[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wziął dzban z winem, a gdy Jackpokręcił głową, powiedział:- Och, naturalnie, wiem, że nie pijesz wina, ale ja mam taki nawyk.Co to jamówiłem? Ach tak, pytałeś o oznaki.Mój przyjacielu, rusz głową i pomyśl raz o czymśinnym niż planowanie strategii wojennej! Miłość to nie tylko pociąg fizyczny, lecz równieżczułość, potrzeba bycia ze sobą, wiesz przecież o czym mówię.- Dudley upił łyk wina.-Anna przyjechała na dwór bardzo niedawno i natychmiast odniosła sukces.Teraz jestzwiązana z pewnym dżentelmenem, gdy jednak potrzebuje rady lub pokrzepienia, nie w nimszuka oparcia.W Ravensglass warunki stanowczo odbiegały od normalnych, ale gdyprzyjechałeś do Greenwich, panie, można było już powiedzieć, że łączy was naprawdę silnawięz.- Robert przerwał na chwilę.- Lord Ralph bywa z nią na tańcach, ale to ciebie, panie,lady Anna szuka, gdy przeżywa jakiekolwiek wahania.Wnioski wyciągnij sam, tylko bacz,żeby właściwe.W wielkiej sali było gwarnie.Brzęk naczyń i szmer rozmów rozpraszały, mimo toJack stał w skupieniu i rozważał to, co usłyszał.Czy rzeczywiście Dudley ma rację? CzyAnna właśnie jego, Jacka, pokochała, chociaż nawet nie zdaje sobie z tego sprawy? Czy on zkolei okazał się tak bardzo zajęty swoimi troskami, że nie zauważył cudzych? Leicesterzwrócił mu uwagę na niepodważalne fakty.Czy teraz należało się nad nimi zastanowić, żebyznalezć coś o wiele mniej uchwytnego, lecz znacznie bardziej wartościowego?I nagle wszystkie kawałki układanki zaczęły mu się w myślach układać.Komu Annapowierzała swoje najbardziej prywatne myśli? Właśnie jemu.Do kogo zwracała się, gdymiała kłopot lub wątpliwości? Do niego.A więc mają fundament, na którym możnazbudować coś naprawdę ważnego.Robert widział, jak zmienia się twarz Jacka.Z nudów obserwując dworzan, odkryłwielki romans.Dwoje ludzi, którzy niewiele znaczyli dla świata, zwróciło jego uwagę, i terazstarał się mu pomóc.A w dodatku im zazdrościł!Gdy w końcu Hamilton energicznym ruchem odwrócił się do drzwi, Robert chwyciłgo za ramię.- Spokojnie, Jack.Nie rozmawiaj z nią, mając taką zawziętą minę, jakbyś zobaczyłnaczelnika szkockiego klanu na swoim terytorium! Musisz być ostrożny i delikatny, bo onawciąż jest jeszcze trochę zauroczona Montereyem.Ralph Monterey! Jack zupełnie zapomniał o jego roli w tym dramacie.- Monterey zachował się honorowo - powiedział.- Poprosił o jej rękę.chce się z niąożenić.Nie powinienem tak postępować wobec szlachetnie urodzonego człowieka.Robert roześmiał się złośliwie.- On się po tym pozbiera.Zresztą czy naprawdę chciałbyś ją skazać na życie zRalphem?Jack pomyślał, że Anna powiedziała mu właściwie to samo tylko innymi słowami.Nierozumiał tych ludzi, błąkał się jak dziecko tam, gdzie oni swobodnie się poruszali.Jednegojednak był pewien: kocha Annę Latimar i wreszcie uwierzył w to, że z wzajemnością.- Więc co mam robić, Robercie? Jak się zachować? Dudley rozumiał, że ten twardyżołnierz czuje się bardzo zagubiony.- Na pewno nie tak jak na wojskowych manewrach! Znajdz Annę i spokojnie podzielsię z nią swoimi myślami.Powiedz do jakich wniosków doszedłeś.Zachęć ją, by i ona sięzastanowiła.A potem niech natura i miłość czynią swoje.%7łyczę wam szczęścia.Patrząc za odchodzącym Jackiem, Robert jeszcze raz pomyślał, że zazdrości imtakiego szczerego, prostego uczucia.ROZDZIAA CZTERNASTYJack nie miał pojęcia, gdzie szukać Anny.Nie znał rozkładu dnia dam dworu wGreenwich i zupełnie nie orientował się w ich zajęciach, natomiast deszczowa pogodawskazywała, że Anna nie mogła udać się na przejażdżkę konną.Zniadanie już się skończyło,a żadna z dam jeszcze nie zeszła na południowy posiłek.Gdzie mogła się podziewać pannaLatimar?Z głównego korytarza prowadzącego do wielkiej sali dostrzegł kobietę z wdziękiemidącą w dół po schodach.Była to lady Dacre.Gdy go zauważyła, grzecznie dygnęła.- Lady Dacre.- Jack nieustępliwie stał na jej drodze.Dama jeszcze raz dygnęła.- Słucham, milordzie.Czy mogę w czymś pomóc?- Szukam lady Anny Latimar.Czy wiesz, pani, gdzie ją znalezć?Poważna mina Jacka wywarła duże wrażenia na łady Dacre, która próbowałaodgadnąć, co znów zmalowała lady Anna, że tak rozezliła lorda Jacka.Lord Hamilton byłprzyjacielem rodziny Latimarów, więc równie dobrze mógł mieć osobistą wiadomość doprzekazania.- Jest jeszcze w suszarni, sir.- Nie znam drogi, pani.Czy możesz mi wytłumaczyć, jak mam dojść?- Mogę cię zaprowadzić, panie - odrzekła z wdziękiem.Suszarnią w Greenwichprzylegała do części mieszkalnej pałacu.Było to przestronne pomieszczenie służące domieszania ziół i suszonych kwiatów, z których przygotowywano pachnidła dla dam dworuoraz wonne potpourri, które w wielkich czarach stawiano w komnatach.Stanąwszy u drzwi,lady Dacre zajrzała przez szparę do środka i szepnęła:- Tak, Anna tam jest, lecz jest również Wielka Dama.Lady Katharine Crawley, zwanaWielką Damą, ponieważ tym właśnie była dla młodych panien ćwiczonych przez nią dosłużby przy osobie królowej, budziła powszechny strach.Znała ją niemal cała Anglia, ale nieJack Hamilton, który zupełnie nie interesował się takimi sprawami, toteż dziarskim krokiembez wahania wszedł do suszarni.Z komnaty, przeszklonej według nowej mody, rozciągał się widok na częśćpałacowych ogrodów przeznaczoną do uprawy ziół.Odtworzono tu naturalne warunki, byzioła lepiej rosły.Anna, bezmyślnie mieszająca w wielkiej czarze suszone różane płatki,odwróciła się nagłe, gdy Jack stanął u jej boku.Hamilton niesłusznie wziął jej zaskoczenie za strach.Przez głowę przemknęła mumyśl: Boże, spraw, żeby przy mnie już nigdy niczego się nie bała.Otoczę ją taką opieką, że wogóle zapomni, czym jest to uczucie.- Anno, przyszedłem.Lady Katharine podeszła do nich ciężkim krokiem.- Co tutaj robisz, sir? - spytała groznie.Jack odwrócił się do Wielkiej Damy.- To jest moja sprawa, pani, i zamierzam się nią podzielić jedynie z tą oto panną.Wielka Dama nie posiadała się z oburzenia.Od trzydziestu.lat nikt, ani mężczyzna,ani kobieta, nie ważył się użyć w stosunku do niej takiego tonu.- Każda sprawa, która się dzieje w czterech ścianach tego pomieszczenia, dotyczymnie, sir.- Lady Katharine -.próbowała załagodzić sytuację Anna - lord Jack jest wieloletnimprzyjacielem rodziny.Sądzę, że chce się ze mną pożegnać przed powrotem na północ, gdzieudaje się w służbie Jej Wysokości.- No, cóż.- Wzmianka o Elżbiecie nieco ostudziła zapędy lady Katharine.- Muszę nachwilę wyjść, ale zaraz wrócę.- Dostojnym krokiem opuściła pomieszczenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]