[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówiła długo, zachęcona jego szczerym zainte-resowaniem.Potem odwróciła role i on zaczął mówić o tym, jak żyłi co robił, kiedy był młodszy.Wkrótce rozśmieszył ją opowieściami o swoich psotach i od-ważnych eskapadach, tak w domu jak i potem, kiedy chodził doszkoły w Eton.Wyraziła współczucie dla jego rodziców, którzymusieli sobie radzić z tak żywiołowym dzieckiem, a wtedy on opo-wiedział jej o przygodach, które jeszcze gorzej mogły o nim świad-czyć.Z serdecznym śmiechem Rebeka odwróciła się, aby na niegospojrzeć.Było jej znacznie lepiej, niż mogła się spodziewać.Takbardzo chciała się z nim zaprzyjaznić.Tak bardzo chciała, abyrelacje między nimi były na tyle dobre, żeby mogła często widywaćLily.A co jeszcze ważniejsze, chciała swobodnie i bezpiecznie czućsię w jego towarzystwie.Ich spojrzenia spotkały się i nagle jakaś iskra przebiegła międzynimi.Poczuli, że są mężczyzną i kobietą, którzy znalezli się ze sobąsam na sam.Odetchnęła głęboko, ale nie mogła się pozbyć tej myśli.- Potargały ci się włosy.- Wyciągnął rękę i bardzo wolno od-garnął jej niesforny kosmyk za ucho.Czubki jego palców leciutkodotknęły jej policzka.- Dziękuję - szepnęła i tęsknie przymknęła oczy.Jego ręka zatrzymała się na chwilę na jej karku.Przysunęła sięnieco i poczuła na twarzy jego ciepły oddech.Jeden pocałunek, tylkojeden słodki pocałunek.- Sprawdzę, jak tam śnieżyca.- Nagle opuścił rękę, rozładowu-jąc nieznośne napięcie.- Na strychu jest okienko z widokiem nazachód. Rebeka gwałtownie otworzyła oczy.Jeszcze raz zobaczyła, jakCameron wdrapuje się na prowadzącą na stryszek drabinę.Czekałana dole z niepokojem.Co będzie, jeśli zamieć się nasili i będą musieli tu zostać całąnoc? Czy stosunki między nimi jeszcze bardziej się zacieśnią? A na-wet jeśli nie, czy będzie skompromitowana do tego stopnia, że jedy-nym wyjściem, aby uratować jej reputację, będą oświadczyny hra-biego?W chacie zrobiło się dziwnie cicho, wręcz strasznie i zaczęła siędenerwować.Przytrzymując się boków drabiny, powoli wdrapała sięna górę.Stryszek okazał się znacznie bardziej obszerny, niż przy-puszczała.Nie był jednak wysoki, więc Cameron ledwo mógł sięwyprostować.Drżała z zimna.Podeszła do niego, a on uśmiechnął się i zrobił jej miejsce przyokienku, które oczyścił z brudu.Widok, który jej się ukazał, miałw sobie coś niesamowitego.Znieg przestał padać, ale zalegał wszędzie.Niebo miało inten-sywny szary odcień, ale daleko na horyzoncie pojedynczy snop słoń-ca rozświetlił ziemię, a śnieg, który tam leżał, błyszczał jak fanta-styczne roziskrzone diamenty.W jednej z szyb było pęknięcie, przez które wpadało trochę po-wietrza.Dzięki temu Rebeka poczuła, jakie jest świeże, rześkie i czy-ste.Zrobiła krok w tył, ponieważ szyba zaszła mgłą od jej oddechu,a poza tym nie chciała stać w przeciągu, ale cały czas podziwiała wi-dok pokrytego śniegiem krajobrazu.Z dachu, jak zamarznięte łzy,zwisały połyskujące sople lodu.Jak daleko sięgnąć wzrokiem, było biało.Widoku nie zakłócałożadne domostwo ani inny budynek.Bezmiar niezagospodarowanejprzez człowieka przestrzeni sprawił, że poczuła się mała i nieważna,ale zamiast się bać, czuła się jak nowo narodzona.Pokrywa śnieżna rozciągała się w dole nieskazitelna, doskonała.Przykrywała wszelkie nierówności.Była jak czyste płótno pełne na-dziei i obietnicy, bogate w szanse na nowy początek.- Jest tak cicho. W jej głosie usłyszał zachwyt, ale i obawę. Zbliżył głowę do jej twarzy.Czuła ciepło jego oddechu, kiedywyszeptał:- Jakbyśmy byli jedynymi ludzmi na świecie.Gdyby to tylko było prawda.Zarumieniła się, kiedy przyszła jejdo głowy ta myśl.Wiedziała, że w innych okolicznościach pozwoli-łaby sobie ponieść się uczuciu, które ogarniało ją z taką siłą.A sądzi-ła, że jej serce umarło wraz z Philipem.Gdyby tylko.?Rebeka celowo przerwała czarowną atmosferę bliskości.Odwró-ciła się od okna.- Przejaśniło się, więc możemy jechać.- Zaczekaj! - Cameron objął ją ramieniem.Trzymał ją tak moc-no, że nie mogła się ruszyć.Powoli podniosła głowę i popatrzyła muw oczy.Jego twarz oddalona była zaledwie o parę cali.Tym razem jąpocałuje.Była pewna.Serce zatrzepotało w niej z nieokiełznaną nadzieją.- Cieszę się, że nas zasypało - powiedział ochryple.- Było miz tobą dobrze.Przez chwilę nie mogła odzyskać głosu.- Mnie również.Rebeka słyszała swój oddech i.czekała.Czekała, aż pochyligłowę i dotknie jej warg swoimi.W końcu się poruszył.Lekko musnął ustami jej wargi.Po plecachprzeszły jej ciarki.Przestała myśleć.Miał ciepłe, miękkie, kojąceusta.Wysunęła czubek języka na spotkanie jego warg.Dotyk jego języka, jęk pożądania, który wydobył się z jegopiersi, kiedy pogłębiał pocałunek, zostawiały niezatarty ślad w jejpamięci.Czuła, jak Cameron drży, i wiedziała, jak trudno mu nadsobą zapanować.Przerwał pocałunek, a ona odrzuciła głowę do tyłu, łapiąc od-dech.Serce biło jej w przerażającym tempie.Zapadła cisza.Nie ja-kieś niezręczne milczenie, ale cisza wypełniona niewypowiedziany-mi myślami.- Idealne zakończenie wspaniałego popołudnia - powiedziałw końcu. - Tak - wyszeptała.Czuła dokładnie to samo.Oparła się na nim i wtuliła głowę w jego szyję.Czekała, aż zła-godnieje w niej intensywne uczucie rozkoszy.W jego objęciach czu-ła się bezpieczna.Dziwiło ją to ze względu na okoliczności, w jakichsię poznali.Ale właśnie udowodnił, że może mu zaufać.Pokazał, żezachowa się jak dżentelmen i nie będzie próbował jej wykorzystać.Przytuliła się do niego mocniej.Oszołomiło ją ciepło jego ciała.Był silnym mężczyzną, który zapewnił oparcie i będzie walczył o to,co uważa za słuszne, i chronił to, co kocha.Mężczyzną, którego mogła szanować.Mężczyzną, którego mogła podziwiać.Mężczyzną, którego mogła kochać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl