństwo, że czeka ich razem lepsza przyszłość - w odróżnieniu od TLRobecnej wieczności, gdy każdego dnia musiała wybierać pomiędzy krokiem naprzód a rezygnacją.„Oto on - pomyślała Marylin.- Mężczyzna, w którym się zakochałam".Rozsiadła się wygodniej, wyciągnęła nogi na biurko i odchyliła głowę do tyłu, obserwując, jak dym, który wydycha, wędruje do sufitu.Nie powinna palić ze względu na ciążę.Wiedziała o tym, ale papieros pozwalał jej zamknąć się w tej jednej chwili, kiedy nie musiała o niczym pamiętać.Wdomu panowała cisza.Zaciągnęła się ostatni raz i wypuściła równy strumień dymu prosto na fotografię.Co ma teraz robić?Chwilę później, przeglądając listę zakupów i rzeczy do załatwienia tak długą, że ledwie się zmieściła na kartce bloku papierowego, Marylin zastanawiała się, jak by to było, gdyby nie załatwiła żadnej z nich i nie zrobiła zakupów.Przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny zachowywałaby się z całkowitym spokojem, któiy jej męża wprawiłby w zdumienie nad jej zdolnościami organizacyjnymi, po czym tuż przed przybyciem gości wpakowałaby do samochodu Rosta oraz Kokie i pojechała do rodziców, by nigdy już stamtąd nie wrócić.Zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i pozwoliła myślom podążać tym przyjemnym tropem.„Kolacja" - napisała, po czym dwukrotnie podkreśliła to słowo.-„Szynka, fasolka szparagowa, chleb ryżowy".„Deser" - napisała obok, znów dwukrotnie podkreślając.Zagryzła na chwilę końcówkę długopisu, po czym dodała: - „Placek z jagodami i lody".Był to ulubiony deser Sama.Przez bandaże Mobiusa przesiąkała krew.Grube czerwone kręgi pojawiły się na kolanach i na dłoniach.Od dnia śmierci Marylin detektyw Sheppard źle znosił widok krwi.- Ustalmy sekwencję wydarzeń - zaproponował Mobius.- Zabawię się w detektywa.- W porządku - zgodził się Sheppard.- Tamtego ranka, trzeciego lipca.-Tak?- Wstał pan wcześnie.- O szóstej byłem już na nogach - odrzekł Sheppard.- Mimo że była to sobota.TLR-Tak.- I pojechał pan do szpitala.- Dotarłem tam tuż przed siódmą.- Ten szpital założył pański ojciec, prawda?- Prawda.Moi bracia Richard oraz Stephen też tam pracowali.- Przy parkingu natknął się pan na Stephena.Porozmawialiście chwilę o planach na świąteczny weekend.- Zamierzał spędzić dzień na żaglówce.Przypomniałem mu o przyjęciu dla stażystów.Oczywiście już wcześniej zaprosiłem go razem z żoną.- Potem poszliście na salę operacyjną?- Wszystko przebiegało jak co dzień.- Dopóki nie przywieźli tego chłopca.- Tak - zgodził się Sheppard.- Około dziesiątej przywieźli chłopca po-trąconego przez półciężarówkę.- Nie oddychał.- Stracił przytomność i przestał oddychać, jak tylko położyliśmy go na stole.- Dlatego otworzyliście mu klatkę piersiową.--Tak.- I podjęliście masaż serca.-Tak.-- Jakie jest w dotyku serce?- Jak piłka tenisowa - odpowiedział Sheppard.- O wiele twardsze, niż się nam wydaje.Powraca do swojego kształtu bez względu na to, jak silnie się je naciśnie.- To ciekawe - stwierdził Mobius.Sheppard wzruszył ramionami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]